Zbigniew Ziobro miał zbierać informacje o politykach. Na liście Ziobry znaleźć się miał były prezydent Lech Wałęsa, wraz z synem Jarosławem. Według informacji "Gazety" syna Wałęsy, zasiadającego w sejmie z ramienia PO, śledzono pod zarzutem "prania brudnych pieniędzy". Kompromitujące informacja starano się rzekomo również zbierać o liderach opozycji: Donaldzie Tusku, Grzegorzu Schetynie, Konstantym Miodowiczu i Mirosławie Drzewieckim z PO, oraz o szefie PSL Waldemarze Pawlaku.
Janusz Kaczmarek miał w czasie przesłuchania oskarżać ministra sprawiedliwości o manipulowanie mediami. Według słów byłego ministra MSWiA Ziobro dysponował nie dwoma, ale trzema telefonami komórkowymi. Telefonował do dziennikarzy, by "wznowić" sprawy, których nie chcieli podjąć prokuratorzy, np. ze względu na przedawnienie. Następnie organizował konferencję prasową i prokuratura musiała rozpocząć śledztwo na podstawie doniesień prasowych.
Przykładem, który opisuje „Gazeta” ma być przedawniona sprawa wykształcenia Aleksandra Kwaśniewskiego. Z informacji ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że Zbigniew Ziobro współpracował z częścią redaktorów i dziennikarzy. Janusz Kaczmarek w czasie posiedzenia komisji podał nazwiska tych osób.
Ponadto poinformował, że uczestniczył w przynajmniej kilkunastu spotkaniach z udziałem premiera, na których referowano śledztwa dotyczące "układu". Oprócz Ziobry główną rolę odgrywał w nich szef ABW Bogdan Święczkowski.
"Gazeta" zastrzega, że informacje pochodzą z nieoficjalnych źródeł.
Więcej na ten temat w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”.
J.R.