
Foto: Thinkstock
Jak dowiedzieliśmy się od Ryszarda Smolińskiego, zastępcy naczelnika Wydziału kontroli i bezpieczeństwa produktów w Inspekcji Handlowej we Wrocławiu, przy rozbieżnościach między nazwą towaru a jego składem nie można od razu mówić o oszustwie. Producenci nie produkują wprawdzie w 100 proc. takiego towaru, na jaki wskazuje jego nazwa, jednak są obowiązani zamieszczać na opakowaniu informację o składzie. Inną sprawą jest to, że w pewien sposób wprowadzają konsumenta w błąd. Sprawdziliśmy, przy zakupie których produktów powinniśmy szczególnie uważnie czytać etykiety ze składem.
Mięso i wędliny
Na opakowaniu parówek znajdują się zachęcające obrazki cieląt, nazwa „Cielaczki” również kojarzy się z zawartością cielęciny w składzie, jednak cielęciny w parówkach jest zaledwie 2% - to standardowy przykład na niemówienie całej prawdy. Do parówek, jak i do wielu innych wędlin, dodawany jest bowiem MOM – „mięso” oddzielone mechanicznie, czyli tłuszcz i skórki.
Nabiał
Podobnie dzieje się chociażby z serami, które tak naprawdę są produktami seropodobnymi. Nie są bowiem produkowane z mleka, ale z tłuszczu palmowego. Producenci oszukują też na produktach pochodzenia koziego lub owczego – dodają do nich mleko krowie, na które wiele osób jest uczulonych.
Zobacz także: | |
![]() Pij kawę z mlekiem, ale nie jedź na integrację |
Soki
Kolejne na liście są nektary, wciskane klientom zamiast soków (produkowane z koncentratu rozcieńczonego wodą). Oszukiwani jesteśmy także na syropach owocowych, które dodajemy do wody lub herbaty, wierząc w ich antygrypowe działanie. Niestety, do babcinej receptury im daleko, ponieważ składają się głównie z cukru z dodatkiem chemii i sztucznych barwników.
Przyprawy
Według Smolińskiego, obecnie oszustwa najczęściej wykrywa się w przyprawach. Jedna z firm – producent oregano – napełnia opakowania głównie łodyżkami zamiast liści. Wiele firm do mieszanek przypraw sypie przede wszystkim tanią sól, a ziół i przypraw jest w nich jak na lekarstwo.
Pieczywo
Inspekcja Handlowa podaje, że niektórzy producenci wypieków, zamiast droższej mąki ziemniaczanej, dodaje do nich maniok. Należy też uważać na z pozoru zdrowy chleb, który w rzeczywistości wcale nie jest produkowany z mąki razowej, a dla zachowania odpowiedniego koloru barwiony jest karmelem. Lekki i puszysty chleb może być z kolei oznaką, że producent zamiast zakwasu dodał do niego sztucznych środków spulchniających, na które wielu z nas jest uczulonych.
![]() | »Reklamacja przy zakupach grupowych |
Mniej za więcej
Producenci oszukują też na gramaturze produktów. Sprzedają glazurowane wodą mrożone ryby, z których po rozmrożeniu zostaje zaledwie połowa masy. W dodatku wykorzystują fakt, że konsumenci przez lata przyzwyczaili się, iż niektóre produkty mają pewną standardową masę. Teraz jednak stosuje się tzw. „downsizing”, czyli pomniejszanie zawartości produktu. Czekolada bąbelkowa wcale nie ma 100 gram, jak jej jednolity odpowiednik, a kosztuje tyle samo. Podobnie opakowanie lodów – mimo że wydaje się duże, nie zawiera jednego litra, a jedynie 850 ml. Producenci wymyślają najróżniejsze opakowania, które wizualnie sprawiają wrażenie dużych, a w rzeczywistości zawierają bardzo mało produktu. Mniejsza masa na szczęście nie zagraża naszemu zdrowiu, a co najwyżej portfelowi.
Ryszard Smoliński zapewnia jednak, że jakość produktów w ostatnim czasie nieco się poprawiła. Może to być wynikiem kontroli DNA, które inspektorat przeprowadza cyklicznie. Do wielu kontroli dochodzi też w wyniku skarg konsumentów. Pewne jest jedno: nie jesteśmy w stanie zapanować nad wszystkim, co jemy. Ważne jednak, aby uważnie czytać etykiety i nie dać się nabrać na typowe sztuczki producentów.
Justyna Niedbał
Bankier.pl