Wysoka inflacja cenowa nie jest wyłącznie polskim problemem. W wielu innych krajach świata siła nabywcza pieniądza także spada w dwucyfrowym tempie, ale niestety nasz kraj zajmuje dość wysoką pozycję na „inflacyjnej liście przebojów”.


W marcu 2023 roku inflacja CPI obniżyła się do 16,1% względem 18,4% odnotowanych w lutym, gdy była najwyższa od grudnia 1996 roku. Według ekonomistów w kwietniu ma się ona obniżyć w pobliże 15% i następnie maleć do ok. 10% pod koniec roku. Oznacza to, że wzrost cen nadal będzie bardzo szybki, aczkolwiek wyraźnie wolniejszy niż w poprzednich 12 miesiącach.
Dopiero deflacja – czyli wzrost siły nabywczej pieniądza – oznaczałaby spadek cen w sklepach. Na to się jednak nie zanosi, ponieważ wszędzie na świcie inflacja oznacza drogę w jedną stronę. Siła nabywcza fiducjarnego pieniądza nieustannie zmierza bowiem do zera, czego przejawem są rosnące w długim terminie ceny. Idą one w górę raz wolniej, raz szybciej (a czasem – jak teraz – znacznie szybciej), ale kierunek zasadniczo jest jeden: w górę.
Inflacja a sprawa Polska
Wśród polityków i ekonomistów nie słabnie dyskusja o tym, w jakim stopniu inflacja jest skutkiem oddziaływania efektów zewnętrznych (covidowe stymulanty w USA i UE, wojna na Ukrainie, ceny surowców, etc.), a w jakim stopniu „zawdzięczamy” ją czynnikom krajowym. W tym artykule nie zamierzam roztrząsać tego problemu, ograniczając się do stwierdzenia, że w ostatnich miesiącach istotną rolę odgrywały zarówno szoki zewnętrzne, jak i proinflacyjna polityka rządu oraz banku centralnego prowadzona przez ostatnie kilka lat.
Przeczytaj także
Jeśli jednak inflacja jest w przeważającej mierze „importowana” do Polski, to w innych krajach powinna ona być zdecydowanie wyższa niż u nas. Z kolei jeśli jest ona produktem czysto krajowym, to w reszcie świata obserwowalibyśmy względnie niskie wskaźniki inflacyjne. A zatem jak jest w istocie?
Polska zajęła 32. pozycję na 174 krajów świata, dla których dysponujemy w miarę aktualnymi danymi (tj. nie starszymi niż styczeń 2023) o inflacji konsumenckiej (CPI). Znaleźliśmy się więc grupie 20% krajów o najwyższej inflacji na świecie. Na szczęście do czołówki owej niechlubnej listy jest nam jeszcze daleko. Oficjalne wskaźniki inflacji dla Libanu, Wenezueli, Syrii czy Argentyny przekraczają bowiem 100% w skali roku. Kolejna grupa licząca 16 krajów (od Zimbabwe po Rwandę) zmaga się z galopującą inflacją rzędu 30-90%. Z państw względnie „cywilizowanych” znajdziemy tu Turcję (50%).
Następnie mamy grono 14 państw z inflacją w granicach 15-30%. I tu obok Polski trafiła spora grupa naszych bliższych i dalszych sąsiadów: Węgry (25,2%), Ukraina (21,3%), Łotwa (17,3%), Litwa (16,6%) oraz Estonia (15,3%) i Czechy (15%). Tuż obok mamy jeszcze Słowację z wynikiem 14,8%. Widać zatem, że inflacyjna gorączka ogarnęła prawie wszystkie kraje naszego regionu i to niezależnie od tego, czy posługują się własną walutą, czy też należą do strefy euro.
Przeczytaj także
W kolejnych 27 jurysdykcjach koszyk dóbr konsumpcyjnych (CPI) drożeje w tempie 10-15%. W tym gronie mamy już duże gospodarki rozwinięte: Szwecję (10,6%) oraz Wielką Brytanię (10,1%), a także często porównywane do nas Chile (11,1%). Później pojawia się liczna grupa 66 krajów z inflacją w przedziale 5-10%, gdzie łapie się liczna grupa gospodarek zachodnioeuropejskich, łącznie z Niemcami (7,4%) i Francją (5,7%) jak i całą strefą euro (6,9%).
Następnie istnieje grupa 30 krajów z inflacją wyraźnie podwyższoną (od 3% do 5%), gdzie znajdziemy m.in. Izrael i USA (po 5%), Brazylię (4,7%), Grecję (4,6%), Kanadę (4,6%), Koreę Płd. (4,2%) oraz Rosję (3,5% z zastrzeżeniem co do wątpliwej wiarygodności tych statystyk), Hiszpanię (3,3% i tu podobne zastrzeżenie jak w przypadku Rosji) oraz Japonię (3,2%).
Na koniec mamy 19 państw, w których wskaźnik inflacji CPI mieści się w przedziale na ogół uznawanym za przyzwoity (czyli 0-3%). Z istotnych gospodarek znajdziemy tu Szwajcarię (2,9%, najniższa inflacja w Europie), Arabię Saudyjską (2,7%), Tajlandię (2,8%) oraz Tajwan (2,4%).
Osobnym przypadkiem są Chiny, w których na skutek kombinacji kilku czynników oficjalnie inflacji praktycznie nie ma – bo za taki wynik należy w tym kontekście uznać 0,7% rdr zaraportowane za marzec 2023 r..
Wskaźniki nie wszystko ci powiedzą
Pomimo głośno i szeroko dyskutowanej kwestii dezinflacji, polska inflacja należy do jednych z wyższych na świecie, aczkolwiek (na szczęście!) sporo nam brakuje do światowych rekordzistów. Warto tu jednak poczynić kilka istotnych zastrzeżeń. Po pierwsze, na skutek różnego rodzaju ingerencji władz (typu ceny maksymalne, rekompensaty wysokich cen energii, zmiany stawek VAT, ceny urzędowe, itp.) wskaźniki cen niekoniecznie oddają faktyczne tempo spadku siły nabywczej pieniądza (czyli inflacji).
Po drugie, inflacyjne fale są zjawiskiem cyklicznym. Przez poprzednie dwa lata inflacja niemal wszędzie na świecie rosła, by od jesieni (w Europie od zimy) zacząć spadać. Tyle że teraz w zależności od kraju maleje ona w różnym tempie – i przede wszystkim – z różnych poziomów.
Po trzecie, w tym cyklu ogromne znaczenie ma efekt bazy – czyli skokowego wzrostu cen paliw, energii i żywności wiosną 2022 roku. Teraz odnosimy się właśnie do tych „podbitych” cen, przez coroczna dynamika wskaźników inflacyjnych w wielu krajach szybko maleje.
Aby ocenić wielkość inflacji w poszczególnych krajach, tak naprawdę powinniśmy wyciągnąć wieloletnią średnią i skorygować ją o „czynniki instytucjonalne” – czyli urzędowe machlojki wskaźnikami cen, których dopuszczają się władze rozmaitych „republik bananowych” ( i nie tylko). Jednakże nawet taka analiza nie dostarczyłaby ani jednego kraju, który w naprawdę długim terminie (liczonym w dekadach) mógłby się poszczycić stabilnym pieniądzem. Ten odszedł w zapomnienie przeszło sto lat temu, gdy na skutek I wojny światowej świat odszedł od standardu złota, a system bankowy oparty o rezerwę cząstkową zatracił fizyczne ograniczenia w emisji pieniądza.
























































