Japońska inflacja CPI w listopadzie osiągnęła najwyższy poziom od przeszło 30 lat, nasilając oczekiwania na zmiany w polityce pieniężnej Banku Japonii.


Indeks cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) w Japonii wzrósł w październiku o 3,8% rdr w stosunku do 3,7% odnotowanych miesiąc wcześniej – poinformowali rządowi statystycy. Jest to najwyższa roczna dynamika tego wskaźnika od stycznia 1991 roku. To także odczyt nieco wyższy od 3,7% oczekiwanych przez większość ekonomistów.


Inflacja bazowa –w warunkach japońskich jest to wskaźnik po wyłączeniu cen nieprzetworzonej żywności – wyniosła 3,7% i była najwyższa od grudnia 1981 roku. Już ósmy miesiąc z rzędu wskaźnik ten przewyższał cel inflacyjny Banku Japonii.
Japonia długo opierała się globalnej presji inflacyjnej. Jeszcze pod koniec 2021 roku mój redakcyjny kolega Maciej Kalwasiński pisał o „krainie zerowej inflacji”. Podczas gdy kraje Zachodu zmagały się z inflacją niewidzianą od kilku dekad, to japoński CPI pozostawał przyklejony do zera. I to pomimo błyskawicznie rosnących cen paliw i energii.
Relatywnie wysoka (choć wciąż niska jak na światowe standardy) inflacja CPI stawia w bardzo kłopotliwym położeniu decydentów w Banku Japonii. Prezes Kuroda od dekady prowadzi skrajnie ekspansywną politykę pieniężną, chcąc napędzić wzrost cen w jednym z najdroższych krajów świata. Gdy to się wreszcie udało, to Bank Japonii nie zatrzymał drukarek i na grudniowym posiedzeniu nawet zwiększył miesięczny limit programu skupu obligacji (QE, zwanego potocznie „drukowaniem pieniędzy”).
Tyle tylko, że na tym samym posiedzeniu japońskich władz monetarnych zapadła decyzja o de facto podwyżce stóp procentowych na długim końcu krzywej terminowej. Polityka kontroli krzywej terminowej (YCC) od miesięcy poddawana jest rynkowemu testowi. Inwestorzy nie chcą kupować papierów o niemalże zerowej rentowności, skoro analogiczne obligacje rządu USA oferują ok. 3,7% YTM.
Wysoka i „uparta” inflacja jest obecnie największą zmorą bankierów centralnych na świecie, którzy przez poprzednie lata usilnie pracowali nad… podniesieniem inflacji. Teraz muszą zmierzyć się z potworem, którego sami hodowali. Problem w tym, że wysokiej inflacji towarzyszy zwalniający wzrost gospodarczy – w Europie jest to już najprawdopodobniej recesja. W Japonii PKB w III kwartale odnotował spadek o 0,8% w ujęciu annualizowanym.
W takich warunkach dalsze zaostrzanie polityki pieniężnej (a w przypadku Japonii początek jej normalizacji) grozi poważnym kryzysem gospodarczym. Z drugiej strony zezwolenie na utrzymanie tak szybkiego wzrostu cen grozi „odkotwiczeniem się” oczekiwań inflacyjnych ludności i dalszym szybkim spadkiem siły nabywczej pieniądze emitowanego przez banki centralne. W takich warunkach klasyczne podręczniki prowadzenia polityki monetarnej zalecają dalsze podnoszenie stóp procentowych pomimo groźby wywołania w ten sposób głębokiej recesji.