SPOILERY"Indiana Jones i..." znak stop? Film miał być żyłą złota, a wyszła klapa. Disney wtopił grube miliony dolarów

Agata Wojciechowska2023-07-09 14:00, akt.2023-07-10 09:18redaktor
publikacja
2023-07-09 14:00
aktualizacja
2023-07-10 09:18

Kapelusz, bat i tajemnica. Nowy "Indiana Jones i Artefakt Przeznaczenia" miał być dla Harrisona Forda pożegnaniem z rolą, która przeniosła go w poczet legend, a dla Disneya żyłą złota i zaprezentowaniem następcy dla szalonego na punkcie zagadek archeologa. Został, no cóż... dług - i wobec widzów, i wobec budżetu. 

"Indiana Jones i..." znak stop? Film miał być żyłą złota, a wyszła klapa. Disney wtopił grube miliony dolarów
"Indiana Jones i..." znak stop? Film miał być żyłą złota, a wyszła klapa. Disney wtopił grube miliony dolarów
fot. Image Capital Pictures / / Film Stills

Rok 1969. USA i ZSRR rywalizują w wyścigu do gwiazd. Indiana Jones jest zbulwersowany wieścią, że do wysforowania się przed Moskwę, Waszyngton werbuje dawnych nazistów. W tym momencie na scenę wkracza tajemniczy artefakt, który może zaważyć nie tylko na wspomnianym wyżej wyścigu, ale też - jak zwykle - na losach świata. Brzmi obiecująco i niestety na tym koniec.

Legendarna ucieczka przed toczącym się głazem, strzał do wymachującego szablą arabskiego wojownika lub scena z Hitlerem w "Ostatniej Krucjacie" - to ikony kina przygodowego, do których przyzwyczaił nas Indiana. Zresztą nie tylko. Cała "stara" trylogia o przygodach ekscentrycznego archeologa, który przybrał imię swojego psa (miał on uratować go przed grzechotnikiem), to obowiązkowe wakacyjne seanse. Zapewne na tym właśnie chciał zagrać Disney, wypuszczając piątą i ostatnią - przynajmniej dla Forda - część. 

Reklama

Strata sięgająca milionów dolarów

Po pierwszym weekendzie w kinach szefowie Disneya mogli osiwieć. Przychód z biletów z "Indiany Jonesa" wyniósł zaledwie 130 mln dolarów (60 mln dolarów w USA i 70 mln dolarów reszta świata). Słaba sprzedaż i w większości niepochlebne oceny mogą tylko sugerować, że film będzie raczej notował spadki. 

Już za tydzień na duży ekran wkracza kolejna ekranizacja "Mission Impossible", a po piętach depczą mu takie produkcje jak "Barbie" czy "Oppenheimer". Z tych nowości można wnioskować, że raczej "Indiana Jones" może nie zarobić nawet 400 mln dolarów z biletów, z czego co najwyżej połowa trafia do wytwórni. To oznacza, że Disney będzie poważnie w plecy. Zgodnie z szacunkami zainwestował bowiem w film 330 mln dolarów (m.in. w tworzenie scen z młodszą wersją Indiany Jonesa dzięki AI na podstawie poprzednich części). Do tego trzeba doliczyć koszt kampanii marketingowej, która miała zamknąć się w 100 mln dolarów. 

Disney ledwo zipie? Co film, to rozczarowanie

Kiedy widzowie już myślą, że nie można tego bardziej zepsuć, wchodzi Disney i mówi "potrzymaj mi to bezalkoholowe piwo i majonez light". Wtapia pieniądze na lewo i prawo, jakby miał ich drukarnię pod którymś z Disneylandów. I tak w tym tylko roku:

"Ant-Man i Osa: Kwantonomia" - wydano 200 mln dolarów, sprzedano biletów (a więc jeszcze jest to do podziałów z kinami) za 476 mln dolarów,

"Mała Syrenka" - wydano 250 mln dolarów, sprzedano biletów (a więc jeszcze jest to do podziałów z kinami) za 526 mln dolarów (o tym, dlaczego tak się stało, napisaliśmy w artykule "Mała syrenka we włosach za 150 tys. dolarów. Jest niby różnorodnie, ale czy była nam potrzebna kolejna wersja?").

Jedynym filmem, który w tym roku dał zarobić studiu, to "Strażnicy Galaktyki 3", na który wydano 250 mln dolarów, a zebrali z biletów 835 mln dolarów. Jeśli liczyć przełom 2022 i 2023, to można byłoby podciągnąć jeszcze drugą część "Avatara", który zebrał gigantyczną sumę 2,3 mld dolarów. 

Opowieść o czasie i starości

Film ten niesie ze sobą masę smutku. Widz dowiaduje się, że ulubiony archeolog traci syna w Wietnamie, odchodzi od niego żona, a jedyne, co mu pozostaje - kariera naukowa, już nie taka genialna, bo sala wykładowa świeci pustkami (w końcu liczy się tylko kosmos), zostaje przerwana przez emeryturę. Wtedy zmartwychwstaje pomysł o poszukiwaniach wehikułu czasu, który miał skonstruować sam Archimedes. 

Godnie żegna się z postacią jedynie sam Harrison Ford (blisko 81-letni) i John Williams, który unieśmiertelnił go w jakże wpadającej w ucho ścieżce dźwiękowej, a więc dwie stałe, które przewijały się w filmach od początku. To oni wyciągnęli ten film za uszy. W miarę dobrze wyszły także wstawki CGI, które przenosiły widzów i sędziwego Indiego w czasy świetności, a więc w przeszłość. Uroku nie sposób także odmówić schwartz charakterowi Madsowi Mikkelseonowi (gra Jurgena Vollera, niedawnego nazistę, który znalazł się pod opiekuńczymi skrzydłami USA, ale marzy o reanimacji Rzeszy). 

Nie szczędzono pieniędzy na scenografię, co też na szczęście widać. Zdjęcia na Sycylii, w Fez w Maroku, w Glasgow w Szkocji czy Londynie dodają filmowi nieodpartego uroku. 

Co było nie tak w "Indianie Jonesie i Artefakcie Przeznaczenia"?

Zaczynając od początku - tak naprawdę zabrakło dobrego scenariusza. Zupełnie jak w "Pierścieniach Władzy". Bohaterowie zdają się działać chaotycznie: Indiana Jones momentami wydaje się być poważnie pogrążony w geriatrycznych odmętach niepamięci, a młodzież - która była szykowana na jego następców przez showrunnerów - tylko irytuje (jak Shia LaBeouf w "Królestwie Kryształowej Czaszki"). Gdy np. Helena, wnuczka starego druha Indiany, która staje się jego towarzyszką przez tę podróż, wysadza łódź, to z radość aż podskakuje. Podobnie podskakuje widz, ale z powodu żenady. Puentuje to Harrison Ford, wypowiadając kwestię, że jego przyjaciele zostali brutalnie zamordowani. Pozostały jedynie pościgi, ale nimi nie zarobi się w takiej produkcji, zważywszy na konkurencję, tj. "Szybcy i wściekli". 

Jest to jednak i tak film lepszy niż "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", w której widzowie dostali papkę zrobioną ze śmiesznych scen, tj. lodówkowy schron atomowy, statek kosmiczny czy latanie na lianach/wężach z małpami. 

To film "jadący po nostalgiach", który chciał być jak "Top Gun: Maverick", gdzie Tom Cruise wyrusza w ostatnią misję, a wyszedł "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" Amazona. Obie produkcje miały olbrzymie budżety, wierny fandom, znane od lat uniwersum, więc niemal gotowy przepis na sukces finansowy, a doprowadzili do dwóch tak potężnych klap.  

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita. 

Źródło:

Redaktor działu newsroom w portalu Bankier.pl. Absolwentka historii, którą studiowała dłużej niż statystyczny student, ale za to przeszła przez kilka uniwersytetów, w tym uczelnię w Edynburgu. Swoje życie zawodowe rozpoczęła dziesięć lat temu z portalem Bankier.pl. Później współpracowała z licznymi redakcjami, pisząc dla "Gazety Wrocławskiej", nagrywając dla Polskiego Radia i - ku zgorszeniu niektórych - kreując rzeczywistość w "Fakcie". Na pewno nie napisze nic o WIG20, a jeśli już to tylko w kontekście plotek, pogłosek czy domysłów. Dla czytelników siedzi nocami, oglądając seriale, podliczając gaże, czytając książki, śledząc nietypowe aukcje czy podróżując palcem po mapie. Nienawidzi wyrazu “dedykowany”, przeciw któremu prowadzi osobistą krucjatę w internecie. Telefon: 502 924 211

Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (32)

dodaj komentarz
podatnik-
Tak trudno napisać: nie zarobi tak dużo jak planowała wytwórnia. O dołożeniu trzeba zapomnieć! Ciekawe jakie wyniki pomiędzy Odrą a Bugiem?
secundus
film ma za mało woke, wyobraźcie sobie, jak marne miałby wyniki, gdyby nie woke propaganda....
/spit

S.
zops
Filmy są już przestarzałe. Czas na nową grę.
gronostaj
Bez przesady. Da się to oglądać.
Jedna z nielicznych ciekawych pozycji w kinie w tym roku.
zops
W formie gry lepiej by wyglądało.
go_ral
cieszy to ze Disney a mam nadzieje ze rownie netflix przejada sie na tej swojej propagandzie woke, me too, blm, lgbt
okiemprzyrodnika
To film, który oglądają osoby mające 30 - 50 lat. To dla nich. Jak Stranger Things.

Dziś idziemy do kina, wychowałem się na Parku Jurajskim i Indiana Jones. Dzięki nim decydowałem czy być archeologiem czy biologiem/paleontologiem. Wybrałem to drugie. I to właśnie dzięki tym filmom zawdzięczam super zawód i satysfakcje, bo
To film, który oglądają osoby mające 30 - 50 lat. To dla nich. Jak Stranger Things.

Dziś idziemy do kina, wychowałem się na Parku Jurajskim i Indiana Jones. Dzięki nim decydowałem czy być archeologiem czy biologiem/paleontologiem. Wybrałem to drugie. I to właśnie dzięki tym filmom zawdzięczam super zawód i satysfakcje, bo nie chodzę do pracy tylko zajmuje się hobby.
boomer88
Gdyby parterka Indiany byla trans murzynka, to bylby sukces, a tak...
pagodzik
Ja się nie znam, ale się wypowiem. Byłem na tym filmie i jak na obecne realia, film bardzo ciekawy. Faktycznie scena z "moi przyjaciele właśnie zostali zamordowani" jakby wyjęta z innego filmu, ale pozostałe wątki zupełnie w IndianaJonesowym stylu.
od_redakcji
Ile jeszcze kasy producenci wtopią, zanim się zorientują, że dekady prosperity kina mamy za sobą?

Powiązane: Popkultura i pieniądze

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki