Premier Mariano Rajoy nie zamierza zwrócić się po unijne wsparcie. Tym samym Europejski Bank Centralny na razie pozostanie poza rynkiem. Takie rozstrzygnięcie rozczarowało inwestorów.
Premier Mariano Rajoy powiedział wczoraj, że Hiszpania nie potrzebuje unijnego wsparcia. Takie stanowisko madryckiego rządu stanowi rozczarowanie dla rynków finansowych ze względu na czerwone światło dla Europejskiego Banku Centralnego. Frankfurcka instytucja może zacząć działać na rynku obligacji dopiero pod warunkiem, że Hiszpania zgłosi się po pomoc.

Źródło: Jupiterimages / Pixland / Thinkstock
Dotychczas hiszpańskie obligacje prezentują się stabilnie. Wczoraj rentowność oddaliła się od newralgicznej bariery 6 proc. Obecnie rentowność papierów wynosi 5,77 proc. Sytuacja może jednak ulec zmianie ze względu na napływające wiadomości, które nie poprawiają notowań Hiszpanii.
Rozczarowaniem było zrewidowanie szacunków deficytu budżetowego. Według najświeższych wyliczeń przed rokiem deficyt wyniósł 9,4 proc. produktu krajowego brutto wobec 8,9 proc. ocenianych wcześniej. Natomiast tegoroczny deficyt ma wynieść 7,4 proc. PKB, chociaż wcześniej oceniano go na tylko 6,3 proc. PKB.
Kolejnym powodem niezadowolenia jest raport Moody’s Investors Service. Agencja oceniła potrzeby kapitałowe hiszpańskich banków na nawet 105 mld euro. To niemal dwukrotnie więcej niż rządowe szacunki. Ewentualne pogłębienie kryzysu sektora bankowego znacząco utrudni Madrytowi naprawę finansów publicznych.
Ponadto kondycja gospodarki pozostaje opłakana. PKB w tym roku ma zmaleć o 1,5 proc. Stopa bezrobocia nieubłaganie zbliża się do 25 proc. Obecnie bez pracy pozostaje aż 4,7 mln ludzi.
Dzisiaj wydaje się, że konieczność udzielenia wsparcia Hiszpanii jest tylko kwestią czasu. Jeżeli rentowność obligacji zacznie ponownie rosnąć Mariano Rajoy ugnie się pod presją rynku. Takie rozstrzygnięcie będzie oznaczało wejście EBC na rynek, na co czekają inwestorzy.
Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl
























































