Informacje o planach nalotów na rebeliantów Huti w Jemenie, które szef Pentagonu Pete Hegseth przekazał na czacie grupowym z udziałem dziennikarza, pochodziły z tajnych dokumentów - podał „Washington Post”, powołując się na dowody zgromadzone w wewnętrznym dochodzeniu. Przeczy to zapewnieniom Hegsetha i Białego Domu.


Harmonogram uderzeń na pozycje bojowników Huti, jaki Hegseth zamieścił na grupowym czacie w aplikacji Signal – w którym omyłkowo uczestniczył redaktor naczelny „The Atlantic” Jeffrey Goldberg – pochodziły z emaila wysłanego przez dowódcę sił USA na Bliskim Wschodzie, gen. Erika Kurillę. Opatrzył on wiadomość wysłaną zabezpieczonym kanałem klauzulą SECRET/NOFORN, uznając ją za tajną i nieprzeznaczoną dla obcokrajowców - podkreśla „Washington Post”.
Takie informacje miał zgromadzić inspektor generalny Pentagonu, który prowadzi dochodzenie w sprawie „Signalgate” na wniosek kongresmenów. Jak dotąd zarówno sam Hegseth, jak i Biały Dom utrzymywali, że podane na czacie informacje nie były tajne. To samo powtórzył w ubiegłym tygodniu w Senacie również twórca czatu, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz, który stracił swoje stanowisko w następstwie afery.
Mimo nowych doniesień, Pentagon nadal podtrzymuje swoją wersję.
- Ministerstwo podtrzymuje swoje wcześniejsze oświadczenia: żadne informacje niejawne nie zostały udostępnione za pośrednictwem Signala – powiedział gazecie rzecznik Sean Parnell. - Jak wielokrotnie powtarzaliśmy, nikt nie wysyłał planów wojennych SMS-em, a sukces ostatnich operacji Departamentu – od operacji Rough Rider (uderzenia na Hutich-PAP) po operację Midnight Hammer (uderzenia na Iran) – dowodzi, że nasze bezpieczeństwo operacyjne i dyscyplina są na najwyższym poziomie – dodał.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
Osk/ san/