Sobotni „New York Times” donosi, że bank Goldman Sachs był zamieszany w operacje, które pozwoliły zafałszować greckie statystyki dotyczące długu publicznego. Dzięki temu Grecja została dopuszczona do strefy euro. Dziś wszyscy z wyjątkiem bankierów Goldmana tego żałują.
Według gazety transakcje, które pomógł zaaranżować Goldman Sachs, umożliwiły redukcję długów Grecji (przynajmniej na papierze wysłanym do Brukseli) o kilka miliardów euro. „New York Times”, powołując się na anonimowych bankierów pisze, że grecki dług potajemnie zamieniono na swoiste transakcje swapowe, w ramach których w zamian za gotówkę rząd Grecji zrzekał się kilkuletnich przyszłych wpływów parapodatkowych (chodzi o dochody czerpane z lotnisk, autostrad i tamtejszego lotto). Według informacji NYT Goldman Sachs na prowizjach od transakcji z roku 2001 miał zarobić 300 mln $.
Dzięki zaawansowanej inżynierii finansowej zobowiązania te nie zaliczały się do długu publicznego, co pomogło Atenom zagościć w Eurolandzie, pomimo niespełnienie kryteriów z Maastricht (limit 60% PKB dla długu publicznego i 3% PKB dla deficytu finansów publicznych). Należy jednak przypomnieć, że Grecja (tak jak i Włochy) nawet po ukrytych manipulacjach z długiem w ogóle nie powinna znaleźć się w Eurolandzie ze względu na zbyt wysoki dług publiczny.
Sprawa powoli wychodzi na jaw, gdy inwestorzy obawiający się bankructwa Grecji zaczynają wnikliwiej przyglądać się greckim danym statystycznym. Wątpliwości budzą zwłaszcza zaskakujące powyborcze rewizje takich wskaźników jak PKB czy deficyt budżetowy. Ten ostatni w tym roku ma sięgnąć 12,7% PKB przy całkowitym (oficjalnym) zadłużeniu kraju przekraczającym 112% produktu krajowego brutto. W związku z tym tylko w tym roku grecki rząd musi pożyczyć od inwestorów przeszło 50 miliardów euro.
„Jeśli rząd chce oszukać, to oszuka” – puentuje Garry Schinasi z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, cytowany przez nowojorską gazetę.
Problem w tym, że kolejni greccy politycy oszukujący Komisję Europejską oraz inwestorów teraz zwracają się z prośbą o pomoc (choć oficjalnie temu przeczą) w pożyczeniu pieniędzy potrzebnych na rozdęte ponad granice przyzwoitości wydatki socjalne. Europejscy politycy stoją więc przed trudnym wyborem. Albo na ratunek Grecji wyłożą dziesiątki miliardów euro, wyciągnięte z kieszeni własnych obywateli, albo umywając ręce przyczynią się do bankructwa tego śródziemnomorskiego kraju. Byłby to pierwszy taki przypadek w historii unii monetarnej i zapewne wywołałby kaskadę kolejnych upadłości wśród krajów PIIGS (Portugalia, Irlandia, Włochy, Grecja i Hiszpania). A to byłby już poważny, jeśli nie śmiertelny problem dla całej strefy euro i projektu postępującej integracji gospodarczej.
K.K.
Więcej na ten temat w artykule: „Wall St. Helped to Mask Debt Fueling Europe’s Crisis” w gazecie „The New York Times”.
