Analitycy banku Goldman Sachs ostrzegają, że za 20 lat wyczerpią się znane złoża złota, a nowych odkryć brakuje. Czy to oznacza, że za dekadę królewski metal stanie się niedostępny? Nic z tych rzeczy, ale timing raportu Goldmana jest znaczący.


Z raportu Goldman Sachs wynika, że rok 2015 będzie rekordowy pod względem wydobycia złota i że od przyszłego roku kopalnie będą z roku na rok dostarczać coraz mniej żółtego metalu. Co więcej, nie będzie to jedynie cykliczny regres wywołany cięciem budżetów inwestycyjnych w spółkach wydobywczych wywołanych spadkiem cen złota z lat 2012-14.
Eksperci Goldmana wprost piszą o „Peak Gold”, poprzez analogię to modnego jeszcze kilka lat temu „Peak Oil” – czyli teorii o nadchodzącym nagłym spadku podaży ropy naftowej. Jednakże w przypadku złota ryzyko ograniczenia wydobycia wygląda bardziej przekonująco. Pomimo ogromnych nakładów inwestycyjnych w czasie cenowego boomu z lat 2000-11 wielkość odkrywanych złóż maleje.
Peak Gold? Goldman Calculates There Is Only 20 Years Of Gold Supply Left. http://t.co/PSMhjC3uej pic.twitter.com/9gbaiof4Iu
— Casey Research (@caseyresearch) marzec 31, 2015
W 2013 roku odkryto pokłady zawierające zaledwie 10 mln uncji czystego złota wobec 140 mln oz. w rekordowym roku 1995. Ponadto nowe złoża są znacznie uboższe od obecnie eksploatowanych i na ogół zalegają głębiej, co wiąże się z wyższymi kosztami wydobycia. Jeśli trend się nie odwróci, to za ok. 20 lat wyczerpie się całe „wydobywalne” złoto pod powierzchnią Ziemi.
Czy zabraknie złota?
Wydobycie złota maleje już od kilku lat w takich krajach jak RPA, USA, Australia, Kanada czy Peru. Wśród głównych producentów tylko Chiny i Rosja zdołały zwiększyć produkcję, ale nieoficjalnie mówi się, że w obu przypadkach urobek pozostaje w kraju i zamiast na rynek trafia do banku centralnego.
Z twardymi danymi na temat eksploracji i wydobycia nie sposób polemizować, lecz z dużą ostrożnością podchodzę do raportów głoszących „koniec” czegokolwiek: złota, ropy, miedzi czy nawet dolara (tego ostatniego raczej nie zabraknie, gorzej może być z jego siłą nabywczą). Mam jeszcze świeże wspomnienia z wieszczonego w latach 2006-08 „peak oil”, podczas gdy od kilku miesięcy świat dusi się od nadmiaru „czarnego złota”. Starsi czytelnicy zapewne pamiętają też raport „Klubu Rzymskiego”, który w roku 1972 modelował wyczerpanie zasobów ropy do roku 2001.
Jak wszystkie tego typu „maltuzjańskie” projekcje, także ta okazała się nietrafiona. Takie opracowania na ogół nie biorą pod uwagę postępu technicznego i ludzkiej pomysłowości pozwalającej na efektywniejsze wykorzystanie rzadkich zasobów i znajdowanie dla nich dostępnych substytutów.
Peak Gold nie oznacza końca złota
Nawet jeśli prognozy analityków Goldman Sachs miałyby się potwierdzić i kopalnie złota faktycznie zakończą wydobycie w roku 2035... to nic złego by się nie stało. Bo w przeciwieństwie do węgla, ropy, czy metali przemysłowych złoto (a przynajmniej jego miażdżąca większość) nie jest zużywane w procesach produkcji. Cały metal wydobyty w dziejach ludzkości (szacunkowo ok. 175 tys. ton) pozostaje dostępny: leży w skarbcach, sejfach, „bankach ziemskich” lub jest noszony jako biżuteria. I w każdej chwili może trafić na rynek: to tylko kwestia ceny.

Obecnie tzw. złom złota – czyli złoto pochodzące z recyklingu starych sztabek i biżuterii – zaspokaja ok. ¼ zapotrzebowania na królewski metal. Gdyby któregoś dnia kopalnie zostały zamknięte, to 100% popytu zostałaby zaspokojona złotem z odzysku. Zmianie uległyby tylko dwie zmienne tego równania: ilość nabywana oraz cena. Ta pierwsza zapewne byłaby niższa, a druga zdecydowanie wyższa. Ale światowa gospodarka by się od tego nie zawaliła – co najwyżej złote obrączki stałyby się towarem luksusowym, a jednouncjowy Krugerrand przestałby być dostępny dla przeciętnego inwestora.
Wolta Goldmana
Czy w takim razie powinniśmy przejść obok raportu Goldmana obojętnie i potraktować go raczej jako medialną ciekawostkę niż wskazówkę inwestycyjną? Moim zdaniem zdecydowanie nie. I to nie ze względu na wymowę analizy, lecz na jej timing. Goldman Sachs był największym – i czasami jedynym – admiratorem złota na Wall Street podczas hossy z lat 2001-11. Gdy w lutym 2013 roku Goldman obwieścił koniec hossy na złocie, kilka tygodni później ceny kruszcu uległy załamaniu, kończąc rok 2013 z największą (-28%) stratą od 32 lat. Analitycy GS odwrócili pozycję, od tamtej pory konsekwentnie prognozując spadek cen złota do 1.050 USD za uncję.
Póki co prognoza ta się nie sprawdziła, ale kurs kontraktów na złoto wyrażony w USD pozostaje w trendzie spadkowym. Dopóki nie zmienią się przepływy kapitału w skali globalnej (teraz modne są akcje, a surowce i metale szlachetne poszły w odstawkę), nie ma co liczyć na gwałtowny skok cen kruszcu. Tym niemniej pozytywny dla złota raport analityków Goldmana może być pierwszą jaskółką zwiastującą nadchodzący koniec bessy. Być może już w tym roku.