Środa przyniosła skrajne emocje na światowych giełdach. Od euforii w Tokio przez rozczarowanie we Frankfurcie po smutę w Nowym Jorku. Rynek wykazuje objawy silnego rozchwiania i z byle powodu (albo nawet bez) potrafi ruszyć o kilka procent w ciągu dnia.


Zaczęło się od giełdy w Tokio, gdzie indeks Nikkei225 wzrósł o 7,71%, zaliczając najsilniejszą zwyżkę od 7 lat. W wartościach bezwzględnych (ponad 1300 punktów) była to największy wzrost od roku 1994.
Fala optymizmu z Azji dotarła do Europy. W najlepszym momencie sesji DAX rósł o ponad 2%. Równie dobrze radziły sobie inne główne giełdy Starego Kontynentu. Radosne nastroje skończyły się, gdy na rynek zaczęli wchodzić inwestorzy z USA. Ostatecznie DAX zamknął sesję wzrostem o zalewie 0,3%.
Amerykanie rozpoczęli dzień od niewielkich wzrostów. Jednak nowojorskie indeksy szybko wróciły do poziomów z zamknięcia wtorkowej sesji, na której zyskały grubo ponad 2%. W drugiej części sesji przeważyły zlecenia sprzedaży, spychając trzy główne indeksy pod kreskę. Dow Jones stracił 239 punktów, czyli 1,45%. Była to 13 spośród 15 ostatnich sesji, podczas których DJIA wykonał ruch o ponad sto punktów. S&P500 spadł o 1,39%, a Nasdaq o 1,14%.
W gronie blue chipów negatywnie wyróżniały się papiery Apple Inc., które przeceniono o blisko 2%. Mocno dostało się także firmom naftowym: notowania Chevrona i Exxona spadły odpowiednio o 2,5% i 2%. To efekt spadku cen ropy o ponad 3%.

























































