Niestety, wygląda na to, że mało kto skorzysta z tego udogodnienia. Koszt zdobycia podpisu elektronicznego dla przeciętnego podatnika jest bowiem zbyt wysoki. Ponadto związkowcy ze skarbówki alarmują, że system e-deklaracje działa źle.
- Sformułowaliśmy wiele postulatów pod adresem Ministerstwa Finasów - mówi Stanisław Kręciproch, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych. - Mamy też zastrzeżenia co do funkcjonowania systemu e-deklaracje. Domagamy się jego korekty. Przesyłane elektroniczne druki, pracownice skarbówki muszą ręcznie wprowadzać do systemu - alarmuje.
Ale ministerstwo finansów bagatelizuje sprawę. - System e-deklaracje jest stale rozbudowywany - uspokaja Jakub Lu-tyk, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. - Poza tym jego skala działania nie jest na razie duża, stąd też trudno mówić o nadmiernym przeciążeniu pracowników obsługujących ten system. Ale związkowcy czarno widzą przyszłość systemu.
- Ten system nie jest przygotowany do tego by go stosować - podkreśla Tadeusz Ludwiń-ski, przewodniczący "Solidarności" Pracowników Skarbowych. - To ma być wygoda nie tylko dla firm, ale też dla pracowników urzędów skarbowych. A co to za wygoda, skoro deklaracje trzeba drukować i wklepywać ręcznie do komputera w urzędzie?
System oficjalnie ruszył w skarbówkach 1 stycznia, ale tylko dla firm. Drogą elektroniczną mogą one wysyłać do fiskusa 36 rodzajów deklaracji, m.in. VAT-7, VAT-UE, CIT-8. Do tego czasu przedsiębiorcy korzystali z systemu e-Poltax, który umożliwiał przesyłanie 31 deklaracji.
Od 1 kwietnia indywidualne osoby będą mógły skorzystać z nowoczesności. - Wystarczy napisać podanie do naczelnika urzędu skarbowego i zaopatrzyć się w kwalifikowany podpis elektroniczny - wylicza Jacek Gąsiorowski z wrocławskiej Izby Skarbowej. - Koszt certyfikatu karty i czytnika wynosi 300-600 zł.
To ta cena może uratować skarbówkę przed zalewem deklaracji od indywidualnych podatników.
POLSKA Gazeta Opolska
Ryszard Żabiński