REKLAMA
TYDZIEŃ Z KRYPTO

Dziś dowiemy się, ile rząd przeznaczy na podwyżki w ochronie zdrowia

2025-06-25 08:02
publikacja
2025-06-25 08:02

Ministra zdrowia Izabela Leszczyna ma poinformować w środę o wysokości kwoty na lipcowe podwyżki w ochronie zdrowia. Według wyliczeń Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych na waloryzację wynagrodzeń pracowników etatowych i kontraktowych w skali roku potrzeba ok. 18 mld zł.

Dziś dowiemy się, ile rząd przeznaczy na podwyżki w ochronie zdrowia
Dziś dowiemy się, ile rząd przeznaczy na podwyżki w ochronie zdrowia
fot. Attila Husejnow / /  Zuma Press / Forum

1 lipca to też data kolejnego gwarantowanego ustawą wzrostu minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia. Dotyczą one lekarzy, pielęgniarek, położnych, farmaceutów, diagnostów laboratoryjnych, fizjoterapeutów, ratowników medycznych i innych pracowników ochrony zdrowia. Wysokość wynagrodzenia minimalnego w ochronie zdrowia jest uzależniona od przeciętnej pensji w gospodarce narodowej w poprzednim roku oraz współczynnika pracy przypisanego do danego stanowiska.

Szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna ma przedstawić w środę szczegóły dotyczące kwoty na sfinansowanie tej waloryzacji płac.

Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która szacuje skalę tych wydatków na podstawie danych przekazanych przed podmioty lecznicze o wynagrodzeniach, miała przekazać rekomendacje w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia do 5 czerwca. Kwotę tę zatwierdza ministra zdrowia.

Do tej pory prezes AOTMiT upublicznił tylko jedną daną związaną z podwyżkami - w przypadku pracowników etatowych potrzeba w skali roku 9,1 mld zł.

Według wyliczeń Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych na zrealizowanie podwyżek dla pracowników etatowych i kontraktowych w drugim półroczu br. szpitale potrzebować będą 8,5-9 mld zł, czyli ok. 18 mld zł w skali roku.

W środę w Ministerstwie Zdrowia odbędzie się też spotkanie Prezydium Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia dotyczące wynagrodzeń w ochronie zdrowia, podczas którego posiedzenia ma zostać przedstawione stanowisko strony rządowej w tej sprawie. W rozmowach wezmą udział przedstawicieli resortu, Narodowego Funduszu Zdrowia, central związkowych oraz reprezentatywnych organizacji pracodawców.

Swoje spotkanie organizuje tego samego dnia także Zarząd Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, który będzie rozmawiał z przedstawicielami związków zawodowych i samorządów pracowników ochrony zdrowia o ewentualnym proteście. (PAP)

akar/ mark/

Źródło:PAP
Tematy
Wyjątkowa Wyprzedaż Forda. Hybrydowe SUVy już od 88 900 zł.
Wyjątkowa Wyprzedaż Forda. Hybrydowe SUVy już od 88 900 zł.

Komentarze (7)

dodaj komentarz
enthe
Żadnych podwyżek, a jak nie to do widzenia.
wizytator
Szacowana luka w NFZ w 2025 r. wyniesie do 11 mld zł, tymczasem 90% (80 mld zł) dodatkowych środków dla NFZ w latach 2022-2024 wydano na podwyżki dla medyków zgodnie z ustawą o podwyżkach w służbie zdrowia z 2017 r.

Dostępność leczenia nie wzrosła proporcjonalnie do wydatków, lekarze biorą wręcz mniej dyżurów z racji wyższych
Szacowana luka w NFZ w 2025 r. wyniesie do 11 mld zł, tymczasem 90% (80 mld zł) dodatkowych środków dla NFZ w latach 2022-2024 wydano na podwyżki dla medyków zgodnie z ustawą o podwyżkach w służbie zdrowia z 2017 r.

Dostępność leczenia nie wzrosła proporcjonalnie do wydatków, lekarze biorą wręcz mniej dyżurów z racji wyższych zarobków.

Tyle w temacie.
sammler
Też to tak widzę - wzrost (który można by już nazwać niekontrolowanym) wynagrodzeń (ale także jego ustawowa gwarancja) doprowadziły do paradoksu, że zarabiający coraz więcej lekarze chcą pracować coraz mniej. Gdyby jeszcze nie ci pacjenci (zło konieczne), to już w ogóle mieliby raj...

Tylko szkoda, że to wszystko odbywa się
Też to tak widzę - wzrost (który można by już nazwać niekontrolowanym) wynagrodzeń (ale także jego ustawowa gwarancja) doprowadziły do paradoksu, że zarabiający coraz więcej lekarze chcą pracować coraz mniej. Gdyby jeszcze nie ci pacjenci (zło konieczne), to już w ogóle mieliby raj...

Tylko szkoda, że to wszystko odbywa się naszym kosztem, którzy za ten skandal płacimy. Winnym obecnej sytuacji jest rząd PiS i PiS-owski minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (lekarz, ale - przede wszystkim - przez dekadę prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, czyli organizacji lobbingowej), który zadbał o interesy "środowiska". Ustawa o podwyżkach wynagrodzeń, stara (obecna) ustawa o sieci szpitali, zasady tworzenia kolejek itd. Kolejki nie można "przeskoczyć", choćby miało się to wiązać z symboliczną opłatą, bo przecież po co pacjent ma płacić np. 50-100 zł, jeśli pójdzie do "specjalisty" prywatnie i za 15-minutową wizytę zapłaci 300-500 zł... Prawda, że nikomu "po tamtej stronie" się to nie opłaca... Ech, ci pacjenci...

PS Zanim się oburzycie na to "przeskakiwanie" kolejki i dacie mi minusy (choć pewnie i tak dacie, bo za późno to piszę xD), spróbujcie (przynajmniej spróbujcie) zrozumieć jak to naprawdę działa. Trzeba tylko wyjść od tego, co ciągle powtarza Sośnierz (były szef Śląskiej Kasy Chorych, który bardzo aktywnie nią zarządzał): lekarzy NIE BRAKUJE. Jest to nieprawda, w której chcą nas utwierdzać sami lekarze, by tworzyć poczucie zagrożenia. Lekarzy brakuje W SYSTEMIE finansowanym przez NFZ. Gdy chcecie się umówić prywatnie CI SAMI LEKARZE są dostępni często jeszcze dziś lub jutro. Bo doprowadzono do patologicznej sytuacji, gdy POPYT jest zaspokajany wyłącznie w placówkach prywatnych (po owe 300-500 zł za kwadrans "konsultacji", gdzie szczytem technologii jest USG... bo przecież większość tych placówek w nic droższego nie zainwestuje, bo po co) lub - co na jedno wychodzi - w ramach usług komercyjnych w szpitalach (poza kontraktem z NFZ i poza systemem kolejkowym - tak, to też jest i działa). Dlaczego? Bo nikt od lekarzy niczego nie wymaga (80% jest na kontraktach, a w szpitalach chyba wszyscy poza rezydentami)! Więc to oni stawiają warunki, wykorzystując do maksimum słabe strony systemu. A słabe strony systemu to właśnie przede wszystkim system kolejkowy. NIE BYŁOBY POPYTU na usługi prywatne, gdyby można było zapłacić - np. 1/4 ich ceny - za obsługę w ramach "przyspieszonej" kolejki. I nie, nie chodzi wcale o szybsze leczenie tych, których na to stać - tak właśnie dzieje się dzisiaj gdy pacjent musi iść prywatnie (idzie TYLKO ten, którego stać - on właśnie już teraz "przeskakuje" a wręcz opuszcza kolejkę, tylko płaci za to kilka razy więcej... dla tych, którzy w kolejce JUŻ SĄ i tak nic się nie zmienia - nie sprawia to, że ich wizyta zostanie przyspieszona... kolejka jest... kolejką). Ten, którego nie stać, i tak czeka w kolejce na swoją kolej i NIC tego nie zmieni. Sytuacja pacjenta "biedniejszego" NIE ULEGŁABY pogorszeniu, tym bardziej, że przez "przeskakiwanie" kolejki rozumiemy NIE to, że pozycja osoby X spada, tylko ona pozostaje tam gdzie była, a w ZWOLNIONE miejsce (wcześniej) wchodzi (za pewną opłatą) ktoś z dalszego miejsca (może nawet i tak będący przed osobą X). Gdyby tylko taka możliwość była, ludzie by z niej korzystali (każdy, kogo stać, woli zapłacić mniej niż więcej... pozostałych zmiana by w ogóle nie dotknęła, szczególnie że dziś większość wizyt jest nieodwoływana i nawet jeśli coś się w kolejce zmienia, to nie wie o tym pacjent X... po wprowadzeniu opłaty to samym placówkom by zależało, by kontaktować się z pacjentem i szukać w jego miejsce innego, który coś dopłaci).

To NIE uzdrowiłoby sytuacji w 1 dzień, ale spowodowałoby, że popyt na prywatne konsultacje by sukcesywnie malał, a koszty dla pacjentów - którzy żyją w fikcji "nieodpłatnej" służby zdrowia - spadłyby np. 3-krotnie. Rozumiecie? POPYT by malał, więc stopniowo dostosowywałaby się do tego podaż. Nie, lekarze "nie rzuciliby papierami", bo jedynym powodem tego, że ich w systemie brakuje, jest posunięta do granic patologii sytuacja z prywatnymi "konsultacjami" (nie mam na myśli prywatnych gabinetów, tylko sytuację tych lekarzy, którzy mają kontrakt ze szpitalem i zamiast się na tym skupić, "dorabiają" w sieciówkach). Gdyby nikt nie MUSIAŁ korzystać z tych "sieciówek" (nazw celowo nie wymieniam, ale wszyscy je znają), to by nie korzystał. Stawki dla lekarzy by w nich spadły, wielu by się zorientowało, że jeśli dostaną dodatkową "wziątkę" w ramach systemu z tej opłaty, to niewiele gorzej na tym wyjdą, przy znacznie mniejszym obciążeniu pracą (mówimy przecież NIE o dodatkowych godzinach pracy, tylko wypełnianiu luk w kolejce). Oczywiście wielu, dla których liczą się tylko pieniądze, na to nie będzie chciała pójść, ale być może z czasem nie mieliby wyboru. Zrobiliśmy ze służby zdrowia rynek, to niech zasady rynkowe nim rządzą - w obie strony.

To w powiązaniu np. ze zmianą ustawy o sieci szpitali (wprowadzającej faktyczne "partnerstwo" szpitali w miejsce KONKURENCJI i bitwy o lekarzy, by nie stracić kontraktu z NFZ), którą, niestety, zablokował Tusk przed wyborami, mogłoby w końcu zacząć prowadzić do poprawy sytuacji. Bo pieniędzy w systemie jest BARDZO DUŻO - one są tylko niewłaściwie wydatkowane (w 90% dosypuje się pieniędzy na wynagrodzenia z powodu ustawy PiS-wskiej). Dokładanie kolejnych (jeśli rząd znów się podda szantażowi środowiska/branży i zamiast ją zreformować, podniesie składkę zdrowotną) utrwali tylko patologię, z której być może już w przyszłości nigdy wyjść się nie da.
sammler odpowiada sammler
Dla zainteresowanych wywiad z Sośnierzem z marca br.: https://www.rp.pl/plus-minus/art41975621-andrzej-sosnierz-bylem-w-po-i-pis-tylko-konfederacja-moze-zreformowac-sluzbe-zdrowia
lebski_gosc
To są kpiny z ludzi utrzymujących ten kraj przy życiu. To co? Teraz idziemy na to który lekarz pierwszy będzie zarabiał milion miesięcznie?
tomitomi
na razie nie ma , jak padnie rząd - może wtedy .....?
andregru
I wróci rząd PiS który doprowadził do tej patologii powiązania wypłat z średnią krajową ?

Powiązane: Ochrona zdrowia pod kroplówką

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki