Po zeszłotygodniowej decyzji SNB w poniedziałek zareagował Narodowy Bank Danii, obniżając stopę depozytową głębiej poniżej zera. W ten sposób Duńczycy bronią sztywnego kursu korony z euro, który jest zagrożony przez ekspansywną polityką Europejskiego Banku Centralnego.


Narodowy Bank Danii obniżył stopę depozytową o 15 punktów bazowych, sprowadzając ją do poziomu -0,20%. Stopa dyskontowa oraz stopa rachunku bieżącego zostały utrzymane bez zmian na poziomie 0,00%. Stopa pożyczkowa wynosi 0,05% i także nie uległa zmianie.
Duńczycy nie poszli zatem tak daleko jak Szwajcarski Bank Narodowy, który obniżył docelowy przedział trzymiesięcznego Liboru do zakresu od -1,25% do -0,25% i sprowadził oprocentowanie depozytów do -0,75%. Szwajcarzy „przy okazji” znieśli minimalny kurs wymiany euro (1,20 franka za euro), podczas gdy Dania utrzymała sztywny kurs korony do euro w ramach mechanizmu ERM II.

W referendum przeprowadzonym w 2000 roku Duńczycy sprzeciwili się przyjęciu euro, a rząd wynegocjował klauzulę wyłączającą kraj z obowiązku akcesji do eurolandu. Niemniej jednak Dania przystąpiła do systemu ERM II – czyli swoistego przedsionka strefy euro, w ramach którego kurs korony nie może odchylić się o więcej niż 2,25% od parytetu ustalonego na 7,46038 korony za euro.
W poniedziałek za euro płacono 7,43455 koron. Od kwietnia 2014 roku kurs euro obniżył się z 7,4670 (to 8-letnie maksimum), czyli zaledwie o 0,4%. W rezultacie kurs duńskiej korony do złotego kształtuje się niemal tak samo jak EUR/PLN. W poniedziałek za jedną koronę płacono 0,5806 złotego. W piątek padł 1,5-letni rekord, na poziomie 58,14 groszy za koronę.
Analitycy są zgodni, że obniżka stopy depozytowej w Danii jest krokiem mającym zniechęcić spekulacyjny kapitał do ataku na parytet z euro. Choć sytuacja Danii jest inna niż Szwajcarii (choćby dlatego, że kraj należy do UE, a frank w przeciwieństwie do korony nie gra istotnej roli w systemie finansowym), podobieństwa są istotne. Obie gospodarki są stosunkowo niewielkie i silnie powiązane z krajami strefy euro. Równocześnie fundamenty makroekonomiczne obu krajów są zdecydowanie lepsze niż większości członków eurolandu.
To może skłaniać spekulacyjny kapitał do kupowania korony w zamian za euro. Tym bardziej, że już w czwartek EBC najprawdopodobniej ogłosi program skupu obligacji, czyli w praktyce „dodruku” pieniądza. Taka decyzja dodatkowo osłabiłaby euro i wzmocniła presję na umocnienie walut takich jak frank szwajcarski, korona szwedzka czy korona duńska.