Po piątkowym spadku o 315 punktów Dow Jones zanotował największą tygodniową stratę od listopada 2011 roku. Według komentatorów inwestorów zaniepokoiły nurkujące notowania ropy naftowej oraz słabsze dane z Chin.


W tym tygodniu władzę na Wall Street przejęły niedźwiedzie, choć jeszcze kilka dni temu nic tego nie zapowiadało. Tymczasem nowojorskie indeksy z hukiem spadły z historycznych szczytów. W piątek DJIA stracił 1,8%, S&P500 oddał 1,6%, a Nasdaq 1,2%. W skali całego tygodnia Dow Jones spadł o 3,8%, co jest najgorszym wynikiem od 3 lat. S&P500 obniżył się o 3,5%, a Nasdaq w pięć dni oddał 2,7%.
Dominującym tematem na Wall Street nadal była masakra cen ropy naftowej (-12% tylko w tym tygodniu i -46% w pół roku). Kurs „czarnego złota” wyznaczył nowe, 5-letnie minimum na poziomie 57,46 USD (w przypadku ropy Crude) i 61,96 USD (Brent). W obu przypadkach były to straty bliskie 3%.
Pikujące ceny ropy obniżają notowania akcji koncernów naftowych: kurs Exxona tylko w piątek spadł o 2,9%, a Chevrona o 2,5%. Ale to nie te dwie spółki otwierały listę największych spadkowiczy w gronie blue chipów: po przeszło 3% przeceniono akcje IBM-a i DuPonta, czyli przedstawicieli wielkiego biznesu wrażliwych na koniunkturę gospodarczą.
To właśnie lękiem przed zahamowaniem wzrostu gospodarczego analitycy tłumaczą ostatnie spadki cen akcji. „Jak zła musi być sytuacja w gospodarce, skoro ropa aż tak szybko tanieje” - taka myśl może kiełkować w głowie niejednego inwestora. Obawa przed powtórką z roku 2008 nie jest tak do końca nieuzasadniona.
Tymczasem kolejne słabe dane nadeszły z gospodarki Chin – czyli najważniejszej lokomotywy globalnego wzrostu w ostatnich kilku latach. W listopadzie chińska produkcja przemysłowa rosła wolniej niż miesiąc wcześniej (7,2% rdr) i był to wynik niższy od oczekiwań. Rozczarowała także dynamika podaży pieniądza M2, co dopełnia obraz hamowania drugiej gospodarki świata.
Do kupowania akcji nie skłoniła zaskakująca poprawa nastrojów amerykańskich konsumentów (patrz: taniejące paliwa). Indeks Uniwersytetu Michigan wzrósł w grudniu z 88,8 pkt. do 93,8 pk.t, wyraźnie przekraczając rynkowy konsensus (89,5 pkt.) i osiągając najwyższą wartość od 8 lat. Tyle że nastroje Amerykanów są raczej wskaźnikiem kontrarnym i swoje wieloletnie ekstrema nierzadko wyznaczają w tym samym czasie co S&P500.
Jak zwykle po takim biciu, gracze z Nowego Jorku z nadzieją spoglądają w stronę Rezerwy Federalnej. Na rynku już zdążyły pojawić się spekulacje, że z powodu spadku cen ropy i mocnego dolara Fed znów odsunie w czasie zapowiadane na przyszły rok podwyżki stóp procentowych. Co więcej, nietrudno sobie wyobrazić, że z powodu „zagrożenia deflacją” Janett Yellen i spółka ponownie uruchomią prasy drukarskie, wznawiając program skupu aktywów (QE). I że w ten sposób Wall Street znów zostanie uratowana przez Fed pod pretekstem „wsparcia dla zagrożonej gospodarki”.