Pustkowie ze słowami
W XX wieku Islandczycy zaprzęgli do pracy nie tylko siły i zasoby natury, ale przede wszystkim energię mieszkańców wyspy. Sigurur Gylfi Magnusson w książce „Wasteland with Words” zwrócił uwagę, że jednym z największych zasobów Islandii było (i nadal jest) wykształcenie jego mieszkańców. Długie zimowe noce Islandczycy spędzali na lekturze nordyckich sag. Fenomenem kraju jest „Księga Osadnictwa”, w której spisano wszystkich mieszańców wyspy począwszy od X wieku. To dowód na dobrą organizację i sumienność Islandczyków.

Przez stulecia Islandczycy szlifowali powszechną umiejętność pisania i czytania, co przygotowało ich do ery gospodarki opartej na wiedzy. Nie jest przypadkiem, że kraj szczyci się rekordowym w skali świata odsetkiem pisarzy. Ponadto prawie każdy mieszkaniec wyspy płynnie mówi po angielsku, dzięki czemu kraj okazał się świetnie przygotowany do epoki globalizacji. Z Islandii wywodzi się kilka koncernów farmaceutycznych, a od kilku lat prężnie rozwijają się firmy technologiczne.
Po nieco słabszych latach 80. i 90. na początku XXI wieku nastąpił boom gospodarczy będący efektem deregulacji i liberalizacji gospodarki. Choć podatki w Islandii są na skandynawskim poziomie (państwo pochłania ok. 45% PKB), to kraj plasuje się na wysokim 26. miejscu w rankingu wolności gospodarczej prowadzonego przez Heritage Foundation. To zasługa jednego z najlepszych na świecie systemu ochrony prawa własności, niskiej korupcji i wolności gospodarczej. W tegorocznym rankingu swobody prowadzenia działalności gospodarczej „Doing business” Islandia została sklasyfikowana na 12. pozycji wśród 189 krajów (Polska zajęła 32. lokatę, Irlandia 13.).
Według statystyk OECD klin podatkowy (czyli opodatkowanie pracy) w Islandii jest tylko nieco mniejszy niż w Polsce (31,1% vs. 32,6% dla małżeństwa z 2 dzieci i 33,5% vs. 35,6% dla singla). O ile opodatkowanie pracy na Islandii plasuje się w środku tabeli krajów rozwiniętych (pomiędzy Polską a Japonią), o tyle stawka podatku od przedsiębiorstw (CIT) wynosi 20% i należy do jednych z niższych w Europie (wobec niemal 30% w Niemczech). Do tego dochodzi bardzo wysoka stawka VAT 24%. A to i tak stawka po obniżce z 25,5% - ten najwyższy Vat na świecie Islandia wprowadziła na skutek zapaści gospodarczej po kryzysie bankowym w 2008 roku. Wraz z obniżką stawki podstawowej dokonano drakońskiej podwyżki stawki „obniżonej”, która podskoczyła z 7% do 12%.
Bankowość nie wypaliła, ale kraj nie upadł
Dzięki wolnorynkowym reformom z początku XXI wieku Islandia stała się jednym z bankowych centrów offshore, co w latach kredytowego boomu (2003-07) katapultowało PKB na mieszkańca z 32 tys. do 68,8 tys. dolarów w roku 2007. Kryzys finansowy skutkował plajtą islandzkich banków, których model biznesowy opierał się na pożyczaniu pieniędzy od Brytyjczyków i Holendrów i lokowaniu ich w wysokodochodowe (i ponoć „bezpieczne”) amerykańskie obligacje hipoteczne. W szczycie boomu aktywa islandzkich banków 10-krotnie przewyższały PKB wyspy.

Załamanie nadeszło nagle i było gwałtowne. „Bankowość nie do końca nam wyszła” – po latach przyznał jeden z lokalnych komentatorów. Banki upadły i zostały przejęte przez państwo. PKB na mieszkańca w dwa lata spadł o 41,5% (!), ale już od 2010 roku kraj powrócił na ścieżkę wzrostu i od tej pory rozwija się zdecydowanie szybciej niż reszta Europy.
Mieszkańcy Islandii nie pozwolili zniewolić się jarzmem długu, dzięki czemu gospodarka zaczęła odżywać i rozwija się do dziś. Strefa euro – a także będąca 7 lat temu w podobnej sytuacji Irlandia – uratowała banki obciążając europejskie społeczeństwa niespłacalnym długiem. I dlatego euroland wciąż tkwi w stagnacji. Reakcja na kryzys świadczy o sile islandzkiego społeczeństwa, w którym ludziom nie jest wszystko jedno, co się dzieje z ich krajem i ich pieniędzmi.
