
Cristiano Ronaldo zarabia w Realu Madryt 11 mln euro rocznie, co przy obowiązującym kursie tej waluty oznacza, że każdego roku na konto Portugalczyka wpływa prawie 45 mln złotych. I nawet, jeśli połowę musi oddać urzędowi skarbowemu, to jego miesięczny dochód od podstawowego pracodawcy wynosi 1 mln 875 tys. złotych miesięcznie.
Amerykański sen
11 mln euro to jednak niewiele w porównaniu z podpisanym przez koszykarza zawodowej ligi NBA Kobiego Bryanta kontraktem z jego obecnym klubem Los Angeles Lakers. Zgodnie z nim Kobe zarobi do 2014 roku w sumie 83 mln dolarów za trzy lata gry (kontrakt został podpisany w 2011 roku). To ponad 25 mln dolarów rocznie, czyli 77,5 mln złotych. Na tym tle zarobki najlepszego polskiego koszykarza reprezentującego barwy Phoenix Suns Marcina Gortata przedstawiają się dość mizernie, choć jak na polskie warunki są to i tak sumy trudne do wyobrażenia. Jeden z najlepszych centrów w lidze NBA w 2009 roku podpisał 5-letni kontrakt, który gwarantuje mu zarobki na poziomie 7 mln dolarów rocznie.
Pensje to przecież nie wszystko
W trzech powyższych przypadkach mowa jest wyłącznie o kontraktach podpisanych przez zawodników z ich podstawowymi pracodawcami, czyli klubami sportowymi. Ale nie jest tajemnicą, że przychody z umów reklamowych często przekraczają sumy zarabiane przez nich na boiskach i arenach sportowych.
Jednak wiele jest dyscyplin, których uprawianie, poza satysfakcją, tak ogromnych zarobków nie daje. Jest to szczególnie istotne, jeśli chodzi o emerytalną przyszłość sportowców uprawiających np. wioślarstwo, łucznictwo czy różnego rodzaju sporty walki.
Wynika to przede wszystkim z dużo niższej „medialności” tych dyscyplin, co przekłada się na niższe (o ile w ogóle) zarobki i mniejsze kontrakty reklamowe, których podpisanie i tak jest trudne. Bardzo często jedyną szansą na regularne wpływy dla sportowców reprezentujących mniej popularne dyscypliny są stypendia przyznawane przez związki sportowe, PKOL (Polski Komitet Olimpijski) czy Ministerstwo Sportu i Turystyki. I nie są to niestety sumy powalające na kolana. Dla przykładu wysokość świadczenia dla medalistów igrzysk w 2011 roku wynosiła 2.483 zł.
Setki milionów złotych pensji to chyba jednak za dużo...
Sport to wielkie pieniądze, ale tylko w przypadku niektórych dyscyplin. Dysproporcja wynagrodzeń budzi coraz częściej wiele wątpliwości. Szczególnie w sytuacji, gdy zarabiający miliony euro piłkarz, którego oglądają miliardy ludzi na całym świecie, kopie i spluwa na przeciwnika czy sędziego. Czy zatem nie czas na wprowadzenie, wzorem NBA, limitów dotyczących wysokości pensji? Czy płacenie grubych milionów nastolatkom, którzy poza talentem piłkarskim niewiele w życiu osiągnęli jest po prostu etyczne?
Szymon Matuszyński
Redaktor Bankier.pl


























































