Trzech na czterech Polaków chciałoby pracować po 4 dni w tygodniu, a dla blisko co trzeciej osoby jest to czynnik, który mógłby przekonać do zmiany pracodawcy – wynika z badania przeprowadzonego przez HRK, firmę zajmującą się doradztwem w zakresie branży HR. Jednocześnie najmniej popularnym benefitem związanym z czasem pracy jest całkowite wykonywanie swoich obowiązków z domu.


Od wybuchu pandemii dochodzi do zmian w postrzeganiu czasu, który przeznaczamy na pracę. Oddanie większej swobody pracownikom w kwestii miejsca czy godzin wykonywania obowiązków może być użyte jako atut w konkurowaniu na rynku pracy. Z badania HRK, przeprowadzonego metodą CAWI na 200 uczestnikach, wynika, że najatrakcyjniejszą korzyścią jest 4-dniowy tydzień pracy przy zachowaniu pełnego wyposażenia. Tę odpowiedź wybrało 73 proc. osób, a dla 64 proc. dodatkowy dzień wolny mógłby ich przekonać do zmiany pracy. Od 5-dniowego tygodnia pracy odchodzą firmy m.in.: w Islandii oraz Hiszpanii.
Przeczytaj także
Drugim najatrakcyjniejszym dla pracowników benefitem związanym z czasem pracy okazał się model hybrydowy. Na częściową pracę z domu, a częściową z biura oddało swój głos 68 proc. osób, natomiast dla 52 proc. mógłby to być czynnik przekonujący do odejścia z firmy. Warto odnotować, że całkowitą pracę z domu wybrało tylko 6 proc. osób, co stanowi jedną z mniej interesujących pracowników korzyści, tuż obok dodatkowego urlopu rodzicielskiego (23 proc.) oraz sabbatical, czyli urlopu dla poratowania zdrowia (5 proc.).
Podium zamyka ruchoma godzina rozpoczęcia pracy. Dla 63 proc. osób wybór przyjścia do biura pomiędzy np. 7:00 a 10:00 brzmi atrakcyjnie. A dla 40 proc. mógłby to być argument to zatrudnienia się w nowej pracy. Autorzy raportu zauważają, że umożliwienie pracownikom swobodnego dobierania godzin pracy niesie korzyści nie tylko dla nich, ale również dla pracodawcy.
Większa elastyczność umożliwia pracownikom np. dostosowanie godzin pracy tak, aby ominąć godziny szczytu lub móc odwieźć dzieci do przedszkola lub szkoły, pracownicy odczuwają również mniejszy stres związany ze spóźnieniem się oraz większą swobodę w planowaniu swojego czasu po pracy. Pracodawca, umożliwiając pracownikowi wybór, kiedy chce pracować, buduje w strukturach firmy kulturę zaufania, ponadto ogranicza dodatkowe koszty, które ponosił np. w przypadku wizyt u lekarza czy w przypadku spóźnień lub nadgodzin, kiedy czas pracy ulegałby wydłużeniu.
4-dniowy czas pracy odpowiedzią na przepracowanie?
Z danych Eurostatu za rok 2020 wynika, że Polska jest trzecim najdłużej pracującym narodem w Europie. Średnia w naszym kraju wyniosła 40,1 godzin tygodniowo. Dłużej pracowali tylko Grecy (41,8 h) oraz Bułgarzy (40,4 h). Jednocześnie dane Bankier.pl wskazują, że od początku 2021 r. Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła 58 kontroli dotyczących naruszenia praw pracowniczych w kontekście zmuszania do pracy w godzinach nadliczbowych, ok. 2,7 tys. osób i w efekcie wystawiła pracodawcom mandaty na łączną kwotę 60,9 tys. złotych.
Przepracowanie może mieć poważne skutki uboczne odbijające się na pracownikach, ich bliskich oraz na społeczeństwie. O zagrożeniach wynikających z nadliczbowej pracy opowiedział w rozmowie z naszym portalem dr Michał Lutostański, socjolog i adiunkt w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.
- Przepracowanie wpływa na relacje międzyludzkie. Szczególnie na relacje z bliskimi. W sytuacji, w której poświęcamy więcej czasu na pracę, to brakuje nam go na utrzymywanie i rozwijanie relacji z przyjaciółmi czy z rodziną. Poza pracą, kolokwialnie mówiąc, nie mamy życia. Takim nieco skrajnym przykładam mogą być historie z Japonii, która jako kraj jest ikoną przepracowania na świecie. Japończycy przechodzący na emeryturę często po niedługim czasie rozwodzą się, ponieważ spędzając więcej czasu w domu, dochodzi do nich, że już się nie znają. Nie mają o czym rozmawiać. Dlatego takie przepracowanie może doprowadzić do zatracenia czasu i zaniedbania relacji społecznych - opowiada Michał Lutostański



























































