Chłodna woda pod prysznicem, a także pokoje wieloosobowe i często z problematycznymi współlokatorami - pięciogwiazdkowy hotel to nie jest, a mimo to nocleg kosztuje 343 zł za dobę. Szczecińska izba wytrzeźwień zakończyła rok na sporym minusie. "Goście" nie chcą płacić za pobyt.


Długi Szczecińskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień sięgają już 1,5 mln zł i ciągle rosną. Jest to skutek nie tylko wyższych rachunków i kosztów utrzymania, ale i nierzetelności pensjonariuszy, którzy tak skutecznie chcą zapomnieć o pobycie w tym miejscu, że nie płacą za swój pobyt - informuje radio TOK FM. A trafiają tu nie bez powodu: albo przesadzili z promilami i zakłócają porządek, albo doprowadzili się do stanu zagrażającego ich życiu i zdrowiu. Przywozi ich policja i straż miejska. Nie ma opcji, by dostać się tu samowolnie "z ulicy".
343 zł za noc może się wydawać ceną wygórowaną, bo przebijającą np. hotele Ibis. Ale też i obsługa tutaj jest inna. Po przywiezieniu przez służby pacjentowi mierzy się poziom alkoholu we krwi i o ile jest to możliwe, przeprowadzony zostaje wywiad pod kątem np. przyjmowanych leków. Następnie rzeczy trafiają do depozytu, a osoba do sali, w której może przebywać maksymalnie 24 godziny. To czas, który z medycznego punktu widzenia pozwala na pełny powrót świadomości. W tym czasie na prośbę dostarczana jest woda do picia.
Po dobie ponownie mierzony jest poziom alkoholu i "gość" opuszcza placówkę z rachunkiem, na którego uiszczenie ma 14 dni. Cena nie podlega negocjacji, ponieważ maksymalną stawkę reguluje obwieszczenie ministra zdrowia. Musi to zrobić poza izbą, gdyż nie ma tu ani kasy, ani terminala. Na wykonanie przelewu za nocleg i opiekę decyduje się tylko 16 proc. osób. Od pozostałych windykacja nie jest często w stanie nic ściągnąć, gdyż są to w znacznej mierze osoby uzależnione i bez stałych dochodów.