O godzinie 12:45 tonę miedzi na londyńskim rynku kasowym można było sprzedać za 8.825 dolarów, a więc o 2,5% tainej niż dzień wcześniej. Od lutowego rekordu ceny czerwonego metalu obniżyły się w sumie o 13%, mimo że w tym samym czasie dolar wyraźnie stracił na wartości wobec wszystkich głównych walut.
Dzisiejsza przecena miedzi wpisuje się w szerszy kontekst korekty na rynkach surowcowych. Notowania cyny spadają o ponad 5%, a srebro i nikiel tanieją po przeszło 4%. Jako jedną z przyczyn realizacji zysków na rynkach surowcowych wymienia się zakończenie dodruku pieniądza w Stanach Zjednoczonych. Do końca czerwca Fed zgodnie z planem zakończy skup obligacji skarbowych, przykręcając kurek z tanią gotówką pod giełdowe spekulacje.
Natomiast bezpośrednim katalizatorem (lub raczej pretekstem) do wyprzedaży metali przemysłowych były zaskakująco słabe dane makroekonomiczne. W kwietniu indeks ISM mierzący koniunkturę w amerykańskim sektorze usług zupełnie nieoczekiwanie spadł z 57,3 pkt. do 52,8 pkt. Dziś ekonomistów zszokowały dane z Niemiec, gdzie w marcu wartość nowych zamówień przemysłowych była aż o 4% niższa niż miesiąc wcześniej.
Te dane w połączeniu z postępującym zacieśnianiem polityki pieniężnej (zwłaszcza w Chinach i Indiach) zrodziły obawy przed spowolnieniem tempa wzrostu światowej gospodarki. Niższy wzrost oznaczałby mniejszy popyt na miedź i przekreśliłby scenariusze zakładające wystąpienie w tym roku globalnego niedoboru rafinowanej miedzi.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl






















































