68-letnia Catherine Connolly wygrała w sobotę wybory na prezydentkę Republiki Irlandii, otrzymując 63 proc. głosów - podał Reuters. Niezależna polityczka to kandydatka partii lewicowych, w tym Sinn Fein. Podczas kampanii zapowiadała, że chce być „prezydentem wszystkich, w tym wykluczonych i uciszanych”.


Connolly urodziła się w robotniczej dzielnicy Galway, Shantalla. Gdy miała dziewięć lat, zmarła jej matka. Ojciec, cieśla i stoczniowiec, o którym mówi jako o człowieku „bardzo zasadniczym”, wychował ją oraz trzynaścioro jej rodzeństwa.
Na początku lat 80. uzyskała tytuł magistra psychologii klinicznej na Uniwersytecie w Leeds, po czym wróciła do rodzinnego miasta, gdzie w 1989 r. ukończyła studia prawnicze. Jako studentka pracowała jako sprzątaczka, pomoc medyczna w Niemczech i pokojówka w hotelu. Jak sama przyznała, wszystkie te zajęcia ukształtowały ją jako osobę.
Po zakończeniu edukacji pracowała jako adwokat i psycholog. Od ponad 30 lat jest mężatką, ma dwóch synów.
W 1999 r. została wybrana do rady miasta Galway z ramienia Partii Pracy. Pięć lat później objęła urząd burmistrzyni miasta. Opuściła partię w 2007 r.
W 2016 r. została po raz pierwszy wybrana na posłankę niezależną. W 2020 r. Connolly została pierwszą kobietą wybraną na stanowisko wiceprzewodniczącej izby niższej irlandzkiego parlamentu.
Prezydentka-elekt: będę głosem, który rozwija naszą politykę neutralności
Niezależna polityczka popierana przez partie lewicowe, Catherine Connolly, została w sobotę wybrana na prezydentkę Irlandii, zdobywając 63,36 proc. głosów. W pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu oficjalnych wyników zapowiedziała, że będzie wspierać politykę neutralności kraju.
Podczas wystąpienia na Zamku Dublińskim prezydentka elekt przemówiła do zgromadzonych w sali św. Patryka w języku irlandzkim. Zobowiązała się do reprezentowania wszystkich obywateli w kraju, dodając, że wspólnie naród irlandzki może „kształtować nową Republikę”.
- Będę prezydentem, który słucha, zastanawia się i zabiera głos, gdy jest to konieczne. Będę głosem pokoju, głosem, który rozwija naszą politykę neutralności, głosem, który artykułuje poważne zagrożenia, jakie stwarzają zmiany klimatyczne, i głosem, który docenia ogromną pracę wykonywaną w całym kraju – powiedziała.
Przez politycznych przeciwników z centroprawicowej partii Fine Gael oceniana jest jako „szczera i dość radykalna” polityczka, zaś „prywatnie dość sympatyczna”. Członkowie Partii Pracy, z którą przez lata była związana, określają ją jako dogmatyczną i nieelastyczną.
Podczas wtorkowej debaty przedwyborczej Connolly obiecała, że jeśli obejmie fotel prezydencki, uszanuje granice tego urzędu. Wielu zinterpretowało to jako obietnicę powściągliwości w wyrażaniu kontrowersyjnych poglądów, z jakich jest znana.
Polityczka otwarcie potępia Izrael za prowadzenie wojny w Strefie Gazy i otwarcie sympatyzuje z Palestyńczykami. Przy czym publicznie broniła prawa Hamasu do odgrywania roli politycznej, jeśli powstanie suwerenne państwo palestyńskie. Tłumaczyła, że ta grupa bojowa jest „częścią tkanki narodu palestyńskiego”.
Opinia ta spotkała się z krytyką ze strony irlandzkiego premiera Micheala Martina, lidera Fianna Fail, oraz ministra spraw zagranicznych Simona Harrisa, lidera Fine Gael, drugiej partii w centroprawicowym rządzie Irlandii.
W swoich wypowiedziach Connolly podkreśla znaczenie neutralności Irlandii, sama mówi, że jest pacyfistką. Potępiła agresję Rosji na Ukrainę, ale jednocześnie krytycznie odniosła się do działań NATO, które jej zdaniem „podżega” do wojny. Podczas debaty publicznej porównała plany Niemiec zwiększenia wydatków na obronność do nazistowskiej militaryzacji w latach 30. XX w. Wyrażała także sprzeciw wobec działań UE mających na celu zwiększenie wydatków na obronność.
Otwarcie krytykuje zwiększanie wydatków wojskowych przez Irlandię, z 1,1 mld dol. w 2022 r. do 1,5 mld dol. w 2028 r.
Pytana przez dziennikarzy, czy podczas spotkania z prezydentem USA Donaldem Trumpem poruszyłaby temat poparcia Stanów Zjednoczonych dla Izraela, odpowiedziała, że „ludobójstwo (w Strefie Gazy) zostało umożliwione i sfinansowane dzięki amerykańskim pieniądzom”. Kiedy przypomniano jej, że przywódca planuje we wrześniu 2026 roku wizytę na swoim polu golfowym na zachodnim wybrzeżu wyspy podczas Irish Open, odpowiedziała, że „jeśli to będzie tylko spotkanie, to spotkam się z nim”.
Bycie „prezydentem dla wszystkich ludzi, a szczególnie dla tych, którzy są często wykluczani i uciszani”, to główny slogan kampanii prowadzonej przez Connolly. „Chcę być głosem równości i sprawiedliwości oraz bronić neutralności jako aktywnej, żywej tradycji budowania pokoju, mostów i dyplomacji pełnej empatii” – zapewniała polityczka podczas wyścigu o fotel prezydencki.
Podczas kampanii wyborczej zapowiadała, że jeśli zostanie wybrana na urząd prezydentki, będzie pełniła tę funkcję tylko przez jedną, siedmioletnią kadencję.
Connolly jest trzecią kobietą, która obejmie urząd prezydentki Irlandii. W 1990 r. wybory prezydenckie wygrała Mary Robinson, a siedem lat później - Mary McAleese.
Prezydent Irlandii pełni funkcję reprezentacyjną, a jego uprawnienia są mocno ograniczone. Reprezentuje on kraj za granicą i jest obecny na najważniejszych wydarzeniach państwowych. Nie odgrywa żadnej roli w formowaniu rządu i nie ma inicjatywy ustawodawczej. Podpisuje ustawy, ale nie przysługuje mu prawo weta. Wygłasza orędzie do narodu z okazji Bożego Narodzenia oraz w Dzień Świętego Patryka (17 marca), a także przyjmuje dygnitarzy w swojej oficjalnej rezydencji, Aras an Uachtarain w Dublinie. Prezydent Irlandii sprawuje urząd przez siedem lat, maksymalnie przez dwie kadencje. Inauguracja prezydentury Catherine Connolly odbędzie się 11 listopada w sali św. Patryka na Zamku Dublińskim.
Politolog: zwycięstwo Connolly w wyścigu na urząd prezydentki jest miażdżące
Catherine Connolly zapewniła sobie zdecydowane zwycięstwo, uzyskując prawie 2/3 głosów, co stanowi najwyższy wynik spośród wszystkich kandydatów na prezydenta w historii Irlandii – zauważył w niedzielę w rozmowie z PAP politolog dr Barry Colfe. Jak podkreślił, jej wygrana w wyborach jest „miażdżąca”.
Ekspert z Institute of International and European Affairs przewiduje, że wybór lewicowej, niezależnej kandydatki może spowodować napięcia między partiami Fine Gael i Fianna Fail, tworzącymi rządzącą koalicję. Tym bardziej, że rywalka nowej głowy państwa, Heather Humphreys z centroprawicowej partii Fine Gael, uzyskała stosunkowo słaby wynik (blisko 30 proc. głosów), a Jim Gavin, nominowany przez centrową partię Fianna Fail, wycofał się wcześniej z wyborczego wyścigu.
Colfe spekuluje, że zwycięstwo lewicowej polityczki może „nawet przyspieszyć odejście (Micheala Martina), lidera Fianna Fail i premiera Irlandii (Taoiseacha) ze stanowiska przewodniczącego swojej partii, co i tak jest obecnie powszechnie oczekiwane”.
Politolog przypomniał, że Connolly zapewniła sobie podczas kampanii poparcie wszystkich lewicowych partii w parlamencie, w tym Sinn Fein, Partii Pracy, Socjaldemokratów, Zielonych, socjalistów i niektórych polityków niezależnych.
- Podobnie jak w większości krajów, lewica w Irlandii jest częściej bardziej podzielona niż zjednoczona i zazwyczaj nie współpracuje w ten sposób. Dla Irlandii, która nigdy nie miała tradycyjnego podziału na lewicę i prawicę, jak dzieje się to lub przynajmniej działo w wielu krajach europejskich, jest to potencjalnie ważne wydarzenie – podkreślił rozmówca PAP.
Jego zdaniem „wybór Connolly bez wątpienia wywoła pytania o możliwość utworzenia trwałego sojuszu lewicowego, który mógłby ubiegać się o sprawowanie rządów w przyszłości”. Jak zauważył, w Irlandii nigdy nie było rządu kierowanego przez lewicę, chociaż partie lewicowe pełniły rolę mniejszych partnerów w koalicjach rządzących.
Colfe zaznaczył przy tym, że - w porównaniu z wyborami parlamentarnymi - głosowanie na prezydenta ma w Irlandii drugorzędne znaczenie dla polityki wewnętrznej, co wynika z reprezentacyjnej roli głowy państwa. Dlatego zastrzegł, że „współpraca między partiami lewicowymi, która doprowadziła do wyboru Connolly, niekoniecznie oznacza, że podobna sytuacja powtórzy się w wyborach powszechnych”. W jego opinii wydarzenie to „powinno być i z pewnością będzie postrzegane jako pozytywny krok dla partii lewicowych, które chcą sprawować rządy”.
Według jego analizy, w przyszłości „zamiast współpracy (między ugrupowaniami lewicowcami) prawdopodobnie częściej będziemy obserwować porozumienia transferowe”.
- Nie będziemy musieli długo czekać, aby przekonać się, czy sojusz przetrwa, ponieważ konieczne jest przeprowadzenie wyborów w celu obsadzenia miejsca w parlamencie, zwolnionego przez Connolly. To, czy lewica będzie w stanie skoordynować swoje działania, będzie pierwszym sprawdzianem tego, co zostało stworzone na potrzeby tej kampanii – przewiduje ekspert.
Colfe przyznał, że zaskoczyła go frekwencja, wynosząca 45,6 proc., gdyż spodziewał się, że będzie ona niższa. Jednocześnie podkreślił, że bardzo znacząca jest liczba nieważnych lub unieważnionych głosów, sięgająca ponad 12 proc. - znacznie większa niż w poprzednich wyborach prezydenckich.
- Myślę, że można to wyjaśnić faktem, iż wielu wyborców było rozczarowanych ograniczoną liczbą kandydatów. Jesteśmy przyzwyczajeni do znacznie większej liczby kandydatów – w wyborach w 2018 r. było ich sześciu, a w 2011 r. - siedmiu. Niektórzy politycy byli blisko znalezienia się na liście kandydatów, a ich zwolennicy wyraźnie dali upust swojej frustracji, wpisując ich nazwiska na kartach do głosowania. Inni zaś zaznaczyli opcję „żaden z powyższych” – zauważył ekspert.
Zapytany o to, czy takie zachowanie irlandzkich wyborców może doprowadzić do zmiany ordynacji wyborczej, wyraził duże wątpliwości. Przypomniał, że proces nominowania kandydatów na prezydenta jest określony w art. 12 irlandzkiej konstytucji i może być zmieniony tylko w drodze referendum. System ten funkcjonuje od dziesięcioleci.
- Tym razem partie były surowe i popierały tylko swoich kandydatów, zawężając grono kandydatów. Zamiast zmieniać cały system, ugrupowania mogłyby przyjąć bardziej elastyczne podejście, aby umożliwić większej liczbie kandydatów pojawienie się na karcie do głosowania - wyjaśnił politolog.
Z Dublina Marta Zabłocka (PAP)
mzb/ mms/


























































