Konferencja WallStreet stanowi swoisty papierek lakmusowy dla sentymentu polskich inwestorów indywidualnych oraz nastawienia profesjonalnych analityków. Także w tym roku można było na jej podstawie wiele powiedzieć o kondycji rynku.
Jak co roku pod koniec maja (lub na początku czerwca) do Karpacza zjechali się inwestorzy indywidualni, aby wymienić doświadczenia, spotkać się z giełdowymi spółkami i rynkowymi analitykami. I choć format samej konferencji od lat pozostaje ten sam, to co roku jest tam trochę inaczej. Są to subtelne różnice, z których spróbuję wyciągnąć wnioski natury inwestycyjnej. A więc zaczynajmy.


1. Złoto, złoto, złoto. Gdy dobrych kilka lat temu pierwszy raz zawitałem na Konferencję WallStreet, złoto stało w kącie, a swoje wyroby prezentował tylko jeden diler. Teraz królewski metal był (prawie) wszędzie. Był w prezentacjach analityków. Był w panelach o inwestowaniu. I wreszcie obecni byli przedstawiciele prawie wszystkich największych mennic, ze stoiskami i solidną reprezentacją merytoryczną. Tak, to trochę wygląda jak lokalny szczyt lub przynajmniej moment medialno-popularnościowego przesilenia. Na bazie tego dłuższa korekta lub męczący boczniak byłby bazową prognozą na najbliższe miesiące. Cóż, czas pokaże.
2. Keine krypto. Z kolei wielkim nieobecnym tegorocznego "wallstreeta" była branża kryptowalutowa. Mimo że bitcoin dopiero co ustanowił nowy rekord wszech czasów, to w Karpaczu ze świecą można było szukać stoisk kryptowalutowych giełd czy innych biznesów powiązanych z "krypciochami". W programie słowo "krypto" wystąpiło raptem trzy razy. Temat kryptowalut nie cieszył się też jakąś nadzwyczajną popularnością w kuluarach.
3. AI nieco w cieniu. Mniej niż na poprzednich tego typu konferencjach mówiło się też o generatywnej sztucznej inteligencji. Choć skrót "AI" był obecne w programie, to częściej w kontekście praktycznego zastosowania, aniżeli inwestycyjnego gamechangera. Zachwyt nad tą technologią (oraz spółkami AI) wyraźnie przeminął. Teraz liczy się to, ile AI będzie w stanie zarobić z zainwestowanych w nią bilionów dolarów i czy nie okaże się kolejną manią inwestycyjną (jak XIX-wieczne akcje spółek kolejowych czy XX-wieczne dotcomy).


4. Umiarkowany optymizm z nutą sceptycyzmu. Tak opisałbym dominujący pod Śnieżką sentyment. W wypowiedziach analityków trudno było dostrzec entuzjazm do naszego rynku kapitałowego. Owszem, podkreślano, jaka to GPW jest mocna w tym roku, ale były to uwagi wygłaszane ze sporą dozą ostrożności. Poza przedstawicielami samej GPW nikt nie świętował stu tysięcy punktów na WIG-u, rekordowej aktywności inwestorów na GPW, ani Polski na okładach światowych mediów finansowych.
Przeczytaj także
Prędzej analitycy narzekali na brak "perełek" z przynajmniej stuprocentowym potencjałem wzrostowym (ang. upside) i wskazywali na umiarkowane do wysokich wyceny dobrych spółek. Inwestorzy indywidualni z kolei narzekali na KNF, podatek Belki i ignorowanie ich przez zarządy spółek. Czyli klasyka.
5. Ciszej o tej energetyce! Choć to branża energetyczna jest liderem tegorocznych wzrostów na warszawskim parkiecie (WIG-Energia od grudnia zyskał już 53%), to analitycy prawie w ogóle nie wspominali o tym segmencie rynku. Może to być sugestią, że "energetyczna hossa" na GPW dopiero się rozkręca.
6. Kosmos z Wrocławia. Może to kwestia lokalizacji - wszak do Karpacza mamy tylko 126 km - ale na WallStreet29 brylowały spółki technologiczne rodem z Wrocławia. Wyglądało to trochę tak, jakby historyczna stolica Śląska miała zawojować rynek nanodruku (XTPL), wynieść Polskę w kosmos (Scanway) czy zrewolucjonizować weterynarię (Bioceltix). A do tego jeszcze podbić windykatorów w Europie (Kruk) czy opanować środkowoeuropejski rynek sprzętu IT (AB).
7. Jak nas widzą - czyli portret inwestora. Jak zwykle nie zawiodła pani profesor Katarzyna Sekścińska, która zbadała nie tylko to, jak Polacy widzą polskich inwestora, ale też jak my sami widzimy siebie. Wnioski były słodko-kwaśne. Generalnie rodacy za nami nie przepadają, ale za to przypisują nam cechy (wiedzę, bogactwo, ryzykanctwo), których my sami u siebie nie widzimy. Tj. nie lubią nas, ale chcieliby być tacy, jakimi nas widzą. I jacy na ogół nie jesteśmy - przynajmniej na bazie własnych deklaracji.
8. UKNF musi odejść. Tak daleko posuniętej niechęci inwestorów indywidualnych do nigdy przesadnie uwielbianego Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego to jeszcze nie widziałem. Owszem, "swetry" zawsze narzekały albo na nieudolność, albo na skrajną restrykcyjność polskiego nadzorcy. Ale teraz poszły o krok dalej i postawiły postulat ponownego wydzielenia nadzoru nad rynkiem kapitałowym z KNF-u.
9. WallStreet29 stało pod znakiem rocznic. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych kończyło celebrację ćwierćwiecza swego istnienia. Z tej okazji rozdało nagrody tym wszystkim, którzy dołożyli swoją cegiełkę do budowy "społeczeństwa inwestorskiego". Jednym z wyróżnionych został redaktor naczelny Bankier.pl Andrzej Stec, który przy okazji świętował 25-lecie kariery dziennikarskiej. 25 lat na rynku medialnym za kilka dni (tj. 1 czerwca) będzie też obchodził portal Bankier.pl. 30-lecie istnienia fetował Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska, od lat plasujący się wśród absolutnej czołówki najlepiej ocenianych brokerów w Polsce.
10. Szymon Marciniak Show. Nie sposób jednak było konkurować z sędzią Szymonem Marciniakiem, który drugi raz z rzędu poprowadził wykład otwarcia. Po zakończeniu sędziowskiej kariery pan Szymon nie będzie musiał się obawiać utraty dochodów. Groza padnie za to na świat komików i stand-uperów, którym ciężko będzie konkurować z tak dobrym mówcą mogącym rozśmieszyć nawet tę część publiczności, która na co dzień nie interesuje się piłką nożną.
Zabrakło także tematów nieruchomościowych, które przez poprzednie lata rozpalały wyobraźnię polskich inwestorów. Pojawili się za to "naganiacze" na nieruchomości cypryjskie czy iberyjskie. Najwyraźniej te polskie jakoś ostatnio straciły na atrakcyjności. Pojawić się może za to stary-nowy instrument finansujący rynek nieruchomości w postaci detalicznych listów zastawnych, które zaoferuje PKO Bank Hipoteczny. W ten sposób detaliczne obligacje Skarbu Państwa zyskałyby godnego konkurenta.