Wynik referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zmroził banki, które na Wyspach prowadzą swoje centra operacyjne i główne siedziby. Już przed głosowaniem Brytyjczyków, kilka z nich straszyło wyprowadzką, a w najlepszym przypadku cięciem zatrudnienia. Teraz, kiedy mieszkańcy opowiedzieli się za Brexitem, do tego grona dołączają kolejne instytucje międzynarodowe, choć to wydaje się być jedynie drugim aktem festiwalu straszenia.
Decyzja Brytyjczyków nie spodobała się największym bankom działającym z londyńskiego City. Europejski Bank Centralny jedynie podsycił ogień, informując, że możliwe jest cofnięcie „paszportów” licencyjnych dla banków – donosi „Financial Times”. Oznacza to, że banki, które uzyskały licencję w Wielkiej Brytanii, nie będą mogły z niej korzystać na terenie Unii Europejskiej.


Ciąg dalszy paniki
O pierwszych groźbach banków zlokalizowanych na Wyspach pisaliśmy już przed weekendem w artykule: „Brexit: banki grożą wyprowadzką z Wielkiej Brytanii”. Wtedy o swoich planach przenosin lub, w najlepszym przypadku, redukcji etatów informowały HSBC, Deutsche Bank i Citigroup. Teraz dołączają do nich kolejni, dla których Brexit, choć jeszcze nie przypieczętowany, stał się realnym zagrożeniem.
Największym problem tych instytucji może być utrata „paszportu”, dzięki któremu licencja na prowadzenie działalności bankowej uzyskana w Wielkiej Brytanii obowiązuje w innych krajach Unii Europejskiej. Prezes banku centralnego Francji i członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, François Villeroy de Galhau, powiedział w sobotę, że byłoby to „paradoksalne”, by pozwolić bankom z licencją brytyjską na funkcjonowanie na takich samych zasadach jak do tej pory, bez implementacji norm wspólnotowych w kraju macierzystym.
Spadki na giełdach i wizja utraty licencji bankowej obowiązującej na terenie wszystkich państw członkowskich ubodły zarządy na tyle, że coraz więcej z nich poważniej przygląda się sytuacji rynkowej i podaje do wiadomości, że widmo przeprowadzki jest coraz większe.
Czcze groźby czy poważne plany?
Amerykańskie banki już planują „zająć się tą sprawą”. Jedna z dużych firm z branży, jak donosi serwis CNBC, stwierdziła, że jeśli „nie masz pełnej europejskiej licencji poza Wielką Brytanią, musisz zacząć prace (związane z pozyskaniem jej – przyp. red.) jak najszybciej”.
O redukcji 4000 stanowisk poinformował tuż przed referendum JPMorgan. Prezes spółki na łamach „Financial Times” mówił, że wolałby jednak uniknąć tak dużego uszczuplenia brytyjskiego oddziału i firma musi opracować plan, który pozwoli im poradzić sobie z tą sytuacją. – Nie zaczniemy przenosić ludzi, dopóki nie dostaniemy jasnego sygnału, co się stanie z brytyjskimi licencjami – uspokaja w rozmowie z dziennikiem.
Przeniesienie 2000 stanowisk poza Wyspy zdementował także amerykański bank inwestycyjny Morgan Stanley. Rzecznik banku poinformował, że miną co najmniej 2 lata od referendum do momentu faktycznego wyjścia z UE. – Morgan Stanley będzie uważnie monitorował rozwój sytuacji i dopasuje się do niej tak, żeby zadbać o interesy klientów, udziałowców i pracowników – dodaje w rozmowie z dziennikiem „The Independent”.
Część banków, choć straszyła wyprowadzkami i zwolnieniami przed referendum, teraz studzi emocje i oczekuje na rozwój sytuacji. Najwyraźniej była to jedynie gra mająca na celu przekonać Brytyjczyków do pozostania we wspólnocie. Dopóki jednak nie wyklaruje się sytuacja z uprawnieniami, żadne radykalne decyzje nie będą podejmowane. Niektóre z banków zapowiadały przenoszenie swoich departamentów back office już znacznie wcześniej, dlatego nie należałoby wiązać tych przeprowadzek bezpośrednio z wynikiem czwartkowego referendum. Pisaliśmy o nich już w artykule: „Największe banki przeprowadzają się do Warszawy”.