Artur Boruc to największy nieobecny w kadrze Smudy.
W miarę regularnie odzywają się kolejni eksperci zarzucający Franciszkowi Smudzie, że ten pozbywa się z reprezentacji ludzi z charakterem.
Dziś mógłby bronić na najwyższym światowym poziomie, ale powołania do reprezentacji Polski nie dostanie. Od stycznia rozegrał 18 meczów w barwach Fiorentiny, 6-krotnie zachowywał czyste konto, w sumie puścił 20 goli, procent obronionych przez niego strzałów wyniósł 75,9 (gorzej niż jesienią). To statystyki świadczące o tym, że wciąż jest jednym z lepszych bramkarzy włoskiej Serie A. Tyle że jak wiemy, ma kłopoty z dyscypliną i za długi język. Po tym jak nazwał Smudę „Dyzmą", wątpliwe, by selekcjoner zaryzykował swój autorytet i powołał zawodnika Fiorentiny do kadry.
ReklamaZobacz także
Zresztą sam Franz powiedział: „Boruc nigdy u mnie nie zagra". Na taki luksus może sobie pozwolić, tym bardziej że ma bardzo dobrego zmiennika, Wojciecha Szczęsnego, który już teraz broni na niezłym poziomie w Arsenalu.
Drugim z bramkarzy, który wypadł z orbity, jest Tomasz Kuszczak. Łatwiej zrozumieć Smudę niż Leo Beenhakkera, który również go nie powoływał.
Cały artykuł przeczytasz w poniedziałkowym "Przeglądzie Sportowym".
WJR


























































