Podczas gdy średnia cena benzyny na całym świecie wynosi 1,29 dolara, na libijskich stacjach benzynowych ta 95-oktanowa kosztuje w październiku tylko 0,15 dinara, czyli 0,028 dolara. Oznacza to, że paliwo w tym kraju, który jest trzecim na świecie importerem przemycanej z Rosji benzyny, kosztuje mniej niż butelka wody i jest najtańsze na świecie.


Chociaż Libia posiada największe w Afryce zasoby ropy naftowej, szacowane na 48 mld baryłek, niskie ceny na stacjach są efektem rządowych dotacji. A ponieważ Libia nie rafinuje sama ropy naftowej, importuje niemal każdy litr benzyny potrzebnej w kraju do transportu, produkcji energii i spełnienia podstawowych usług publicznych. Zaopatruje się głównie w Grecji i Cyprze, ale jest też największym w Afryce i trzecim na świecie nabywcą produktów ropopochodnych przemycanych z Rosji.
Ubiegłoroczne śledztwo amerykańskiej agencji Bloomberg News wykazało, że przemyt paliwa do Libii, głównie rosyjskiego, jest wart co najmniej 5 mld dolarów. A zakupy te - według platformy S&P Global Commodity Insights - gwałtownie wzrosły od lutego 2023 r., kiedy Unia Europejska nałożyła embargo na rosyjskie produkty naftowe.
Przeczytaj także
To sprowadzone legalnie i nielegalnie paliwo libijski państwowy koncern naftowy praktycznie rozdaje na stacjach benzynowych, usprawiedliwiając to korzyścią społeczną. Program dopłat do paliw rozpoczął się jeszcze za czasów reżimu Muammara Kadafiego pod koniec lat 70. I choć Libijczycy rzeczywiście odczuwają jego korzyści, dla państwa jego koszty są gigantyczne. W 2022 r. kosztował on Libię 12,8 mld dolarów, czyli niemal połowę jej budżetu. Dotacje ograniczają inwestycje w innych dziedzinach gospodarki, utrudniając długoterminowy wzrost i mocno nadwerężając finanse publiczne. (PAP)
tebe/ mms/





















































