REKLAMA

Belka: To nieprawda, że NBP nie zrobił nic w sprawie Amber Gold

2017-02-21 16:16
publikacja
2017-02-21 16:16

To nieprawda, że Narodowy Bank Polski nie zrobił nic w sprawie Amber Gold - mówił we wtorek przed komisją śledczą b. szef banku centralnego Marek Belka. Według niego, NBP nie mógł zgłosić sprawy do prokuratury, bo byłoby to wyjście poza mandat Banku.

fot. Thomas Dooley / / MFW

Pytany przez posła PiS Marka Suskiego, co Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold, Belka odpowiedział, że NBP sprawdził, czy Amber Gold podlega kontroli, rejestracji, regulacji przez NBP.

"Najbliżej było do ustalenia, czy Amber Gold to działalność kantorowa - zasada jest taka: jeżeli ktoś zamierza prowadzić działalność kantorową zgłasza się do NBP z prośbą o wpis na listę rejestrowanych firm, w tym momencie podlega kontroli" - mówił b. prezes NBP.

"Firma Amber Gold ani się nie zgłosiła, a też jakby się zgłosiła, to by nie dostała licencji na działalność kantorową, tak, że z tym mieliśmy jakby to powiedzieć spokój, bezpośredniego związku z działalnością NBP nie było" - dodał.

Suski ocenił, że NBP nic nie zrobił w kwestii Amber Gold i nie zgłosił tej sprawy do prokuratury.

"To jest po prostu nieprawda, że nic nie zrobiliśmy ws. Amber Gold, to jest nieprawda wreszcie, że mogliśmy zgłosić tę sprawę do prokuratury, bo byłoby to wyjście poza mandat NBP, a instytucja publiczna, która wychodzi poza swój mandat łamie prawo" - odpowiedział Belka.

W reakcji Suski stwierdził: "Ciekawa logika, ja już rozumiem, dlaczego nic nie zrobiliście, bo wychodziliście z założenia, że +widzimy że ktoś łamie prawo, ale nie będziemy nic robić, bo się możemy narazić na to, że łamiemy prawo+".

Belka ocenił natomiast, że Suski ignoruje fakt, że od 2009 r. sprawą Amber Gold zajmowała się już prokuratura.

Były szef NBP dodał, że Amber Gold nie prowadziła nielegalnej działalności kantorowej, co ustalił departament prawny NBP. "Nie zgłosili, a nawet jakby zgłosili, to byśmy nie uznali tego za działalność kantorową, bo nie była to działalność kantorowa" - podkreślił Belka.

Belka: Amber Gold to był gruby przekręt

To było oczywiste, że Amber Gold oferując gwarantowany zysk wynoszący 13 proc., to gruby przekręt; każdy, kto miał trochę oleju w głowie, to widział - mówił przed komisją śledczą b. prezes NBP Marek Belka.

Poseł PiS Marek Suski pytał świadka o to, kiedy dowiedział się o sprawie Amber Gold i dlaczego nie informował o niej.

"Panie pośle, a o czym tu było informować. Przecież trochę oleju posiadający w głowie człowiek jak spojrzał na reklamę, która obiecuje gwarantowany dochód 13 proc., to już wiadomo było, że to jest gruby przekręt" - stwierdził Belka.

Poinformował też, że kiedy objął w czerwcu 2010 r. stanowisko szefa NBP spotkał się z ówczesnym przewodniczącym KNF Stanisławem Kluzą. "Musiałem, nie pamiętam podczas której rozmowy, ale musiałem go zapytać o tę sprawę. On musiał powiedzieć, bo się tym zajmował, o zgłoszeniu do prokuratury, o tym, że to bardzo powoli idzie (...)" - mówił Belka.

Jak zaznaczył jedyny problem jaki widział, to "czy ta sprawa i w jakim stopniu dotyczy NBP i czy musimy, możemy coś w tej sprawie zrobić".

Suski pytał też, kiedy świadek się dowiedział, że w liniach OLT Express należących do Amber Gold pracował syn ówczesnego premiera Donalda Tuska. "Z mediów" - odparł Belka. "Czyli?" - dopytywał Suski. "Nie wiem" - odparł b. szef NBP.

Poseł PiS dopytywał Belkę "kiedy informował premiera Tuska, że jest to piramida finansowa i będzie z tym duży kłopot".

"Rozmawiałem z premierem Tuskiem przez telefon, kiedy powziąłem informacje, że Amber Gold inwestuje w tanie linie lotnicze OLT Express. Poruszony byłem tym dlatego, że wtedy się okazało, iż jest to +palenie pieniędzy+. Nikt na świecie nie zrobił pieniędzy na tanich liniach lotniczych nie inwestując najpierw horrendalnych pieniędzy i nie rozwijając działalności globalnej. Wtedy było dla mnie oczywiste, że to jest właściwie oszustwo" - powiedział Belka.

"Ponieważ tysiące ludzi kupowało bilety na OLT Express więc stwierdziłem (...), że premier powinien o tym wiedzieć, o mojej opinii, że ta piramida zaczyna być jeszcze bardziej niebezpieczna i bardziej zmierza ku katastrofie" - dodał.

Belka zaznaczył, że nie pamięta kiedy ta rozmowa się odbyła, ale na pewno przed tym, jak media podały informację, że syn Tuska został zatrudniony przez OLT.

Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) wskazała, że pierwsze takie informacje miały miejsce w sierpniu 2011 r. "Czy to mógł być ten moment?" - pytała. "Mógł być" - odpowiedział świadek.

Podczas przesłuchania nawiązano też do nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i biznesmenów w dwu warszawskich restauracjach z lat 2013-2014, które opublikował tygodnik "Wprost" latem 2014 r.

Jak wynika z opublikowanych w mediach stenogramów, w lipcu 2013 r. Belka w rozmowie z ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem i szefem swego gabinetu w NBP Sławomirem Cytryckim mówił m.in., że syn Tuska zatrudniony jest w firmie "nie wiadomo jakiej". Po uwadze, że to OLT Belka mówi: "Nawiasem mówiąc, ja o tym nie wiedziałem. Ale kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express. Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem, ale przeszło na tematy związane Ja nie wiem, czy on nie myślał sobie, że ja wiem. Nie, skąd".

"Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że ta rozmowa odbyła się wiele miesięcy później i wspomniałem w niej o przeszłej rozmowie z premierem w innym zupełnie kontekście" - zaznaczył Belka przed komisją śledczą. Jak mówił była to wypowiedź w kontekście sytuacji lotnisk regionalnych.

Czytaj dalej: Trzeba być analfabetą, żeby do czegoś takiego nie dojść

Belka: Takie przypadki jak Amber Gold zdarzają się na całym świecie

Belka ocenił także, że prawdopodobnie każdy, gdy czytał ogłoszenia Amber Gold "wiedział, że mamy do czynienia z przekrętem". "Trzeba być analfabetą, żeby do czegoś takiego nie dojść" - dodał.

"Wspomniał pan o analfabetach. To analfabetami byli ci, którzy powierzali środki w Amber Gold, czy ci pracownicy instytucji państwa, którzy tego nie dostrzegali?" - zapytał Witold Zembaczyński (Nowoczesna). Belka odpowiedział: "Z przykrością muszę powiedzieć, że i ci, i ci".

"Tego rodzaju przypadki zdarzają się na całym świecie" - kontynuował świadek. Wskazał na tzw. piramidę finansową Bernarda Madoffa (skazanego później na 150 lat więzienia), która - jak się okazało w 2008 r. - w USA pochłonęła 50 mld dolarów.

Belka dodał, że "zawsze znajdą się cwaniacy, którzy będą się starali ludzi oszukać". "To jest tak, jak gonienie króliczka. Zawsze będą takie przypadki, ludzie są czasami chciwi, czasami głupi, a niestety wielu jest oszustów. My musimy ciągle ich gonić, ale zawsze ktoś tam nas ubiegnie" - powiedział.

"Gdybyśmy my sami ogłosili komunikat, że +proszę szanownych państwa, to jest piramida i proszę z tego wycofać pieniądze jak najszybciej+, to oczywiście w ciągu trzech dni bańka pękłaby, a NBP byłby przedmiotem pozwu" - zaznaczył Belka.

Dlatego, jak dodał, NBP przygotowywał dla dziennikarzy informacje na temat Amber Gold, a departament komunikacji i promocji gościł w związku z tą kwestią kilku dziennikarzy.

Wcześniej Belka zeznał, że rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem przez telefon, gdy powziął informacje, że Amber Gold inwestuje w tanie linie lotnicze OLT Express.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) dopytała, co odpowiedział mu w tej rozmowie premier Tusk. "Chyba nic. Przyjął do wiadomości i przerwał rozmowę" - odpowiedział Belka.

"Zadzwoniłem do trzech osób: redaktora naczelnego +Gazety Wyborczej+ i redaktora naczelnego +Rzeczpospolitej+ i być może następnego dnia do premiera. Chodziło mi o poinformowanie redaktorów naczelnych, że zarabiają pieniądze na oszustwie, bo przecież Amber Gold umieszczał w tych poczytnych dziennikach reklamy, które oszukiwały ludzi. Oczywiście dla gazet był to interes. Obaj redaktorzy przyjęli to do wiadomości. Mniej więcej za dwa tygodnie reklamy ustały, jak się wydaje okresy umowne się skończyły" - powiedział także b. szef NBP.

Belka: Nie wykluczam, że w rozmowach z Rostowskim mogła pojawić się sprawa Amber Gold

Pytany przez szefową komisji śledczej Małgorzatę Wassermann (PiS), ile rozmów o Amber Gold do wybuchu afery w sierpniu 2012 r. odbył z premierem Donaldem Tuskiem odpowiedział, że nie więcej niż dwie-trzy. Dopytywany, czy Tusk wobec niego, jako szefa NBP, formułował zarzuty i miał pretensje, że nie poinformował go o tej sprawie, Belka zaprzeczył.

"Wbrew temu, co dzisiaj nam się wyobraża sprawa była od samego początku do samego końca jasna, prosta, dla nas było niepojęte, dlaczego prokuratura z tego nie robi użytku" - powiedział Belka.

Szefowa komisji śledczej podkreśliła, że premier Tusk miał wpływ na Ministerstwo Finansów, któremu podlega kontrola skarbowa i zapytała Belkę w związku z tym, czy rozmawiał z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim na temat skorzystania przez niego z możliwości skontrolowania Amber Gold.

B. szef NBP zaznaczył, że "nie wyklucza", iż w jego rozmowach z ministrem Rostowskim mogła sprawa Amber Gold się pojawić. "To była tak oczywista kompetencja ministra, że ja tutaj nie widziałem powodów..." - dodał. Wassermann dopytywała Belkę, czy zapytał ministra Rostowskiego, czy korzysta z tych kompetencji.

"Nie zapytałem, ja nie miałem wrażenia, że on nie korzysta z tych uprawnień" - zaznaczył.

Pytany czy poprosił w rozmowie z premierem Tuskiem o to, żeby minister Rostowski wobec braku działań prokuratury, wykonał ustawowe uprawnienia kontroli skarbowej wobec Amber Gold odpowiedział, że taka prośba z jego strony do premiera Tuska była niemożliwa. "Ja z ministrem Rostowskim rozmawiałem raz na tydzień najrzadziej, a z premierem zdarzyło mi się podczas mojej kadencji może trzy, cztery razy" - podkreślił.

Belka pytany, czy rozmawiał z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem i czy ta rozmowa miała miejsce przed czy po powstaniu firmy OLT Express, (linii lotniczych należących do Amber Gold) stwierdził, że jego rozmowa z Bondarykiem miała miejsce "znacznie przed" powstaniem firmy. Jak podkreślił rozmowy dotyczyły przede wszystkim szkoleń, które ABW miała przeprowadzić dla pracowników NBP.

Dopytywany przez Wassermann, czy w tej rozmowie pojawił się wątek Amber Gold mówił: "Nie, w każdym razie nie pamiętam dokładnie takich tematów" - dodał.

Szefowa komisji pytała również o to, co konkretnie Narodowy Bank Polski zrobił w sprawie Amber Gold. "Po pierwsze NBP rozpoczął działalność albo nasilił działalność informacyjną - to my żeśmy spowodowali, że dziennikarze zaczęli o tym pisać" - odpowiedział Belka.

"Sprawdziłem, czy jest to (Amber Gold - PAP) instytucja, która podlega naszej jakiejkolwiek NBP-owskiej jurysdykcji, gdyby była to byśmy wtedy wkroczyli, ale nie, nie była" - dodał.

Belka pozytywnie o działaniach KNF ws. Amber Gold

Prokuraturę, rejestr sądowy, UOKiK - wymienił b. prezes NBP Marek Belka pytany we wtorek przed sejmową komisję śledczą, czy widzi jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu instytucji publicznych ws Amber Gold. Pozytywnie wyraził się o działaniach KNF.

"Myślę, że Komisja Nadzoru Finansowego działała zgodnie ze swoimi prerogatywami, swoimi uprawnieniami. Można powiedzieć, że zachowywała się w tej całej sprawie (...) najdzielniej" - powiedział.

Posłanka Joanna Kopcińska (PiS) pytała, czy były prezes banku centralnego widzi jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu instytucji i organów publicznych, które powinny podjąć zdecydowanie wcześniej skuteczne działania w sprawie Amber Gold.

"Oczywiście, że tak. Mówiliśmy głównie o prokuraturze. Ale o ile wiem, państwo interesują się również działaniami sądownictwa, rejestru sądowego. Jest jeszcze kwestia UOKiKu - też nie wszystko mogło mi się tam podobać" - mówił Belka.

Kopcińska pytała także, skąd ówczesny premier Donald Tusk wiedział, że prokuratura działa opieszale.

"Myślę, że w odróżnieniu od tych ludzi, którzy inwestowali w Amber Gold, premier ma olej w głowie i dostawał od przewodniczącego (KNF Andrzeja) Jakubiaka, wcześniej od przewodniczącego (Stanisława) Kluzy informacje o tych ich cierpieniach w działaniach z prokuraturą" - podkreślił.

"To są pańskie domniemania, nie wiedza?" - dopytywała Kopcińska. "Tak" - odpowiedział Belka.

Były szef NBP podkreślił również, że polityka pieniężna NBP "była i jest oceniana w Polsce, na świecie i w Europie jako niemalże przykładowa". "Obecny zarząd i obecny prezes potwierdził to i w pełni tę politykę kontynuuje" - dodał.

"Nie można jednocześnie zapewnić ludziom wysokich stóp od lokat i jednocześnie niskiej inflacji. Albo jedno, albo drugie. My i tak nie poszliśmy tak daleko, jak prawie cały otaczający nas świat, który zszedł ze stopami procentowymi poniżej zera. My zatrzymaliśmy się 1,5 proc., chociaż były naciski żeby zejść jeszcze dalej" - zaznaczył.

Powiedział też, że był poinformowany o propozycji podejrzanej transakcji dotyczącej próby sprzedaży w imieniu Amber Gold 15 kg złota. Informację otrzymał dzień-dwa później."To przecież była sytuacja wyjątkowa; przychodzi gość z teczką albo torbą, tam ma 15 kg złota i chciałby to sprzedać, ale nie jako osoba indywidualna, bo to teoretycznie mogło by mieć miejsce, tylko jako przedsiębiorstwo Amber Gold. Dyrektor oddziału okręgowego w Gdańsku wykazał się trzeźwością i zdrowym rozsądkiem i to uniemożliwił" - podkreślił Belka.

Przypomniał, że NBP do niedawna kupował złoto od osób fizycznych. Ale ilekroć taka transakcja przekraczała 15 tys. euro, informowano o tym Generalny Inspektorat Informacji Finansowej.

"Ale nie opłacało się skupować tego złota, więc zaprzestaliśmy tego kilka lat temu" - dodał Belka.

Belka: W sprawie Amber Gold w moim przypadku można mówić o odpowiedzialności moralnej

Marek Belka stwierdził, że jako były prezes NBP za sprawę Amber Gold nie jest odpowiedzialny w sensie prawnym. Jak dodał, szef banku centralnego nie zna pojęcia odpowiedzialności politycznej, i w jego przypadku można mówić o "odpowiedzialności moralnej".

Belka był pytany przez posła Nowoczesnej Witolda Zembaczyńskiego, czy ponosi odpowiedzialność jako były prezes NBP za sprawę Amber Gold. "Na pewno nie w sensie prawnym" - odpowiedział Belka.

"A odpowiedzialność polityczna?" - dopytywał Zembaczyński. "Prezes niezależnego banku centralnego nie zna czegoś takiego jak pojęcie odpowiedzialności politycznej" - odpowiedział Belka.

Dopytywany, o jakiego rodzaju odpowiedzialności można w związku z tym mówić w jego przypadku odpowiedział, że o odpowiedzialności "moralnej".

"I to oczywiście mnie bolało, jak ten Plichta (szef Amber Gold) panoszył się i dosłownie na przeciwko NBP założył w Warszawie centralę, więc proszę mi wierzyć - myśmy wściekli się i zaczęliśmy wtedy działać w taki sposób, jak mówiliśmy, czyli przygotowywać materiały dla dziennikarzy, zacząć po prostu hałas robić" - powiedział Belka.

Jak zaznaczył, sam czuje się moralnie odpowiedzialny za wszystko, co się zdarzyło w polskim systemie finansowym, ale "nie czuje się moralnie winny" w sprawie Amber Gold. "Nie mam żadnych złudzeń, co do tego, że Polacy będą słuchać nawet najrozsądniejszych ostrzeżeń płynących z ust prezesa Narodowego Banku Polskiego" - dodał.

Pytany przez posła Kukiz'15 Tomasza Rzymkowskiego, czy sprawa Amber Gold była dla niego sprawą ważną, priorytetową, Belka odpowiedział, że sprawą bardzo ważną była sprawa stabilności finansowej państwa, poziomu cen, rezerw walutowych, zdrowia systemu bankowego.

"Konsekwencje Amber Gold, jakkolwiek dolegliwe i bolesne dla określonej grupy ludzi, z punktu widzenia systemu finansowego to nie jest wielka strata" - powiedział b. prezes NBP.

Czytaj dalej: Wątek słów Belki we wcześniejszych przesłuchaniach

Wątek słów Belki we wcześniejszych przesłuchaniach

Podczas wcześniejszych przesłuchań przed sejmową komisją śledczą pojawiał się też wątek słów Belki o tym, że mówił on ówczesnemu premierowi Donaldowi Tuskowi o sprawie Amber Gold.

Latem 2014 r. tygodnik "Wprost" opublikował nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i biznesmenów w dwu warszawskich restauracjach z lat 2013-2014. Jak wynika z opublikowanych w mediach stenogramów, w lipcu 2013 r. Belka w rozmowie z ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem i szefem swego gabinetu w NBP Sławomirem Cytryckim mówił m.in., że syn Tuska zatrudniony jest w firmie "nie wiadomo jakiej".

Po uwadze, że to OLT Belka mówi: "Nawiasem mówiąc, ja o tym nie wiedziałem. Ale kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express. Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem, ale przeszło na tematy związane Ja nie wiem, czy on nie myślał sobie, że ja wiem. Nie, skąd".

Po opublikowaniu nagrania podsłuchanej nielegalnie rozmowy - w której poruszono dużo innych kwestii - Belka mówił w "Gazecie Wyborczej", że spotkanie z szefem MSW odbyło się z inicjatywy NBP i dotyczyło "konkretnej technicznej sprawy", bo "NBP zamierzał wyemitować banknoty ze zmodernizowanymi zabezpieczeniami". Dodał, że rozmowa miała "luźny charakter".

Firma Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.

KNF 15 grudnia 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że firma prowadzi działalność bankową, ale nie ma wymaganych zezwoleń. Sprawą zajęła się wówczas Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.

Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (przy pomocy którego KNF wykonuje swoje zadania) złożył w lutym 2010 r. zażalenie na to postanowienie, które zostało przez Sąd Rejonowy GdańskPołudnie uznane za uzasadnione, a w konsekwencji prokuratura we Wrzeszczu ponownie wszczęła dochodzenie.

Pod koniec sierpnia 2010 r. do Komisji wpłynęło jednak postanowienie o umorzeniu dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową GdańskWrzeszcz. Na to postanowienie ówczesny przewodniczący KNF złożył na początku września 2010 r. zażalenie, które zostało uwzględnione decyzją Sądu Rejonowego GdańskPołudnie w grudniu 2010 r.

Pod koniec listopada 2011 r. Jakubiak jako szef KNF skierował do Prokuratora Generalnego pismo szefa KNF z krytycznymi uwagami pod adresem postępowania Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz ws. Amber Gold.

Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., nie wypłacając tysiącom swoich klientów powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Grupa Amber Gold była też właścicielem powstałych w połowie 2011 r. linii lotniczych OLT Express, których upadłość ogłoszono również latem 2012 r.

Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold. W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów.

Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca 2016 r. przed gdańskim Sądem Okręgowym.

(PAP)

mro/ mok/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (138)

dodaj komentarz
~lol
Co za portal he,he,he... Poraszkamoderastor usuwa połowę postów i to takich z błachych przyczyn typu nie podoba się nazwisko albo nazwa instytucji...
~Trzeźwomyślący
Wygląda na to, że wszyscy wszystko wiedzieli o Amberze (przynajmniej ci "na górze"), ale nikt nic nie zrobił, żeby to przerwać... (bo nie miał w tym interesu).
~Niewiniatko
Tak, nie, nie wiem, wiedzialem ale nie mialem pojecia ze tak to sie skonczy, zapoznalem sie ze sprawa ale nie czytalem, moralnie odpowiadam ale odpowiedzialnosci na siebie przyjac nie chce jak dorosly czlowiek. Popelnilem blad ale wystarczy upomnienie przeciez nic sie nie stalo..
~bolo
Po wypowiedziach byłych prominentów widać że sitwa z PO dobrze chroniła biznesik swojego słupa.
~Manager
W Polskich instytucjach celowo rozrzucana jest odpowiedzialnosc po roznych urzedach aby w przypadku afery nie bylo zadnej osoby bezposrednio odpowiedzialnej. Kazdy manager najnizszego nawet szczebla wie ze jak da robote do zrobienia i wyznaczy 3 odpowiedzialne za to osoby to robota wykonana nie bedzie. To elementarz. Szkoda szczepic ryja.
~slaw
Dlaczego p. Gowin wiedząc o oszustwach finansowych p. P. wydał temu człowiekowi pozwolenie na prowadzenie takiej działalności, to co miała robić prokuratura jeżeli miał poparcie ministerstwa sprawiedliwości?
~AGfan
Teraz są przepalane kolejne pieniądze: na "likwidowanie spółki" oraz promowanie pani Wassermann i jej komisji.
Chcielibyście zapytać, dlaczego w Polsce nie jest do końca dobrze?
~AGfan
Firma, która operuje wielomilionowymi kwotami i niczego nie negocjuje jako klient banku - to jest elementarz z prania pieniędzy.
~kjhgd
To popatrz na budżet państwa.
~AGfan
Sprawa AMBER GOLD pokazuje że "ciemny lud naprawdę jest w stanie wiele kupić". A najbardziej lud ogłupiony wieloletnią komuną.
A państwo miało bardzo wiele okazji, żeby nabrać podejrzeń.
Przede wszystkim banki obsługujące Amber Gold przymykały oko i patrzyły przez palce na oczywistą niegospodarność jaka towarzyszyła
Sprawa AMBER GOLD pokazuje że "ciemny lud naprawdę jest w stanie wiele kupić". A najbardziej lud ogłupiony wieloletnią komuną.
A państwo miało bardzo wiele okazji, żeby nabrać podejrzeń.
Przede wszystkim banki obsługujące Amber Gold przymykały oko i patrzyły przez palce na oczywistą niegospodarność jaka towarzyszyła jej przy transakcjach finansowych: środki firmy wielomilionowe leżały na nieoprocentowanych rachunkach, podczas gdy wtedy stopy rynkowe były spore, ta piramida akceptowała wszystkie najwyższe marże jakie bank ma w ogóle nie negocjując niczego. Akceptowali przewalutowania po koszmarnych kursach i widać było, że to śmierdzi z daleka na kilometr, ale ponad 100k PLN miesięcznie firma bankowi przynosiła przez to dodatkowego dochodu więc wszyscy siedzieli cicho i nikt nie zapeszał ciesząc się sowitymi premiami, które wpadały do kieszeni za realizację celów. Dyrektorom nic nie przeszkadzało.
Menagerka oddziału korpo BGŻ w Gdańsku p. Agnieszka chodziła dumna jak paw, "że to ona ma te bliskie relacje z p. Marcinem, prezesem tak dochodowego i wspaniałego klienta jak AG".
Tak to finanse bankowe wyglądają.
Potem jak już zaczynało śmierdzieć, to przyszedł prikaz z samej góry od prezesa banku, żeby wypowiadać rachunki AG i zamykać je nieodwołalnie (jeszcze w gazetach i publicznie nic się nie działo). Widocznie już dalej nie dało rady.
Potem gdy już wszystko się rozwaliło, w tym samym banku zagościł ze swoim rachunkiem syndyk likwidujący AG i długo mozolnie do tego spokojnie i bez pośpiechu likwidował majątek, ponownie dla banku kasa, dla syndyka z obsługi majątku.
Wszyscy się wyżywili. Teraz komisja sejmowa, powoli mozolnie, bez pośpiechu, za to za przyzwoitą ekspercką pensję będzie debatować i wyjaśniać (celowo omijam wyjaśnić).

Powiązane: Amber Gold

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki