Anita Włodarczyk podczas poniedziałkowego finału rzutu młotem na igrzyskach w Rio de Janeiro w znakomitym stylu zdobyła złoty medal, bijąc własny rekord świata o 1,21 m. Trener lekkoatletki liczy jednak, że na jej koncie zostanie zapisane kolejne olimpijskie złoto – za igrzyska w Londynie.


Przed czterema laty Anita Włodarczyk była gorsza tylko od Rosjanki Tatiany Łysenko. Jednak w 2016 r. IAAF zawiesiło mistrzynię olimpijską z Londynu za stosowanie dopingu. Doping został wykryty w próbce z 2005 r. Reprezentantka Rosji została przyłapana na używaniu niedozwolonej substancji już po raz drugi. Wcześniej, w 2007 r. młociarkę zawieszono na dwa lata i anulowano wszystkie jej wyniki sportowe od dnia wykrycia dopingu. Teraz grozi jej dożywotnia dyskwalifikacja.
Na anulowanie rezultatów i osiągnięć Łysenko, i w tym przypadku liczy trener Anity Włodarczyk, Krzysztof Kaliszewski, który chce, by w ręce Włodarczyk trafiło także mistrzostwo olimpijskie z Londynu. Zapowiada, że zajmie się tą kwestią po igrzyskach w Rio. - Po cichu liczę na złoty medal za 2012 rok – wtóruje mu polska młociarka, która w Londynie rzuciła 77,60 m.
Anita Włodarczyk w poniedziałek pobiła rekord świata, posyłając młot na odległość 82,29 m. To o 5,54 m dalej od drugiej na podium Chinki Wenxiu Zhang (76,75). Trzecie miejsce z wynikiem 74,54 m zdobyła reprezentantka Wielkiej Brytanii Sophie Hitchon.
AŚ