Od czasu konferencji Bena Bernankego inwestorzy wyciągnęli z amerykańskich funduszy obligacyjnych 60 mld dolarów. To może zainicjować samonapędzający się mechanizm wzrostu rynkowych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.
19. czerwca Bernanke powiedział, że jeśli bezrobocie nadal będzie spadać, to Fed może rozważyć ograniczenie programu skupu obligacji (QE3) i wygasić program do połowy 2014 roku. Reakcja inwestorów była paniczna: wyprzedawano akcje, obligacje, waluty krajów rozwijających się, surowce, a nawet kontrakty na złoto i srebro. Czyli wszystko, co w oczach amerykańskiego inwestora uchodzi za ryzykowne. Mało kto zwrócił uwagę, że szef Fedu zostawił sobie furtkę do zwiększenia QE3, gdyby tego wymagała sytuacja.
Co zrobić z bilionem dolarów?
Według danych Investment Company Institute od wystąpienia Ben Bernanke z funduszy inwestujących w amerykańskie obligacje wycofano 60,5 mld dolarów, z czego tylko w ubiegłym tygodniu 28,1 mld USD. To największe tygodniowe saldo wypłat od października 2008 roku.
Napływ netto środków do amerykańskich funduszy obligacji w mln USD
Źródło: Bankier.pl na podstawie danych Investment Company Institute.
W półtora tygodnia inwestorzy wycofali 1,7% z 3,5 biliona dolarów ulokowanych w amerykańskich funduszach obligacji. Tak może się zaczynać efekt kuli śnieżnej. Zmasowana podaż papierów dłużnych już doprowadziła do spadku ich cen: od początku roku amerykańskie fundusze obligacji straciły średnio 2,2%.
To może być koniec wielkiej hossy na amerykańskim rynku długu, która trwa od przeszło 30 lat. Ostatnim akordem obligacyjnej bonanzy były lata 2009-12, gdy fundusze obligacyjne w USA zarabiały średnio 6% rocznie. Od początku 2009 roku inwestorzy indywidualni wpłacili do amerykańskich funduszy obligacji przeszło bilion dolarów, szukając bezpieczeństwa po krachu na rynku akcji. Inwestorskie masy kupowały ekstremalnie drogie obligacje Wuja Sama, nie zważając na realnie ujemne stopy procentowe i nieuchronną konieczność ich wzrostu - czyli spadku cen obligacji. Rynek Treasuries już od dłuższego czasu zdradzał objawy potężnej bańki spekulacyjnej.
Skutki paniki inwestorów
Nie chciałbym być w skórze inwestora, który rok czy dwa lata temu ulokował oszczędności swojego życia w amerykańskich obligacjach. Wyśrubowane poza granice przyzwoitości ceny Treasuriers i papierów korporacyjnych mają obecnie tylko jeden kierunek: w dół. Gdy drobni inwestorzy zobaczą kilkuprocentowe straty na „bezpiecznych” funduszach, zaczną masowo wypłacać pieniądze, potęgując wyprzedaż obligacji i prowadząc do dalszego spadku ich cen.
Rentowność 30-letnich obligacji USA, czyli trzy dekady wzrostu cen obligacji
Źródło: Yahoo Finance.
A to oznacza wyższe rentowności, czyli wzrost rynkowych stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Fed, który przez ostatnie cztery lata interweniował na rynku i skupował obligacje, dążył do obniżki rynkowej ceny kredytu. Rezerwa Federalna występowała w roli „ostatniego frajera”, kupując przewartościowane obligacje od tzw. „sprytnego kapitału (ang. smart money) i obecnie posiada portfel papierów dłużnych opiewający na kwotę dwóch bilionów dolarów. Wygaszenie QE3 (w ramach którego Fed kupuje obligacje za 85 mld USD miesięcznie) wraz z paniką wśród inwestorów detalicznych może w krótkim czasie wywindować rynkowe stopy procentowe w USA z obecnych 2,5% do 3-4%, a nawet 5%.
Realizacja tego scenariusza groziłaby załamaniem hossy także na rynkach akcji i odpływem kapitału z rynków wschodzących, w tym z Polski. Już widać, że sama tylko możliwość zakończenia QE przez Fed grozi spadkiem cen wszystkich aktywów finansowych, które przez ostatnie cztery lata były sztucznie pompowane dodrukiem pustego pieniądza. Wzrost kosztów kredytu (np. oprocentowania kredytów hipotecznych) najprawdopodobniej zakończy sztuczne - i w znacznej mierze iluzoryczne - ożywienie gospodarcze w USA. A na to Rezerwa Federalna nie może sobie pozwolić.
Co zrobi Ben?
Moim zdaniem FOMC znajdzie się pod tak silną presją finansistów, inwestorów i polityków, że chcąc nie chcąc podejmie decyzję o ponownym zwiększeniu ilościowego poluzowania monetarnego, czyli zaordynuje QE4 lub powiększy bądź przedłuży QE3.
Czy wtedy wszystko wróci do normy i inwestorzy znów będą bezrefleksyjnie kupować każdy papier, obiecujący jakikolwiek dochód? Niewykluczone, że tak. Sądzę jednak, że ludzie nie popełniają tego samego błędu dwa razy pod rząd i że reakcja na ewentualne QE4 może być zupełnie inna niż na QE3. Przy czym mówimy tu raczej o perspektywie raczej kilku kwartałów niż kilku tygodni. Bo w krótkim terminie sytuacja może wrócić do „normy”: giełdy będą rosły, obligacje drożały, a inwestorzy będą zadowoleni. Przynajmniej do końca 2013 roku.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl