

Sprzedawcy polis wytoczyli działa przeciwko pomysłowi ograniczenia ich zarobków. Na pomoc wzywają premier Ewę Kopacz.
— To była trudna decyzja, ale ostatecznie ją podjęliśmy — mówi Adam Sankowski, prezes Polskiej Izby Pośredników Ubezpieczeniowych i Finansowych (PIPUiF), organizacji reprezentującej interesy blisko 100 tys. osób zajmujących się sprzedażą ubezpieczeń. Izba rusza na bezprecedensową wojnę z ubezpieczycielami. Wywołał ją pomysł, by ustawowo ograniczyć wysokość prowizji, którą za sprzedaż polis inwestycyjnych mogą dostać agenci.
Zgłosiła go w ubiegłym tygodniu Polska Izba Ubezpieczeń (PIU) podczas prac nad nową ustawą o działalności ubezpieczeniowej. Zakłada ona, że w przypadku polis wieloletnich ze składką regularną opłata dystrybucyjna (czyli kwota, którą ubezpieczyciel przeznaczy na pokrycie kosztów sprzedaży) nie może być wyższa niż 25 proc. jednorocznej składki, a w przypadku polis opłacanych jednorazowo — 7,5 proc. składki.
Zmasowany atak
W ocenie Adama Sankowskiego, te propozycje oznaczają ścięcie wynagrodzeń pośredników nawet o 80 proc. — Przeciętny sprzedawca polis na rękę — po odjęciu podatków, ZUS i kosztów działalności — dostaje 1500 zł miesięcznie. Propozycje PIU spowodują, że ta kwota stopnieje do kilkuset złotych — twierdzi szef PIPUiF. Izba zwróciła się o pomoc do premier Ewy Kopacz. Chce, by osobiście zaangażowała się w prace nad ustawą, które toczą się w Ministerstwie Finansów.
„Drastyczne obniżenie wynagrodzeń niesie (…) ryzyko utraty pracy przez wielu pośredników i uniemożliwi wejście do zawodu nowym przedsiębiorcom” — czytamy w piśmie PIPUiF do premiera.
Czytaj więcej w "Pulsie Biznesu"