Gdy giełdowe indeksy spadają po 5-6% dziennie, największym gospodarkom świata grozi recesja, a rządom niewypłacalność, inwestorzy desperacko poszukują bezpiecznych lokat kapitału. Tyle że po wydarzeniach z ostatnich miesięcy zaufanie do amerykańskich obligacji skarbowych i dolara zostało podważone. Z kolei kryzys na południu Europy obnażył słabość euro i europejskiej unii monetarnej.
Lista tzw. bezpiecznych przystani został więc znacząco okrojona. Oprócz japońskiego jena i szwajcarskiego franka z płynnych aktywów na placu boju pozostało tylko złoto i w pewnym stopniu także srebro. Żaden bank centralny nie może dodrukować bądź zdewaluować metali szlachetnych. Ponadto złoto w przeciwieństwie do emitentów obligacji nigdy nie bankrutuje.
Źródło: Bankier.pl
Te podstawowe zalety żółtego metalu są obecnie doceniane bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale nie brakuje też sceptyków, ostrzegających przed formowaniem się nowej bańki spekulacyjnej. „Albo rynek złota zaadaptował się do bardzo negatywnego, w naszej opinii nieuzasadnionego, scenariusza, albo buduje irracjonalną bańkę” – uważa Bayram Dincer, analityk z szwajcarskiego funduszu LGT Capital Management cytowany przez Bloomberga.
Określanie złota mianem „bańki spekulacyjnej” słychać od przynajmniej kilku lat, gdy różni komentatorzy mówili o niej przy cenach rzędu 500-600 USD za uncję. Faktem jest jednak ekstremalne krótkoterminowe wykupienie rynku. Złoto drożeje siódmy tydzień z rzędu. Od początku lipca zdrożało o przeszło 380 dolarów, czyli o 25%. 14-dniowy wskaźnik RSI od miesiąca utrzymuje się powyżej 70 punktów, wyznaczających umowny poziom wykupienia rynku. Dziś wskaźnik ten sięgnął 81 pkt. i ostrzega przed wystąpieniem gwałtownej, lecz zapewne niezbyt długiej korekty.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl


























































