Po zmianie władzy trzeba podnieść płace ludziom, którzy pracują dla polskiego państwa - mówił w piątek w Olsztynie lider partii Razem Adrian Zandberg. "To jest nasze twarde zobowiązanie, nasz twardy warunek współrządzenia" - deklarował.


Podczas konferencji prasowej w Olsztynie Zandberg podkreślał, że z rozmów z ludźmi prowadzonych podczas "Wakacyjnej Trasy Lewicy" wynika, że głównym tematem są dla nich koszty życia. "To, że pensje, że płace, że emerytury nie nadążają za galopującymi cenami żywności, energii i utrzymania. Ludzie po prostu czują, że są dzisiaj biedniejsi niż byli rok temu. I mam informacje dla rządzącej prawicy: wkurzyliście ludzi" - stwierdził.
"Polskie państwo tym ludziom płaci marnie"
Polityk mówił, że problem z tym, żeby dotrwać do końca miesiąca i nie pożyczać pieniędzy, dotyka nie tylko emerytów, ale też pracujących. "Mówię tu o pracownikach budżetówki. To jest największy oskarżenie pod adresem tego rządu, bo to są ludzie, którzy pracują dla polskiego państwa. Ludzie, na pracy, których polskie państwo po prostu stoi. Polskie państwo tym ludziom płaci marnie" - stwierdził.
Zandberg przypomniał, że w Olsztynie działacze Partii Razem i Nowej Lewicy są zaangażowani po stronie pracowników samorządowych w konflikcie płacowym z władzami miasta. "Ale takich ludzi, którzy pracują dla polskiego państwa i dostają marne pieniądze, jest w Polsce zbyt wiele. Lewica jest po to, żeby to zmienić. I to jest nasze twarde zobowiązanie, nasz twardy warunek współrządzenia" - deklarował.
Wskazał, że po zmianie władzy trzeba podnieść płace ludziom, którzy pracują dla polskiego państwa. "I zrobimy to. Skokowa podwyżka płac w budżetówce o 20 proc. już teraz, żeby zrównoważyć koszty drożyzny, żeby dać ludziom odrobinę oddechu, a potem uczciwy mechanizm waloryzacji - zapowiedział.
Jak zaznaczył, godnie opłacani pracownicy są warunkiem silnego, sprawnego państwa, które zapewni wszystkim porządne usługi publiczne.
Zandberg przypomniał, że równo 50 lat temu Polacy po raz pierwszy mieli wolną sobotę. "Dziś uważamy, że trzeba stopniowo, odpowiedzialnie, ale iść do przodu, że trzeba przy utrzymaniu tych samych wynagrodzeń doprowadzić na koniec kolejnej kadencji do skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin" - stwierdził.
Zapewnił, że jego ugrupowanie wie, jak to zrobić, ma przygotowane projekty ustaw, które - zapewniał - zagwarantują utrzymanie wynagrodzeń i zrobienie tego w sposób odpowiedzialny, bezpieczny dla gospodarki.
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ mok/