Większa ulga na dzieci? Czemu nie! Dwa razy większa waloryzacja i tak już względnie wysokich emerytur? Proszę bardzo! Podwyżki dla ćwierćmilionowej armii urzędników? Jak najbardziej! Przecież im się należy za ciężką pracę na rzecz naszego dobra.


A kto za to wszystko zapłaci? No jak to kto? Pan, pani, społeczeństwo w postaci wyższych podatków po wyborach w 2015 roku. Bo przecież tylko o to w tym wszystkim chodzi. O kiełbasę wyborczą, aby kilka milionów klientów państwa zagłosowało na obecną władzę. Bo taka ona dobra i tak troszczy się o „zwykłych ludzi”.
A rachunek przyjdzie później w postaci wyższego VAT-u, ZUS-u, wszelkiej maści opłat i innych parapodatków. Wyższe wydatki państwa zawsze oznaczają wyższe podatki lub wyższy deficyt budżetowy, który jest niczym innym jak odroczonym podatkiem. Oczywiście za hojność premiera nie zapłacą wpływowe grupy społeczne (emeryci, urzędnicy, rolnicy, górnicy, mundurowi) tylko przedsiębiorcy i pracownicy sektora prywatnego, w którym zarobki są o 20% niższe niż w publicznym.
Krzysztof Kolany