Gdy w Europie lękano się o przyszłość Deutsche Banku, inwestorzy z Wall Street szykowali się na wieczorną debatę prezydencką. Rosnące szanse na wyborczy tryumf Donalda Trumpa zdecydowanie nie poprawiały nastrojów.


Akcje Deutsche Banku przeceniono w poniedziałek o ponad 7%, do najniższego poziomu w giełdowej historii. Był to efekt medialnych doniesień, jakoby kanclerz Angela Merkel miała wykluczyć pomoc państwa dla największego niemieckiego banku. Nastrojów wokół sektora bankowego nie poprawiła informacja, że znacjonalizowany podczas kryzysu finansowego Commerzbank zamierza zwolnić 5.000 pracowników.
Efekt był taki, że DAX spadł o 2,2%, a inne główne indeksy europejskie straciły po przeszło 1%. Tym razem Amerykanie nie mieli zamiaru „ratować” cen akcji. W Nowym Jorku głównym powodem do obawy były sondaże, które w dniu pierwszej debaty telewizyjnej pokazywały rosnące poparcie dla Donalda Trumpa.
Kontrowersyjny miliarder nie jest ulubieńcem swojej klasy. Miliarderzy i bankierzy zdecydowanie bardziej preferują lewicową Hilary Clinton. „Wall Street w tym momencie opowiada się za Hillary Clinton, ponieważ jest ona znanym towarem. Trump to dzika karta” - powiedział Reutersowi jeden z zarządzających funduszami.
Dlatego przed wieczorną debatą na nowojorskich parkietach nie było widać przesadnego optymizmu. S&P500 spadł o 0,86%, schodząc do 2.146,10 pkt. Dow Jones stracił 0,91%, ale zatrzymał się powyżej 18.000 punktów. Nasdaq oddał 0,91%. W ten sposób w ciągu dwóch sesji amerykańskie indeksy roztrwoniły zyski wypracowane po wrześniowym posiedzeniu Fedu.
Krzysztof Kolany