Nie mam pojęcia, jak zarząd wyobraża sobie przyszłość spółki bez podpisania układu zbiorowego pracy - mówi dla portalu wnp.pl Sławomir Kozłowski, przewodniczący Solidarności w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
- Mam wrażenie, że głównym celem pracodawcy jest obecnie prywatyzacja spółki. Natomiast my, jako strona społeczna, uważamy, że głównym i podstawowym celem powinno być przygotowanie spółki do właściwego, stabilnego poziomu produkcji - teraz i w przyszłości. Oczywiście przy zachowaniu wszelkich wymogów dotyczących bezpieczeństwa pracy.
Brak odpowiedniego przygotowania frontu robót mocno daje już o sobie znać. A w przyszłości może to wyglądać jeszcze gorzej. Jastrzębska Spółka Węglowa ma poważne problemy nie tylko z realizacją planu wydobywczego, ale również z realizacją zadań miesięcznych, które zakładają niższe wydobycie niż to, co założono w Planie Techniczno-Ekonomicznym.
Trzeba się zastanowić, czy Jastrzębska Spółka Węglowa wykorzystuje korzystną koniunkturę na rynku węgla koksowego i dobre ceny tego surowca. Naszym zdaniem - nie. Chwalenie się wynikiem (ok. 700 mln zł zysku netto po dziewięciu miesiącach tego roku - dop. red.) nie zmienia faktu złego zarządzania spółką.
Wśród załogi rozpowszechnia się tendencyjne materiały dotyczące prywatyzacji. Ostatnio rozpowszechniano tekst jednego z dzienników, powołując się na przykład Lubelskiego Węgla Bogdanka. Jest to wprowadzanie pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej w błąd. Nie przedstawia się bowiem rzeczywistej sytuacji naszej spółki.
A jakie fakty są Pańskim zdaniem pomijane?
- W Jastrzębskiej Spółce Węglowej są pojedyncze kopalnie, które odnotowują wyniki nie gorsze, a może i lepsze od Bogdanki. Ale Jastrzębska Spółka Węglowa to grupa kopalń zatrudniająca ponad 22 tysiące osób.
Trzeba więc, patrząc na firmę, uwzględniać te silniejsze, ale również te słabsze kopalnie. Tylko wtedy będzie się dało utrzymać miejsca pracy.
A pokazywanie różnych działań, jak wartościowanie stanowisk pracy, jedynie ma zasłaniać poważne problemy związane z brakiem wydobycia na odpowiednim poziomie. Potrzebne są inne działania, także organizacyjne. Te, o których zarząd wiele mówi, mogą być pomocne, ale nie są kluczowe.
Chodzi chociażby o kwestie związane z zaopatrywaniem w materiały. Obecnie obowiązujący model się nie sprawdza.
Co z pracami nad nowym układem zbiorowym?
- Jako strona społeczna nie dostrzegamy woli zarządu spółki do wypracowania stabilnego, zabezpieczającego pracowników układu zbiorowego pracy.
Po przeprowadzeniu rokowań w podstawowych kwestiach - nie możemy się nawet zbliżyć ze swymi stanowiskami. Nie widzimy szans porozumienia.
Dlaczego?
- Nie możemy się zgodzić na układ zbiorowy pracy, który de facto ma być układem kryzysowym, pozbawiającym pracowników uprawnień nawet przy dobrej koniunkturze.
Naszym zdaniem to musi być normalny układ zbiorowy pracy, zawierający też rozwiązania na czas trudnej sytuacji. Ale on nie może być w całości taki, jakby był tylko i wyłącznie na czas kryzysu.
Nie mam pojęcia, jak zarząd wyobraża sobie przyszłość spółki bez podpisania układu zbiorowego pracy.
Widać zarząd liczy, że podpisze.
- Ten układ zbiorowy pracy nie ma być dla związkowców, jak to przedstawiają władze spółki, ale dla pracowników, którym należy zagwarantować prawa i uprawnienia.
Nie można załodze przekazywać tylko tego, co jest wygodne dla zarządu, a pozostałe kwestie przemilczać. Dlatego, że to już jest manipulacja.
A używanie w stosunku do układu zbiorowego pracy haseł: nowoczesny, elastyczny - służy tylko i wyłącznie ukrywaniu rzeczywistych zamiarów.
Trzeba przedstawiać swe propozycje jasno i uczciwie, by były czytelne dla wszystkich. Niestety dialog w spółce jest niewystarczający. Próbuje się cały czas stawiać stronę społeczną przed faktami dokonanymi, a nie rozmawiać na temat określonych rozwiązań.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
wnp.pl (Jerzy Dudała)