Setki osób demonstrowały w sobotę w Bangkoku, domagając się dymisji premierki Tajlandii Paetongtarn Shinawatry. Przeciwnicy szefowej rządu wyrażali niezadowolenie ze sposobu, w jaki podeszła do eskalacji sporu granicznego z Kambodżą pod koniec maja. Doszło wówczas do konfrontacji wojsk obu krajów.


Głównym powodem protestu stał się przeciek rozmowy telefonicznej szefowej rządu z byłym premierem sąsiedniej Kambodży Hun Senem, obecnie przewodniczącym Senatu, któremu powiedziała, by nie słuchał "przeciwnika w Tajlandii". Uznano to za odniesienie do dowódcy sił Tajlandii w spornym regionie, w którym 28 maja doszło do starcia wojsk obu krajów; dowódca ten publicznie skrytykował Kambodżę w kontekście majowego konfliktu.
Spór między krajami o graniczny teren - w 1962 roku przyznany Kambodży wyrokiem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości - trwa od lat.
Associated Press odnotowuje, że wielu uczestników demonstracji w centrum stolicy nosiło ubrania wskazujące na lojalność wobec monarchii Tajlandii. Jak wyjaśniła, byli to członkowie i sympatycy grupy tzw. żółtych koszul, przeciwników ojca obecnej premierki - byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, który utrzymuje relacje z Hun Senem.
Gwałtowne protesty żółtych koszul doprowadziły w 2006 i 2014 roku do zamachów stanu, w wyniku których obalono rządy najpierw Thaksina Shinawatry, a potem jego siostry Yingluck Shinawatry.(PAP)
sw/ akl/


























































