Wydarzenie bez precedensu w strefie euro: cypryjski rząd chce zawłaszczyć część pieniędzy ulokowanych w bankach. Jeszcze nie wiadomo, jakąś część oszczędności stracą klienci banków. Niezależnie od ostatecznej decyzji władz Cypru, która zapadnie we wtorek, eksperyment ten pokazuje, że system gwarantowania depozytów to mit.
Dziś cypryjski parlament zadecyduje, jakąś część oszczędności zabrać swoim obywatelom. Oszczędności zdeponowanych na bezpiecznych - jak się do tej pory wydawało - depozytach bankowych. Kraj, który stanął na skraju bankructwa poprosił o pomoc Unię i MFW. Rozmowy zakończyły się w piątek wieczorem. Cypr dostanie 10 mld euro, ale znacjonalizuje część depozytów i podwyższy podatek CIT z 10 do 12,5 procent.
Po ogłoszeniu tej informacji, tłumy Cypryjczyków szturmem ruszyły do bankomatów, by ratować swoje oszczędności. Niestety nie uda się wycofać całości oszczędności - wstrzymano wypłaty przez systemy bankowości internetowej, w części bankomatów zabrakło gotówki, a część realizuje wypłaty nie wyższe niż równowartość 600 euro. Pracownicy banków czynnych w soboty zabarykadowali się w oddziałach. Pieniądze są zamrożone, a klienci czekają na decyzję polityków. Na ulicach jeszcze jest spokojnie, ale opozycja na wtorek zwołuje demonstrację.
Pomożecie? Nie chcemy, ale pomożemy
![]() | » Za mały, by upaść |
Co w praktyce oznacza decyzja cypryjskiego rządu? Zgodnie z najnowszymi zapowiedziami, od każdego depozytu o wartości większej, niż 100 tys. euro, zostanie potrącony pewien procent, który zostanie przeznaczony na ratowanie systemu bankowego. I nie chodzi tu o podatek pobierany od zysków z depozytów, ale o zabranie pieniędzy wpłaconych przez klientów na lokaty.
Decyzja Cypru to wydarzenie bez precedensu w strefie euro. Choć nie jest po pierwszy kraj stojący na skraju bankructwa, to do tej pory żaden nie zdecydował się ratować swojego systemu bankowego w ten sposób. Niezależnie od tego jaka decyzja zapadnie we wtorek, na Cyprze runął już mit bezpiecznych gwarancji depozytów. Nawet jeśli rząd wycofa się z kontrowersyjnej decyzji, część pieniędzy wypłynie z sektora bankowego. Nie będzie bowiem gwarancji, że za jakiś czas idea nacjonalizacji oszczędności obywateli nie powróci.
Przypomnijmy, że Cypr to jeden z rajów podatkowych, gdzie część środków na rachunkach bankowych należy do obywateli spoza UE (a także - jak powszechnie się przypuszcza - rosyjskiej mafii). Obcokrajowcy skuszeni wysokim oprocentowaniem depozytów w cypryjskich bankach, też złożą się na ratowanie bankowego systemu Cypru. Na tę chwilę wydaje się już przesądzone, że część uciułanych oszczędności przepadnie. Nie po to debatowano od czerwca, by wycofać się pod naciskiem opinii publicznej. Ta może cieszyć się z tego, że straci dużo mniej, niż pierwotnie planowano. Mówiono bowiem o stawce sięgającej nawet 40 proc. oszczędności!
System gwarantowania depozytów to mit
![]() | » Cypr sięgnął do kieszeni obywateli. Czy to możliwe w Polsce? |
Pomysł poważnie też nadwyręży zaufanie do wspólnego, unijnego nadzoru bankowego. To pod naciskiem szefów strefy euro, rząd cypryjski został zmuszony do zajęcia oszczędności własnych obywateli. W przyszłości ten sam krok może zostać powtórzony na kolejnych rynkach. Niewykluczone, że gdy "eksperyment cypryjski", czerpiący jakby nie patrzeć wzorce z "praktyk argentyńskich", przejdzie bez większych reperkusji, kolejne kraje, które staną na skraju bankructwa będą musiały zaakceptować podobne warunki. Naciski na rząd Nikozji wpłyną bardzo negatywnie na ideę wspólnego nadzoru bankowego. Już dziś nie brakuje sceptyków, a przykład cypryjski stanie się wodą na młyn przeciwników wspólnego nadzoru.
Rząd cypryjski zdecydował się na bardzo ryzykowny krok, w wyniku którego zburzył jeden z fundamentów relacji pomiędzy bankiem a klientem - zaufanie do instytucji chroniącej pieniądze. Pokazał, że systemy gwarantowania depozytów to mit. Jak w przyszłości klient banku ma brać na poważnie państwowe gwarancje depozytów, skoro to samo państwo ograbiło ich z części oszczędności? Do tej pory klient mógł obawiać się, że wyniku bankructwa banku straci tylko część oszczędności. Część, bo państwo odda mu określony procent. Teraz będzie obawiał się nie tylko bankructwa banku, ale także działań polityków, którzy w razie potrzeby będą mogli sięgnąć po jego środki zdeponowane na lokacie. Jedynym wyjściem z takiej sytuacji byłoby utworzenie niezależnego od państwa systemu gwarantowania depozytów przed absurdalnymi decyzjami polityków. Na to jednak nie ma szans.
Wojciech Boczoń
Bankier.pl
Napisz do autora: wboczon@prnews.pl
Obserwuj @wboczon