"Możemy być bardzo zadowoleni z tego, że polska gospodarka w bardzo jasny sposób przyspiesza. W 2009 r. mieliśmy 1,7 proc. wzrostu, jako jedyni w Europie. W tym roku powyżej 3,7 proc., jestem tego prawie pewien w stu procentach" - powiedział Rostowski. "Możemy przypuszczać, że w 2011 r. będzie dalsze przyspieszenie, oczywiście zakładając (...), że w strefie euro nie będzie wielkiego kryzysu" - dodał.
Minister mówił także o ogłoszonych w ub. tygodniu przez premiera Donalda Tuska propozycjach zmian w OFE. Premier zapowiedział w zeszłym tygodniu, że OFE będą otrzymywać 2,3 proc. składek zamiast 7,3 proc., a pozostałe 5 proc. trafi na indywidualne konta osobiste zarządzane przez ZUS. Dzięki temu OFE nie będą zwiększać długu państwa. Tusk wyraził nadzieję, że w styczniu projekt wraz ze szczegółowym opisem skutków finansowych, jakie wywoła, trafi do parlamentu. Rząd chce, by zmiany obowiązywały od 1 kwietnia 2011 r.
W 2017 r. część składki na II filar, zarządzana przez ZUS, będzie wynosić 3,8 proc. Tusk dodał, że II filar w części obsługiwanej przez OFE powinien docelowo dysponować podobną pulą pieniędzy, jaką dziś daje składka w wysokości 7,3 proc. "Proponujemy więc, aby równocześnie wprowadzić system dobrowolny - na początek 2 proc., potem 3 proc., a od 2017 r. 4 proc. dodatkowego ubezpieczenia" - powiedział. Zaznaczył, że będzie to odpisane od podstawy opodatkowania.
ReklamaW opinii Rostowskiego, propozycja ta jest dobra dla przyszłych emerytów, ale także bardzo dobra dla obecnych emerytów. "Dzięki temu rozwiązaniu, jeżeli ono będzie przeprowadzone, na pewno w 2011 r. nie przekroczymy pułapu długu do PKB w wysokości 55 proc. Gdybyśmy przekroczyli, to musielibyśmy obniżyć waloryzację emerytur już w 2012 r." - poinformował minister. Dodał, że już w 2012 r. relacja długu do PKB zacznie maleć.
Rostowski dał do zrozumienia, że nie jest zwolennikiem ewentualnego podniesienia składki rentowej o 2 pkt proc. "To nie jest takie minimalne, bo dochód funduszu ubezpieczeń społecznych z tytułu podwyższenia składki rentowej byłby większy, niż dochód budżetu państwa z podwyższenia VAT-u. (...) To byłoby w granicach 6 mld zł" - powiedział.
Według niego, jeśli chcemy zachęcać Polaków do pracy, aby więcej z nich płaciło składki m.in. na ZUS i OFE, to taka podwyżka składki "jest niewskazana, jeżeli tylko możemy jej uniknąć".
Z kolei szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Michał Boni w liście otwartym opublikowanym w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" zaproponował m.in., by wrócić do nieco wyższej składki rentowej (o 2 pkt proc.) i to po stronie pracodawców. Dałoby to rocznie ok. 6-8 mld zł więcej do ZUS. (PAP)
mmu/ pad/ gma/

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle. Tak można skwitować najnowsze dane gospodarcze i decyzje rządu. Przyspieszające tempo wzrostu gospodarczego obnaża strukturalne słabości finansów publicznych. Brak reform strony wydatkowej staje się już wyraźnym spowalniaczem rozwoju. Polska gospodarka w fazie wzrostowej, a taka w tej chwili trwa gospodarce światowej, powinna rozwijać się w tempie 5-6 proc. w skali roku. Ze względu na nadmierne koszty pracy, fiskalizm państwa i pozostawanie poza strefą euro brakuje Polsce impulsów pro wzrostowych. Najbardziej wymownym wskaźnikiem jest niski poziom inwestycji prywatnych. Przedsiębiorcy pomimo olbrzymich nadwyżek finansowych nie podejmują ryzyka inwestycyjnego. To żółta kartka dla polityków zarówno koalicji, ale i opozycji, którzy zamiast skupić się na gospodarce kolejny raz szermują pustymi hasłami.
» Składki będą wysokie, a emerytury niskie
» Lewiatan o liście Michała Boniego w sprawie OFE
» Pracodawcy przeciwni propozycji podwyższenia składki rentowej