Poniedziałek, 6 czerwca, był sto trzeci dniem inwazji Rosji na Ukrainę.


» Relację z niedzieli, 5 czerwca, zapisaliśmy tutaj.
Władze: Rosja może przeprowadzić atak terrorystyczny w jednym z krajów Europy
Rosja rozpowszechnia fałszywe pogłoski, że Ukraina (po kryjomu) sprzedaje broń uzyskaną z Zachodu; kolejnym krokiem może być atak terrorystyczny przeprowadzony przez Kreml w jednym z krajów Europy i wykorzystanie w tym celu takiego uzbrojenia, jak to, które trafia na Ukrainę - ostrzegło w poniedziałek ukraińskie rządowe Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CPD).
"Ostrzały węzłów kolejowych na Ukrainie nie przynoszą wrogom zakładanych rezultatów i nie skutkują wstrzymaniem transportów zachodniej broni. (...) Dlatego atak terrorystyczny z ofiarami śmiertelnymi (w kraju trzecim w Europie - PAP) może (w ocenie Kremla) stać się przełomowym momentem, jeśli chodzi o dostawy uzbrojenia i +atutem+ rosyjskiej propagandy" - napisano w komunikacie CPD na Telegramie.
Terror stał się jedyną formą działań Rosji wobec Europy - ocenił 28 maja prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W jego opinii Moskwa stosuje terrorystyczne praktyki na ukraińskiej ziemi, w europejskiej sferze energetycznej i na globalnym rynku żywnościowym. Zełenski zaapelował, by uznać Rosję za państwo sponsorujące terroryzm.
Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji funkcjonuje przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.
Władze: pochówki prawie na każdym podwórzu w Mariupolu
Prowizoryczne pochówki są nadal na prawie każdym podwórzu okupowanego przez Rosjan Mariupola; pod gruzami setek bloków gniją zwłoki - pisze w poniedziałek mariupolska rada miejska.
"Już od dwóch miesięcy okupanci prowadzą ponowne pochówki zabitych mieszkańców Mariupola w trzech ogromnych zbiorowych grobach" - napisała mariupolska rada miejska.
"Ale rosyjska armia zabiła tak wiele (osób), że ten proces może rozciągnąć się jeszcze na dwa, trzy miesiące" - dodano.
Zaznaczono, że prowizoryczne pochówki są do tej pory "na prawie każdym podwórzu Mariupola".
"Pod gruzami setek bloków gniją ciała. I to dosłownie zatruwa powietrze" - czytamy.
Minister sprawiedliwości: Utworzyliśmy obóz dla rosyjskich jeńców
Ukraiński minister sprawiedliwości Denys Maluska poinformował, że utworzono obóz dla rosyjskich jeńców wojennych, którzy w najbliższym czasie nie będą podlegać wymianie - poinformowała w poniedziałek agencja Interfax-Ukraina.
"Jeńcy, którzy dopiero niedawno trafili do niewoli lub którzy mogą zostać wymienieni w najbliższym czasie, są rozmieszczeni w różnych instytucjach podległych ministerstwu sprawiedliwości na terenie całego kraju" - dodał minister.
Nie podano żadnych szczegółów dotyczących kryteriów, według których dobierani są jeńcy, umieszczani w nowym obozie, ani gdzie się on znajduje. W komunikacie mowa jest jedynie, że jest on "na zachodzie" kraju.
Minister zapewnił, że warunki przetrzymywania jeńców rosyjskich odpowiadają normom konwencji genewskiej.
„Warunki przetrzymywania są na właściwym poziomie w tym sensie, że jeńcy nie otrzymują nic zbędnego ponad standardy określone w konwencjach międzynarodowych. Czyli przetrzymywani są w nieco lepszych warunkach niż aresztanci lub więźniowie: mają nieco lepsze wyżywienie, lepsze środki higieny, pełen dostęp do Czerwonego Krzyża” - oświadczył Denys Maluska.
W Siewierodoniecku walki toczą się nadal
Wojska rosyjskie próbują przejąć całkowitą kontrolę nad Siewierodonieckiem w obwodzie ługańskim; walki toczą się we wschodniej części miasta; Rosjanie chcą też zablokować siły ukraińskie w Lisiczańsku - podał w poniedziałek Sztab Generalny armii Ukrainy.
W komunikacie na Facebooku, opisującym sytuację na froncie wieczorem w poniedziałek, sztab zapewnił, że oddziały ukraińskie "utrzymują kontrolę w Siewierodoniecku". Nie pozwalają też Rosjanom na przejęcie trasy Bachmut-Siewierodonieck. Ponadto odparły szturm rosyjski w kierunku miejscowości Woronowe, położonej na południowy wschód od Siewierodoniecka.
Wojska rosyjskie, jak ocenia sztab, przygotowują się teraz do wznowienia działań bojowych w kierunku Słowiańska. Na kierunku Bachmutu, innego miasta w obwodzie donieckim, Rosjanie prowadzili ostrzały z moździerzy i artylerii w rejonie miejscowości: Berestowe, Fedoriwka i Myroniwka.
Poza Donbasem, w obwodzie charkowskim, "przeciwnik kontynuuje walki w przygranicznych rejonach na północ od Charkowa i odbudowuje zniszczony most kolejowy przez rzekę Oskił" - czytamy w komunikacie.
SBU: żołnierze wroga otrzymują rozkazy, by strzelać do "podejrzanych" cywilów
Otrzymałem rozkaz od majora, żeby strzelać bez ostrzeżenia do cywilów, którzy wydają się podejrzani - oświadczył żołnierz z separatystycznej, kontrolowanej przez Moskwę Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) w kolejnej przechwyconej rozmowie okupantów, opublikowanej w poniedziałek przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
"Powiedzieli mi - jeśli pojawi się samochód osobowy albo ciężarówka, np. z jabłkami, to przyglądasz się i pytasz: +co wieziesz?+. Gdy człowiek wyda się podejrzany, to rozwalasz go bez żadnego gadania" - powiedział wojskowy podczas rozmowy z innym żołnierzem z DRL (https://tinyurl.com/34vkspc5).
Jak przekazano w komunikacie SBU, bohaterowie nagrania znajdują się obecnie w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy, gdzie kontrolują cywilów na posterunkach ustanowionych przez okupanta.
31 maja SBU opublikowała nagranie wideo ukazujące fragment przesłuchania jednego z rosyjskich jeńców. "Otrzymaliśmy rozkaz, żeby podpisać zgodę, że na Ukrainie będziemy zabijać cywilów. 29 kwietnia podpisałem taki dokument, ale niektórzy odmówili. Zastępca dowódcy ds. politycznych powiedział im jednak, żeby wyrazili zgodę, ponieważ jeśli nie pojadą na Ukrainę, to trafią do aresztu dyscyplinarnego lub zostaną zwolnieni ze służby" - relacjonował wojskowy z Rosji.
Rosja przekazała Ukrainie pierwsze ciała żołnierzy, którzy zginęli podczas obrony Azowstalu
Rosja zwróciła Ukrainie dziesiątki ciał żołnierzy, którzy zginęli podczas obrony zakładów metalurgicznych Azowstal w Mariupolu; obecnie trwa identyfikacja ich szczątków w Kijowie - poinformował w poniedziałek były dowódca pułku Azow Maksym Żorin, cytowany przez agencję AP.
W sobotę ukraińskie ministerstwo ds. reintegracji terytoriów okupowanych potwierdziło, że 2 czerwca w obwodzie zaporoskim na południu kraju doszło do wymiany ciał poległych żołnierzy z Ukrainy i Rosji. Strony ustaliły wymianę zwłok "w formule 160 na 160" - przekazano w oświadczeniu resortu.
Według brata jednego z bojowników Azowa, który prawdopodobnie zginął w fabryce Azowstal, co najmniej dwie ciężarówki z ciałami żołnierzy zmarłych w Mariupolu zostały przekazane do szpitala wojskowego w Kijowie w celu identyfikacji. "Szczątki wydobyto w ubiegłym tygodniu z ruin fabryki. Niektóre spośród zwłok były mocno zwęglone" - poinformował rozmówca agencji AP.
"Otrzymałam telefon od wojskowych z pułku Azow. Usłyszałam, że ciało mojego syna może być wśród tych, które przekazano do Kijowa. On był bohaterem. (...) Jest dla mnie ważne, aby pochować go w naszej ukraińskiej ziemi" - dodała matka jednego z żołnierzy poległych podczas obrony Azowstalu.
Funkcjonariusze Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) pracują nad wymianą jeńców z "Azowstalu" - powiedział w poniedziałek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
Działania HUR powinny sprawić, by ukraińscy jeńcy wrócili do domu – powiedział Zełenski.
„Zagadnieniem wymiany jeńców zajmuje się HUR. Na jego bazie został powołany wspólny, specjalny zespół. Jeńcy są, niestety, w rękach Federacji Rosyjskiej. Wiemy, o czym możemy negocjować z Rosjanami, znamy tę cenę. Wiemy, że nie wolno im ufać. HUR powinien się zająć tą kwestią i powinna ona przynieść efekt, A jedyny efekt, którego oczekujemy jest taki, że ludzie muszą wrócić do domu" – powiedział Zełeński dziennikarzom.
Według słów ukraińskiego przywódcy w niewoli przebywa ponad 2500 jeńców z "Azowstalu". Zełenski zaznaczył, że pierwszym zadaniem, jakie zostało postawione przed HUR odnośnie jeńców, było wyprowadzenie ich żywych i zostało ono wykonane.
Teraz zadanie jest trudniejsze – muszą wrócić żywi do domu. „Funkcjonariusze HUR są w tym najlepszymi specjalistami. Całkowicie im ufam. Czekamy na efekt, ale nie możemy codziennie pytać jeńców, +jak tam?+” - powiedział prezydent Ukrainy.
Zełenski oświadczył również, że więźniowie traktowani są dobrze, nie są torturowani. "Dzieje się tak, ponieważ są +publicznymi jeńcami+” - dodał.
Kombinat Azowstal, broniony przez około dwa i pół miesiąca przez pułk Gwardii Narodowej Azow i 36. Samodzielną Brygadę Piechoty Morskiej, pozostawał do drugiej połowy maja ostatnim punktem ukraińskiego oporu w Mariupolu, mieście portowym na południowym wschodzie Ukrainy. Prawdopodobnie około 2,4 tys. żołnierzy z Azowstalu jest obecnie przetrzymywanych w obozach jenieckich w Rosji lub na terytorium samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Donieckiej Republiki Ludowej.
Mariupol został prawie całkowicie zniszczony przez rosyjskie wojska, a liczbę ofiar wśród mieszkańców miasta ocenia się na co najmniej 22 tysiące.
Pod koniec kwietnia i w maju udało się uratować kilkuset cywilów, którzy przez około dwa miesiące ukrywali się w rozległych podziemnych korytarzach i schronach na terenie Azowstalu. Zorganizowanie konwojów humanitarnych było możliwe dzięki współpracy strony ukraińskiej z ONZ.
Władze obwodu sumskiego: Rosjanie omyłkowo ostrzelali miejscowość na własnym terytorium
Rosyjskie wojska ponownie ostrzelały przygraniczne miejscowości w obwodzie sumskim na północy Ukrainy, atakując z moździerzy i drona; są też jednak dobre wieści, ponieważ wrogowie uderzyli we własne terytorium i zniszczyli kilka obiektów w miejscowości Tiotkino - poinformował w poniedziałek szef regionalnych władz Dmytro Żywycki.
"Sami Rosjanie potwierdzają, że w Tiotkino (położonym przy granicy z Ukrainą - PAP) uszkodzono prywatne domy, linię kolejową i zakład przemysłowy" - przekazał gubernator na Telegramie (https://t.me/Zhyvytskyy/2457).
O przypadku ostrzelania przez rosyjskie wojska własnych instalacji poinformował już w sobotę wieczorem doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko. Według samorządowca najeźdźcy zaatakowali cele w Doniecku (na terytorium samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Donieckiej Republiki Ludowej - PAP), by następnie oskarżyć o to stronę ukraińską. Niejako "przy okazji" doprowadzili jednak do wyłączenia sygnału rosyjskich stacji telewizyjnych.
"Była propaganda i nie ma propagandy" – napisał Andriuszczenko w mediach społecznościowych.
Siły agresora zostały wyparte z obwodów czernihowskiego, kijowskiego, sumskiego i żytomierskiego na początku kwietnia. Wciąż utrzymuje się jednak zagrożenie wrogimi atakami, zwłaszcza w miejscowościach regionu sumskiego położonych blisko granicy z Rosją. W połowie maja władze tego obwodu informowały o rosyjskich grupach dywersyjnych, próbujących sforsować granicę i wedrzeć się na terytorium Ukrainy.
18 maja rzecznik ukraińskiej straży granicznej Andrij Demczenko ocenił, że Kreml utrzymuje swoje zgrupowania wojskowe w pobliżu Ukrainy i ostrzeliwuje przygraniczne miejscowości, aby wiązać w ten sposób siły ukraińskie i nie pozwolić im przemieścić się np. do atakowanego przez agresora Donbasu.
Resort obrony: Rosja ma na Morzu Czarnym pięć okrętów z 34 pociskami manewrującymi
Rosja utrzymuje na Morzu Czarnym pięć okrętów zdolnych do oddania salwy z 34 pocisków manewrujących Kalibr - poinformował w poniedziałek rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzianyk.
Ostrzegł on, że groźba uderzeń rakietowych z Morza Czarnego na Ukrainę pozostaje realna. Dodał, że "w północno-zachodniej części Krymu trwa rozmieszczanie dwóch batalionów systemu przeciwlotniczego S-300".
Batalion S-300 - to jednostka wykrywania i oznaczania celów, radar naprowadzania i do sześciu wyrzutni.
Wcześniej w poniedziałek rzecznik odeskiej administracji wojskowej Serhij Bratczuk poinformował o przegrupowywaniu się na Morzu Czarnym okrętów rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, dodając, że nadal możliwe jest przeprowadzenie przez Rosję desantu na Odessę.
Mer Siewierodoniecka: posiadamy wystarczające siły, by odeprzeć rosyjskie ataki na miasto
Ukraina posiada wystarczające siły, by odeprzeć rosyjskie ataki na Siewierodonieck - zapewnił, cytowany w poniedziałek przez agencję Reutera, mer miasta Ołeksandr Striuk.
Striuk dodał, że żadna ze stron nie ustępuje, a w mieście toczą się walki uliczne.
Rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzianyk przyznał, że Rosja nie oszczędza ani żołnierzy, ani sprzętu, by zdobyć to największe, nadal kontrolowane przez stronę ukraińską, miasto w obwodzie ługańskim.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował w poniedziałek, że walki o Siewierodonieck trwają, a wojska rosyjskie ostrzeliwują pozycje ukraińskie z moździerzy i artylerii.
MSZ: rolnicy z obwodu odeskiego pracują na polach pełnych rosyjskich pocisków i niewybuchów
Rolnicy w obwodzie odeskim na południu Ukrainy kontynuują prace na polach pełnych rosyjskich pocisków i niewybuchów - poinformował w poniedziałek na Twitterze ukraiński resort dyplomacji, dołączając zdjęcie ukazujące rolników i pole z tkwiącym w nim fragmentem rakiety.
"Prowadzenie prac rolnych wciąż jest niebezpieczne, ponieważ pola są naszpikowane niewybuchami" - dodano w komunikacie MSZ.
Ukraina to jeden z największych światowych eksporterów zboża, wysyłanego głównie drogą morską. Rosyjska blokada portów Morza Czarnego zagraża światowym cenom zboża i może doprowadzić do niedoborów żywności w wielu krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. W związku z blokowaniem przez Rosję portów czarnomorskich Ukraina nie jest w stanie wywieźć około 22 mln ton zboża zgromadzonego w silosach.
Rząd w Kijowie analizuje wraz z partnerami możliwość powołania międzynarodowej misji odblokowania ukraińskiego eksportu morskiego. W pierwszej kolejności żąda od Rosji wycofania swoich sił rozlokowanych na wodach morskich wokół Ukrainy, a także zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa żeglugi.
Kreml deklaruje gotowość dopuszczenia statków przewożących ukraińskie zboże, "jeśli Ukraina oczyści porty" i w zamian za zniesienie sankcji. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania oświadczyły, że nie będą rozważać takich ustępstw.
SBU: w Rosji powstają "centra logistyczne" zajmujące się dystrybucją dóbr zrabowanych na Ukrainie
W Rosji powstają "centra logistyczne" zajmujące się dystrybucją dóbr zrabowanych na wojnie na Ukrainie; biznes idzie jednak średnio, ponieważ rodziny żołnierzy rozkradają sobie wzajemnie te przedmioty - poinformowała w poniedziałek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), która opublikowała kolejną przechwyconą rozmowę wroga.
"Wczoraj żona Wowy wzięła ode mnie mikrofalówkę, wentylator, młynek do kawy i urządzenie wielofunkcyjne" - opowiadała swojemu mężowi kobieta, która założyła w Rosji nieformalne "centrum dystrybucji" skradzionych dóbr. Podkreśliła przy tym, że niektóre osoby próbują wykorzystać sytuację i wzbogacić się na "trofeach" wojennych.
"Wowa przywiózł z Ukrainy cztery telewizory, trzy w pudełkach i jeden bez pudełka. Ten bez pudełka oddano jego żonie, a trzech pozostałych nie ma. Musiał to zabrać ten łajdak, który już dwa razy zachował się w taki sposób. Wyjaśnij to z nim" - zwróciła się Rosjanka do swojego męża.
Doniesienia o szabrownictwie na masową skalę pojawiają się od 24 lutego, czyli początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 30 maja ukraiński minister rolnictwa Taras Wysocki poinformował, że najeźdźcy nielegalnie wyeksportowali z okupowanych terenów blisko 500 tys. ton zboża. Również pod koniec maja władze Mariupola potwierdziły, że wrogowie zamierzają wywieźć ze zniszczonego miasta nad Morzem Azowskim kilkadziesiąt tys. ton wyrobów metalowych.
Eksperci ostrzegają przed wzrostem liczby zakażeń na HIV i gruźlicą w wyniku wojny na Ukrainie
Światowy Fundusz Walki z AIDS, Gruźlicą i Malarią obawia się, że wojna na Ukrainie może doprowadzić do gwałtownego wzrostu liczby zakażeń HIV i gruźlicą. "Spodziewamy się, że konflikt będzie miał znaczący wpływ na wskaźniki zachorowań na gruźlicę i HIV na Ukrainie i w całym regionie" - powiedział dyrektor Funduszu Peter Sands portalowi RND.
"Duże ruchy uchodźców, zakwaterowanie w ciasnych schroniskach i zakłócenia w opiece medycznej sprzyjają rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych" - dodał Sands.
Według danych Funduszu, już przed wojną Ukraina miała jeden z najwyższych wskaźników zachorowań na gruźlicę i HIV w regionie Europy Wschodniej i Azji Środkowej.
Armia: na Morzu Czarnym odsunęliśmy grupę okrętów Rosji od naszego wybrzeża
Ukraińska marynarka wojenna poinformowała w poniedziałek, że w wyniku jej działań grupa okrętów Rosji na Morzu Czarnym została odsunięta na ponad 100 km od wybrzeża. Nadal jednak siły morskie Ukrainy działają w warunkach przewagi wroga - głosi komunikat.
"W wyniku naszych aktywnych działań na rzecz rażenia sił morskich przeciwnika, grupa okrętów Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej została odrzucona od brzegów ukraińskich na odległość ponad 100 km" - głosi oświadczenie opublikowane na Facebooku. Rosja próbuje odzyskać kontrolę nad północno-zachodnią częścią Morza Czarnego i w tym celu rozmieściła zestawy rakietowe Bał i Bastion na anektowanym Krymie i w okupowanym obwodzie chersońskim. Przerzuca także siły na Wyspę Węży.
"Utrzymuje się zagrożenie atakami rakietowymi z kierunku morskiego" - wskazuje marynarka wojenna. Choć ostrzały pociskami manewrującymi Kalibr są teraz mniej intensywne, to jednak Rosja używa pocisków przeciwokrętowych do rażenia celów naziemnych. Sięganie po pociski przeznaczone do celów morskich świadczy o tym, że "Rosja wykorzystała znaczną część nowoczesnego uzbrojenia". Używa więc przestarzałych typów pocisków, których ma wystarczające zapasy - ocenia armia ukraińska.
W opisie sytuacji na Morzu Czarnym marynarka wojenna Ukrainy wskazała, że działa w warunkach przewagi przeciwnika. Sytuacja w północno-zachodniej części tego akwenu pozostaje trudna. Rosja nie ma już w tym rejonie całkowitej kontroli, ale stał się on "szarą strefą". "Utrzymuje się groźba wysadzenia desantu taktycznego na wybrzeże odeskie, szczególnie w sprzyjających warunkach letnich" - głosi oświadczenie ukraińskiej marynarki wojenne.
W Mikołajowie po „chaotycznym ostrzale” są ranni i jeden zabity
Co najmniej jedna osoba zginęła, a inne są ranne w wyniku poniedziałkowego rosyjskiego ostrzału dzielnic mieszkalnych Mikołajowa na południu Ukrainy – informuje agencja Ukrinform, powołując się na lokalne władze.
„Wstępnie wiadomo o rannych cywilach i jednej ofierze śmiertelnej” – powiadomiła przewodnicząca rady obwodu mikołajowskiego Hanna Zamaziejewa.
„Rosjanie od rana chaotycznie ostrzeliwali miasto, trafiając w budynki mieszkalne w różnych częściach miasta, gdzie nie ma obiektów wojskowych” – zaznaczyła urzędniczka.
O wybuchach w Mikołajowie lokalne media i władze poinformowały w poniedziałek rano.
Według Zamaziejewej w ciągu minionej doby w wyniku rosyjskich ostrzałów rany odniosło 29 osób.
Z kolei policja powiadomiła, że w czasie weekendu Rosjanie zniszczyli 32 obiekty infrastruktury, w tym 30 budynków mieszkalnych.
UNIAN: w Rosji znacząco wzrosło zapotrzebowanie na pochówki komunalne, opłacane przez państwo
W rosyjskich regionach, zwłaszcza na dalekiej prowincji, znacząco wzrosło zapotrzebowanie na pochówki komunalne, opłacane przez władze obwodów i mniejszych jednostek administracyjnych; ma to związek z dużymi stratami wojsk agresora na Ukrainie - poinformowała w poniedziałek agencja UNIAN za niezależnymi rosyjskimi mediami.
"Władze wielu regionów w Rosji zaczęły zamawiać setki grobów dla obywateli, których pogrzeby nie mogą zostać opłacone przez ich rodziny. Takiej skali zjawiska nie obserwowano w poprzednich latach, co może świadczyć o masowej śmierci Rosjan w wojnie na Ukrainie" - czytamy na łamach UNIAN. Jako pierwszy te doniesienia przekazał niezależny rosyjski kanał "Możemy wyjaśnić" ("Możem objasnit") na Telegramie.
W maju na państwowym portalu zamówień publicznych pojawiły się liczne oferty na organizację pochówków w różnych miastach. W Kraju Chabarowskim na Dalekim Wschodzie zamówiono od razu 700 grobów, które mają powstać jak najszybciej. W Krasnojarsku na Syberii - około 100 mogił, w jednym z rejonów (powiatów) obwodu czelabińskiego - 37, w Karelii - 39, a w Murmańsku nie określono dokładnej liczby, lecz w dokumentacji wskazano, że planuje się "szereg" pogrzebów - poinformowali rosyjscy dziennikarze śledczy, cytowani przez UNIAN.
Jak podkreślono w raporcie, pochówki komunalne organizuje się dla osób nieposiadających krewnych lub należących do zmarginalizowanych grup społecznych. Liczba takich przypadków w Rosji mocno przekracza w ostatnim czasie średnią.
W godzinach porannych ukraiński sztab generalny poinformował, że Rosja straciła już podczas wojny 31 250 żołnierzy, w tym około 100 w ciągu minionej doby.
Dowódca pododdziału pułku Azow w Charkowie dla PAP: nie wiemy, kiedy skończy się wojna, jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz
Nie wiemy, kiedy skończy się wojna, ale jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz - mówi PAP Anatolij Sydorenko, dowódca sformowanego niedawno pododdziału pułku Azow w Charkowie, jednego z najsłynniejszych Specjalnych Pododdziałów Ochrony Porządku Publicznego na Ukrainie.
Sydorenko jest żołnierzem pułku Azow od ośmiu lat. Nie ujawnia, w której części kraju walczy teraz. „Dopóki nie zakończymy naszych działań, nie możemy niczego powiedzieć” – wyjaśnia i dodaje, że można mu zrobić zdjęcie.
Spotykamy się w Charkowie, gdzie półtora miesiąca temu działać zaczął charkowski pododdział Azowa. Sydorenko odpowiada za szkolenie nowych żołnierzy.
Dobrowolnie zgłosił się do Azowa w 2014 roku. „Wtedy wszystko się zaczęło, bo wojna nie trwa od 24 lutego, tylko od 2014 roku” – podkreśla i przypomina, że Donbas jest miejscem nieustannych walk od ośmiu lat. Zaznacza, że żołnierze pułku nie chcieli wojny, ale wiedzieli, że ona wybuchnie. „24 lutego Rosjanie niczym nas nie zaskoczyli. Cała nasza azowska rodzina przygotowywała się do wojny od dawna” – przyznaje.
Podkreśla, że pułk Azow od ośmiu lat robi wszystko, by Ukraina była bezpieczna, suwerenna, a jej granice nie były nienaruszane. „Każdy, kto ze śmiechem mówił o wojnie jeszcze kilka miesięcy temu i używał argumentów, że w XXI wieku jest to niemożliwe, nie zdawał sobie prawy z tego, co dzieje się w Donbasie. Tam od ośmiu lat trwa regularna wojna” – dodaje. Podkreśla, że stara się zwracać uwagę na pozytywne efekty wojny. „Ludzie wreszcie przejrzeli na oczy i przekonali się, co tak naprawdę znaczy Federacja Rosyjska. Już wiedzą, że z nimi (Rosjanami - PAP) nie można prowadzić żadnych rozmów ani podejmować prób negocjacji” - wyjaśnia.
Wojna zastała go w Charkowie. „W nocy (z) 23 (na 24) lutego przyjechałem z Kijowa do Charkowa, położyłem się spać, a po dwóch godzinach wszystko się zaczęło” – wspomina.
„Byliśmy przygotowani, oddział był zebrany, nie cały, ale było nas tylu, ilu trzeba. Nasze pokoje były przygotowane, bardzo szybko rozłożyliśmy swoje rzeczy i rozpoczęliśmy pracę. Już wcześniej wywiozłem żonę i syna” – kontynuuje.
Sydorenko nie zdradza, jak duża jest grupa tworząca charkowski pododdział Azowa. Zaznacza jedynie, że szkolenia bojowe trwają już od jakiegoś czasu. „Ci z nas, którzy danego dnia nie jadą na front, szkolą się, a później się wymieniamy” – wyjaśnia.
„Większość żołnierzy, która z nami pracuje, to osoby z wojskowym doświadczeniem, chociaż są wśród nas także i tacy, którzy przed 24 lutego wojnę znali tylko z relacji w mediach” – zaznacza.
„Ci ochotnicy mają jednak ogromny zapał do pracy i przez te trzy miesiące zdobyli na tyle duże doświadczenie w boju, że szybko osiągnęli taki poziom, że można ich spokojnie postawić na równi z naszymi weteranami” - ocenia. Sydorenko i jego koledzy nie zapominają o swoich towarzyszach, którzy bronili Mariupola. „Cały czas mamy nadzieję, że dojdzie do wymiany jeńców i nasi chłopcy szybko wrócą do nas z rosyjskiej niewoli” – mówi. „Nasza legenda nigdy nie umrze, wciąż dołączają do nas kolejni ochotnicy, dlatego wierzę, że zwyciężymy” – deklaruje.
Podkreśla, że cały pułk Azow jest przygotowany na długą walkę. „Nie wiemy, kiedy skończy się wojna, ale nasza azowska rodzina jest przygotowana na każdy scenariusz. Chcielibyśmy, żeby to skończyło się jak najszybciej, bo każdego dnia umierają Ukraińcy” – oświadcza. Zwraca również uwagę, że Ukraińcy nie ustają w walce i nie dają się zepchnąć Rosjanom w głąb kraju.
„Nasze siły powoli poruszają się naprzód, powoli oswobadzamy nasz kraj, idziemy w kierunku (jego) wschodnich granic” – relacjonuje. Zauważa przy tym, że o wiele trudniej jest podjąć ofensywę niż się bronić. „Tam, gdzie Rosjanie umocnili się na pozycjach, trudno atakować, dlatego potrzebujemy więcej czasu i sprzętu” – przyznaje.
„Mamy świadomość, że nikt nie może zagwarantować, kiedy zakończy się wojna. Liczymy się z tym, że trzeba będzie długo walczyć. Miesiąc, rok, dwa? Dla nas to bez różnicy, bo my chcemy wyzwolić cały nasz kraj” - zadeklarował.
„Czego potrzebujemy? Sprzętu. Mamy wiele rzeczy od naszych zachodnich przyjaciół, także od was, Polaków, za co jesteśmy wam naprawdę ogromnie wdzięczni i bardzo wam dziękujemy” – kończy.
Wojskowy broniący Siewierodoniecka: bijemy się o każdy dom, to wygląda jak gra komputerowa
Bijemy się dosłownie o każdy dom i każdą ulicę, walki są straszne i toczą się z wielką intensywnością; wygląda to dosłownie jak gra komputerowa "Counter-Strike" - ocenił w poniedziałek dowódca batalionu Gwardii Narodowej Ukrainy kapitan Petro Kuzyk w rozmowie z Radiem Swoboda.
"Przeciwnik ma zdecydowaną przewagę w artylerii lufowej, liczbie czołgów, a być może także w liczbie żołnierzy i aktywnie wykorzystuje te atuty. Ciągle atakują, ostrzeliwują, niszczą domy, nasze fortyfikacje. Musimy nieustannie manewrować. Próbowaliśmy kontratakować - czasem z powodzeniem, czasem nie za bardzo. Z ich strony również był ciągły napór. Niektóre jednostki zostały zmuszone do wycofania się o jeden blok mieszkalny, a inne utrzymały swoje pozycje, w tym m.in. nasza" - relacjonował Kuzyk.
Według dowódcy wróg walczy w sposób nieskoordynowany, chaotyczny, stawiając głównie na przewagę liczebną i nie szanując życia własnych żołnierzy. "Rosjanie przeprowadzają niezrozumiałe natarcia piechoty, którą nazywamy +mięsem (armatnim)+. Ciągle ich niszczymy, a oni rzucają do walki coraz to nowe siły. Z naszych informacji wynika, że wprowadzili do boju kolejne rezerwy" - powiedział kapitan Gwardii Narodowej.
"Czekamy na dostawy nowego sprzętu, potrzebujemy szczególnie artylerii i (...) czołgów. Oprócz polegania na sprawności naszych wojsk, musimy mieć jeszcze wystarczające siły i środki do walki" - dodał rozmówca Radia Swoboda.
W poniedziałek rano podobne doniesienia przekazał szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj. W jego ocenie walki w Siewierodoniecku toczą się ze zmiennym szczęściem. "Po udanym kontruderzeniu siłom ukraińskim udało się odbić prawie pół miasta, ale teraz sytuacja znowu się trochę dla nas pogorszyła" – podkreślił gubernator w ukraińskiej telewizji, zaznaczając, że wojska ukraińskie utrzymują pozycje w dzielnicy przemysłowej.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. Obecnie przebywa tam wciąż około 12-13 tys. osób.
Szef MSZ: nie można ufać Putinowi, jego słowa nie mają treści
Władimir Putin mówi, że nie będzie wykorzystywał szlaków handlowych do ataku na Odessę, ale to ten sam Putin, który powiedział kanclerzowi Niemiec Olafowi Scholzowi i prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, że nie najedzie Ukrainy; nie można ufać Putinowi, jego słowa nie mają treści - ocenił w poniedziałek szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba.
Deklaracje prezydenta Rosji o tym, że nie zaatakuje sąsiedniego kraju, padły "na kilka dni przed rozpoczęciem inwazji (24 lutego - PAP)" - podkreślił minister spraw zagranicznych na Twitterze.
Putin says he will not use trade routes to attack Odesa. This is the same Putin who told German Chancellor Scholz and French President Macron he would not attack Ukraine — days before launching a full-scale invasion of our country. We can not trust Putin, his words are empty.
— Dmytro Kuleba (@DmytroKuleba) June 6, 2022
W piątek Kułeba wyjaśnił, że jedną z przeszkód w eksporcie ukraińskich produktów rolnych przez port w Odessie jest możliwość wykorzystania tego korytarza przez Rosję do ataku na miasto. "Ukraina jest gotowa stworzyć warunki konieczne do wznowienia eksportu z Odessy. Pytanie brzmi, jak zapewnić, by Rosja nie wykorzystała otwartego szlaku handlowego przeciwko nam. Obecnie nie ma gwarancji ze strony Moskwy" – powiedział szef MSZ.
Ukraina jest jednym z największych światowych eksporterów zboża, które eksportuje głównie drogą morską. Rosyjska blokada portów Morza Czarnego zagraża światowym cenom zboża i może doprowadzić do niedoborów żywności w wielu krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. W związku z blokowaniem przez Rosję portów czarnomorskich Ukraina nie jest w stanie wywieźć około 22 mln ton zboża zgromadzonego w silosach.
Rząd w Kijowie analizuje wraz z partnerami możliwość powołania międzynarodowej misji odblokowania ukraińskiego eksportu morskiego. W pierwszej kolejności żąda od Rosji wycofania swoich sił rozlokowanych na wodach morskich wokół Ukrainy, a także zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa żeglugi.
Kreml deklaruje gotowość dopuszczenia statków przewożących ukraińskie zboże "jeśli Ukraina oczyści porty" i w zamian za zniesienie sankcji. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania oświadczyły, że nie będą rozważać takich ustępstw.
Zełenski po rozmowie z Johnsonem: mamy potwierdzenie ws. nowego, wzmocnionego pakietu obronnego
Otrzymałem potwierdzenie w sprawie nowego, wzmocnionego pakietu wsparcia obronnego – oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w poniedziałek po rozmowie z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem.
„Przeprowadziłem rozmowę z Borisem Johnsonem. Rozmawialiśmy o sytuacji na froncie” – powiadomił Zełenski w poniedziałek na Twitterze.
Jak dodał, jego rozmówca potwierdził „wzmocniony pakiet pomocy wojskowej” (https://tinyurl.com/4pypv4n6).
„Poruszyliśmy kwestię zintensyfikowania działań dotyczących gwarancji bezpieczeństwa. Wspólnie z Wielką Brytanią poszukujemy sposobów zapobieżenia kryzysowi żywnościowemu i odblokowania portów” – powiadomił Zełenski.
Wielka Brytania potwierdziła plany przekazania Ukrainie wyrzutni rakietowych M270 MLRS.
„Wielka Brytania dostarczy Ukrainie wyrzutnie pocisków M270 MLRS, a także przeszkoli na swoim terytorium ukraińskich żołnierzy w zakresie ich obsługi” - przekazał w wydanym w nocy z niedzieli na poniedziałek oświadczeniu brytyjski minister obrony Ben Wallace.
M270 MLRS to opancerzona, gąsienicowa, wieloprowadnicowa wyrzutnia pocisków produkcji amerykańskiej. W wersji, która ma zostać przekazana przez Wielką Brytanię, wystrzeliwane pociski mają zasięg do ok. 80 km.
Władze: Rosjanie przegrupowują siły na Morzu Czarnym; zagrożenie desantem na Odessę jest stałe
Okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej przegrupowują się na Morzu Czarnym; stale utrzymuje się zagrożenie desantem na Odessę - poinformował w poniedziałek rzecznik odeskiej administracji wojskowej Serhij Bratczuk.
Bratczuk podał, że Rosjanie dysponują obecnie na Morzu Czarnym kilkoma pociskami manewrującymi i chociaż zagrożenie desantem na Odessę pozostaje realne, "okupanci nie podjęli dotąd przygotowań do jego aktywnej fazy".
Rzecznik dodał, że na Wyspie Węży okupanci stale zwiększają swoje zdolności bojowe, a ich wiodącą taktyką pozostaje wykorzystywanie systemów rakietowych do ostrzału miast.
Media: supernowoczesna polska broń budzi entuzjazm na Ukrainie, rakieta Piorun stała się kultowa
Supernowoczesna polska broń, rakiety przeciwlotnicze Piorun i amunicja krążąca Warmate, robi furorę w wojnie na Ukrainie; w mediach społecznościowych wokół pocisków Piorun powstał prawdziwy kult - pisze niemiecki dziennik "Welt".
"Pioruny i Warmate to nowoczesne polskie systemy uzbrojenia, rakiety i drony kamikadze używane na Ukrainie. Wraz z rozpoczęciem przez Rosję wojny z Ukrainą broń taka jak brytyjski pocisk przeciwlotniczy Javelin zyskała rozgłos nie tylko w kręgach ekspertów. Jednak to właśnie mało znane polskie systemy są niemal codziennie chwalone przez ukraińskich urzędników" - twierdzi gazeta.
"Welt" zwraca uwagę, że "w mediach społecznościowych wokół systemu (rakietowego) z Polski powstał prawdziwy kult. Użytkownicy udostępniają wizerunki świętych z rakietą Piorun". Dziennik zauważa, że zdecydowana większość Ukraińców postrzega Polskę "jako najważniejszego partnera i mają ku temu powody".
Oprócz "pomocy uchodźcom Polska stała się bowiem centrum dostaw broni z Zachodu, a nawet drugim po USA najważniejszym dostawcą dla Ukrainy". W przeciwieństwie do Niemiec, Polska "od tygodni dostarcza na Ukrainę ciężki sprzęt: około 240 czołgów T-72, bojowe wozy piechoty i samobieżne haubice. Jeszcze przed wybuchem wojny Polska dostarczała masy broni lekkiej i amunicji" - podkreśla "Welt".
"Mniej znany jest natomiast fakt, że dostawy obejmują nie tylko stary sprzęt konstrukcji radzieckiej, ale także najnowocześniejszą broń polskiej produkcji. Jest to ogromne osiągnięcie dla krajowego przemysłu zbrojeniowego. (...) Nawet USA zaczęły ostatnio kupować pociski Piorun. To wyróżnienie, ponieważ Pentagon zazwyczaj opiera się na produkcji krajowej" - pisze gazeta.
"Rakieta Piorun jest bezkonkurencyjna" - mówi analityk warszawskiego think tanku Polityka Insight Marek Świerczyński na łamach "Welt am Sonntag". "Piorun jest porównywalny z amerykańskim pociskiem Stinger, który jest również używany przez Bundeswehrę" - przypomina gazeta.
"Mówi się jednak, że jest on o dwie generacje nowocześniejszy. Można go używać w nocy i jest niezwykle precyzyjny. Producent milczy na temat szczegółów. Piorun jest uważany za szczególnie skuteczny w walce z bezzałogowymi statkami powietrznymi. Ukraińcy twierdzą nawet, że zestrzelili już rosyjskie samoloty bojowe i śmigłowce za pomocą rakiet Piorun" - czytamy w artykule.
Pociski zachodnie, takie jak Stinger, nie były prawie w ogóle modernizowane od lat 80. "W Polsce zaś na wypadek wojny planiści zakładali wyraźnie silniejszego przeciwnika – Rosję. Priorytetem były więc systemy, które można elastycznie wdrażać" - twierdzi "Welt".
"Wydaje się, że firma WB Group przewidziała również sposób prowadzenia wojny na Ukrainie, a przynajmniej użycie artylerii. Automatyczny system kierowania ogniem Topaz jest jednym z najbardziej zaawansowanych na rynku i może współpracować z artylerią. Przy zasięgu 40 km umożliwia on precyzyjne trafienia" - pisze niemiecka gazeta. "Topaz stanowi system nerwowy wszystkich jednostek wojskowych" - wyjaśnia dyrektor ds. komunikacji w WB Group Remigiusz Wilk.
"Właśnie ogłoszono, że Polska dostarczyła Ukrainie 18 haubic Krab. Są one porównywalne z niemiecką samobieżną haubicą 2000. Krab bazuje na komponentach południowokoreańskich, a następnie został rozwinięty w Polsce i działa z systemem kierowania Topaz" - informuje gazeta.
"Nie wzbudzając większego zainteresowania, WB otworzył przed laty oddział na Ukrainie" - pisze "Welt". Szef firmy Piotr Wojciechowski mówi o sąsiednim kraju jako o "strategicznym partnerze".
Doradca mera: mieszkańcy Mariupola mdleją w kilkugodzinnych kolejkach po żywność
Mieszkańcy Mariupola na południu Ukrainy mdleją w kilkugodzinnych kolejkach po niewielkie ilości dostarczanej przez okupantów żywności - poinformował doradca mera tego miasta Petro Andriuszczenko, cytowany w poniedziałek przez agencję UNIAN.
"Codziennie w kolejce ustawia się 1,5-2 tys. osób, stoją w upale po sześć godzin, czekając na około 400 wydawanych zestawów; jedzenia nie wystarcza dla każdego" - podał Andriuszczenko.
"Co godzinę do szpitala z powodu omdlenia trafia do 10 osób" - dodał.
Na wydawane zestawy pożywienia składa się kilka paczek makaronu, kilka soków, konserwy i płatki - paczki wydawane przez Rosjan to jedyny sposób na zdobycie pożywienia w tym okupowanym mieście.
W niedzielę Andriuszczenko poinformował, że do otrzymania w Mariupolu wody pitnej są zapisy. Dodał, że pomoc wydawana jest wyłącznie emerytom, a pozostałe osoby otrzymują ją za pewne działania. "Praktyka +jedzenie za pracę+ wróciła" - oświadczył doradca mera.
ISW: siły ukraińskie odbiły duże obszary Siewierodoniecka
Wojska ukraińskie odbiły duże obszary Siewierodoniecka i wypchnęły Rosjan z południowych przedmieść; udany kontratak na odcinku priorytetowym dla Kremla wskazuje, że rosyjskie wojska na Ukrainie tracą siłę bojową – ocenił amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
W niedzielę wojska ukraińskie kontynuowały skuteczne kontrataki w skali lokalnej w różnych częściach kraju i odzyskały kontrolę nad dużymi obszarami Siewierodoniecka, miasta w obwodzie ługańskim, na zdobyciu którego Rosja skupiła w ostatnich dniach większość swoich sił – podkreślił ISW w dobowym sprawozdaniu.
Źródła rosyjskie informowały, że Ukraińcy rozpoczęli również kontratak na północ od Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy, co wskazuje, że siły ukraińskie w dalszym ciągu wywierają presję na rosyjskie linie obrony w pobliżu granicy ukraińsko-rosyjskiej. Ukraińcy starają się prawdopodobnie wykorzystać fakt, że Rosja skupiła się atakowaniu Siewierodoniecka – ocenili eksperci z ISW.
Choć Rosjanie w dalszym ciągu przerzucają żołnierzy i uzbrojenie w kierunku Siewierodoniecka i Lisiczańska, w ciągu ostatnich 48 godzin siły ukraińskie przeprowadziły tam udany kontratak i odepchnęły Rosjan z powrotem na wschodnie rubieże miasta oraz wypchnęły ich z południowych przedmieść.
„Zdolność sił ukraińskich do skutecznego kontrataku w Siewierodoniecku, na priorytetowym obecnie obszarze działań dla Kremla, to kolejna oznaka malejącej siły bojowej wojsk rosyjskich na Ukrainie” – ocenili eksperci.
W sprawozdaniu zwrócono również uwagę na doniesienia o zlikwidowaniu przez siły ukraińskie kolejnego rosyjskiego generała, Romana Kutuzowa, który miał zginąć w bitwie pod Popasną w obwodzie ługańskim. Śmierć Kutuzowa potwierdziła w nocy z niedzieli na poniedziałek ukraińska armia. Według ISW jest to co najmniej siódmy rosyjski generał zabity na Ukrainie od początku inwazji.
Siły rosyjskie przeprowadziły tymczasem w niedzielę pierwszy atak rakietowy na Kijów od ponad miesiąca. Według informacji ukraińskich władz, potwierdzonych przez zdjęcia satelitarne, rosyjskie rakiety manewrujące uderzyły w zakłady naprawy wagonów kolejowych. Rosja twierdzi, że celem były czołgi T-72 ofiarowane Ukrainie przez kraje Europy Wschodniej.
Nie jest jasne, czy Rosjanie rzeczywiście celowali w czołgi i spudłowali, czy też celowo próbują wprowadzać w błąd co do celu ataku. „Atak na Kijów prawdopodobnie wskazuje, że siły rosyjskie w dalszym ciągu uderzają w ukraińską infrastrukturę poza kluczowymi obszarami Ukrainy, aby zakłócić ukraińską logistykę, podczas gdy siły rosyjskie ponoszą znaczne straty w Donbasie” – ocenił ISW.
Władze obwodu ługańskiego: pogorszyła się sytuacja sił ukraińskich w Siewierodoniecku
Walki w Siewierodoniecku są dynamiczne, po częściowym odbiciu miasta przez siły ukraińskie ich sytuacja ponownie się pogorszyła – powiadomił w poniedziałek szef władz obwodu ługańskiego na wschodzie Ukrainy Serhij Hajdaj.
„Po udanym kontruderzeniu siłom ukraińskim udało się odbić prawie pół miasta, ale teraz sytuacja znowu się trochę dla nas pogorszyła” – powiedział Hajdaj w ukraińskiej telewizji, zaznaczając, że wojska ukraińskie utrzymują pozycje w przemysłowej części miasta.
Szef władz obwodowych powiedział, że częstotliwość ostrzałów Siewierodoniecka i Lisiczańska wzrosła „kilkudziesięciokrotnie”, a niektóre miasta w obwodzie ługańskim - m.in. Szczastia, Popasna, Rubiżne - „przypominają Mariupol”.
„Teraz niszczą Siewierodonieck i Lisiczańsk” – oświadczył urzędnik.
Wcześniej w komunikatach na Telegramie Hajdaj powiadomił również o szturmowaniu przez Rosjan Biłohoriwki i Mykołajiwki oraz o atakach lotniczych na Lisiczańsk.
Stale prowadzony jest rosyjski ostrzał artyleryjski wielu miejscowości, który powoduje zniszczenia infrastruktury cywilnej i pożary – wynika z porannej relacji Hajdaja.
W Lisiczańsku ratownicy ugasili pożar, który zdążył objąć teren o powierzchni blisko 1000 metrów kwadratowych. Zniszczone zostały m.in. zakłady piekarskie i wielopiętrowe bloki.
We wsi Prywilla jedna osoba została ranna. Największe zniszczenia są w miejscowościach Hirske i Zołote.
Na razie nie da się ustalić skali zniszczeń w samym Siewierodoniecku, bo w mieście toczą się walki uliczne.
Rosjanie, którzy dążą do zajęcia pozostającej pod kontrolą Ukrainy części obwodu ługańskiego, weszli do Siewierodoniecka w ubiegłym tygodniu. Miasto, jak widać m.in. na dostępnych nagraniach przekazanych przez wojskowych, jest bardzo zniszczone.
W niedzielę Hajdaj informował, że obie strony kontrolowały po połowie miasta, co oznacza, że Ukraińcom udało się odbić część terenów. Władze ukraińskie liczą się jednak z utratą miasta i koniecznością przesunięcia obrony do sąsiedniego Lisiczańska.
Samo to miasto również jest stale ostrzeliwane przez Rosjan. Pomimo trudnej sytuacji władze prowadzą ewakuację cywilów – w niedzielę udało się wywieźć około 100 osób.
Sztab generalny o stratach wroga: w sumie 31250 żołnierzy, kolejne pięć czołgów, samolot i śmigłowiec
Od początku inwazji na Ukrainę armia Rosji straciła ok. 31 250 żołnierzy, w tym ok. 100 w ciągu minionej doby, a także 1386 czołgów, 3,4 tys. pojazdów opancerzonych i inny sprzęt – powiadomił w poniedziałek na Facebooku sztab generalny armii ukraińskiej.
Bilans z ostatniej doby to według danych ukraińskiego sztabu pięć rosyjskich czołgów i osiem wozów opancerzonych, a także cztery zestawy artyleryjskie, samolot bojowy i śmigłowiec Ka-52.
W sumie rosyjskie straty od początku inwazji sztab w Kijowie ocenia na 1386 czołgów, 3400 pojazdów opancerzonych, 690 systemów artylerii, 207 wyrzutni wieloprowadnicowych, 96 systemów przeciwlotniczych, 211 samolotów, 176 śmigłowców, 551 bezzałogowców, 2395 samochodów i cystern oraz 13 jednostek pływających.
Władze obwodu chersońskiego: okupanci grożą właścicielom sklepów, którzy nie chcą używać rubli
Rosyjskie okupacyjne władze grożą zarekwirowaniem majątku lub podpaleniem właścicielom sklepów w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy, którzy nie chcą wprowadzić do obiegu rubli - poinformował w niedzielę na Facebooku doradca szefa regionalnej administracji Serhij Chłań.
"Oświadczamy, że 23 maja w (okupowanym - PAP) obwodzie chersońskim wprowadzono strefę dwuwalutową. Kurs ustalono jako wymianę jednego rosyjskiego rubla za dwie ukraińskie hrywny. (...) Gdzie zatem są dwuwalutowe cenniki, w rublach i hrywnach? Dlaczego odnosicie się po chamsku do ludzi, którzy zwracają się z prośbą, żeby przyjąć od nich ruble?" - napisano w odezwie okupacyjnych władz. Jej zdjęcie Chłań zamieścił na swoim koncie na Facebooku (https://tinyurl.com/2p9cvnkd).
Najeźdźcy wymagają od właścicieli sklepów jak najszybszego dostosowania się do nowych wymogów. "Od soboty 5 czerwca nakazujemy wam wprowadzić podwójne cenniki, w rublach i hrywnach. Macie przyjmować ruble na równi z hrywnami!" - zażądały władze z nadania Kremla.
Okupanci zapowiedzieli, że w ciągu tygodnia lub dwóch przeprowadzą inspekcję, by sprawdzić, czy zarządzenie zostało zrealizowane. "Jeśli nie wypełnicie rozkazu, to wasz majątek przejdzie pod zarząd (rosyjskiej) administracji wojskowo-cywilnej, a w najgorszym przypadku którejś nocy sklep przypadkowo spłonie" - zagrożono mieszkańcom Chersońszczyzny.
"Stosujcie się do nakazów i wszystko będzie pięknie" - czytamy w końcowej części oświadczenia.
"Jedyną możliwością Rosjan, by gdziekolwiek (w regionie) wprowadzić ruble, jest wymuszenie tego pod groźbą odebrania lub zniszczenia majątku" - ocenił Chłań.
Jak przekazała 20 maja ukraińska gazeta internetowa Kyiv Independent, samozwańczy szef władz obwodu chersońskiego Wołodymyr Saldo ogłosił podczas spotkania z rosyjskimi kolaborantami, że "Chersoń wkrótce stanie się częścią Rosji". Pięć dni później prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret przewidujący uproszczony tryb nadawania rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom okupowanych terenów w regionach chersońskim i zaporoskim.
Minister obrony potwierdza przekazanie Ukrainie wyrzutni pocisków M270 MLRS
Wielka Brytania dostarczy Ukrainie wyrzutnie pocisków M270 MLRS, a także przeszkoli na swoim terytorium ukraińskich żołnierzy w zakresie ich obsługi - przekazał w wydanym w nocy z niedzieli na poniedziałek oświadczeniu brytyjski minister obrony Ben Wallace.
"Te wysoce wydajne wieloprowadnicowe systemy rakietowe pozwolą naszym ukraińskim przyjaciołom lepiej chronić się przed brutalnym użyciem artylerii dalekiego zasięgu, którą siły (prezydenta Rosji Władimira) Putina stosują na oślep do zrównywania miast z ziemią" - napisał Wallace w oświadczeniu, dodając, że decyzja w tej sprawie została podjęta w koordynacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Brytyjski minister obrony o zamiarze przekazania M270 MLRS wspomniał już w miniony czwartek.
M270 MLRS to amerykańskiej produkcji opancerzona, gąsienicowa, wieloprowadnicowa wyrzutnia pocisków. W wersji, która ma zostać przekazana przez Wielką Brytanię, wystrzeliwane pociski mają zasięg do ok. 80 km. W środę prezydent USA Joe Biden ogłosił przekazanie Ukrainie czterech wysoce mobilnych wyrzutni HIMARS, które są nieco nowszą wersją M270 MLRS, po otrzymaniu od Kijowa zapewnień, że nie będą one używane do atakowania celów na terytorium Rosji.
Media: w walkach w Donbasie zginął rosyjski generał Roman Kutuzow
W walkach w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy zginął w niedzielę rosyjski generał Roman Kutuzow – podaje portal Ukrainska Prawda, powołując się na rosyjskie media niezależne i prokremlowskie kanały w komunikatorze Telegram.
Według rosyjskiego Radia Swoboda i portalu Meduza generał został zabity we wsi Mykołajiwka pod Popasną w obwodzie ługańskim. Poinformował o tym m.in. dziennikarz rosyjskiej telewizji państwowej oraz inne źródła prokremlowskie. Generał miał zginąć w trakcie działań bojowych.
Meduza podaje, że w 2019 r. Kutuzow był na stronie internetowej rosyjskiego ministerstwa obrony wymieniony jako p.o. dowódcy 29. Armii Ogólnowojskowej.
Jak pisze Meduza, Kutuzow to czwarty generał, którego śmierć została potwierdzona. Strona ukraińska mówi o większej liczbie, jednak informacje te nie zostały dotąd zweryfikowane.
"Bild": ochotnik z Legionu Międzynarodowego na Ukrainie zginął na dzień przed wyjściem na przepustkę
39-letni Bjoern Clavis był jednym z wielu Niemców, którzy na Ukrainie walczyli z rosyjskim najeźdźcą jako ochotnicy w szeregach Legionu Międzynarodowego. Pod koniec maja zginął w rejonie Charkowa, poważnie ranny w wyniku rosyjskiego ostrzału; dzień później miał wyjść na przepustkę – pisze w niedzielę dziennik „Bild”.
Ukraiński Legion Międzynarodowy, formacja powołana w ramach ukraińskiej obrony terytorialnej po rozpoczęcie przez Rosję inwazji pod koniec lutego, poinformował w sobotę o śmierci czterech ochotników - obywateli Francji, Holandii, Australii i Niemiec.
„Bild” dotarł do Thomasa, towarzysza broni w Legionie Bjoerna Clavisa, który powiedział, że bezskutecznie próbował ratować życie ciężko rannego Niemca.
Ich oddział stacjonował we wsi w okolicy Charkowa, która znajdowała się w zasięgu rosyjskiej artylerii. „Rosyjskie drony krążyły nad wioską przez cały dzień. Słyszeliśmy brzęczenie nad głową, to okropny dźwięk, bo wiadomo, co będzie dalej” - relacjonował Thomas. Jak powiedział, 31 maja jeden z rosyjskich pocisków artyleryjskich trafił w dom, w którym znajdował się ich posterunek, a ciało Clavisa było tak „podziurawione odłamkami”, że mimo wszelkich starań nie udało się powstrzymać krwawienia.
Jak dodaje „Bild”, szczególnie tragiczne było to, że w dniu, w którym zginął, Clavis złożył wniosek o kilkudniową przepustkę, a w ciągu następnych dwóch miesięcy miał zakończyć służbę i wrócić na stałe do rodzinnej Brandenburgii. „Tęsknił za swoją dziewczyną, dzieckiem i psem” - wspomina Thomas.
„Nie mogę zrozumieć, dlaczego świat nie robi więcej, aby pomóc Ukrainie. Wszyscy wiemy, dlaczego tu jesteśmy. Bjoern oddał życie w obronie tego pięknego kraju i jego mieszkańców” – podkreśla Thomas.
W Legionie Międzynarodowym walczą obywatele wielu krajów, m.in. Danii, Izraela, Polski, Chorwacji i Wielkiej Brytanii. Według strony ukraińskiej, zgłosiło się do niego około 20 tys. ochotników z całego świata. Rosja w tym tygodniu twierdziła, że zabiła na Ukrainie „setki” zagranicznych bojowników – podkreśla „Bild”.
Władze: w Doniecku nie działa rosyjska telewizja naziemna
Doradca mera Mariupola na Ukrainie Piotr Andriuszczenko poinformował w niedzielę wieczorem, że w Doniecku i okupowanej przez Rosjan części obwodu donieckiego przestała nadawać rosyjska telewizja naziemna.
Andriuszczenko podkreślił, że telewizja zniknęła z powodu zniszczeń spowodowanych ostrzałem, który sami Rosjanie przeprowadzili, by oskarżyć Ukraińców o ostrzał "cywilów".
"Na dzień dzisiejszy telewizja naziemna nie jest dostępna w Doniecku i okupowanej części regionu. Była propaganda i nie ma propagandy” – napisał Andriuszczenko w mediach społecznościowych.
Jak podaje agencja Unian w Doniecku eksplodował magazyn amunicji. Według mieszkańców miasta był on spowodowany rosyjskim ostrzałem
Rosyjskie wojska wypędzają mieszkańców Siewierodoniecka z domów i wywożą ich do Ługańska
W zajętej przez rosyjskie wojska części Siewierodoniecka, stanowiącej około połowy miasta, najeźdźcy wypędzają mieszkańców z ich domów i wywożą ich do Ługańska; następnie te lokale są plądrowane - poinformował w niedzielę szef władz rejonu (powiatu) siewierodonieckiego Roman Własenko.
"Połowa miasta została opanowana przez wroga, ale nasi chłopcy powoli wypierają przeciwnika z centrum Siewierodoniecka. (...) Jeśli chodzi o szabrownictwo, to ludzie po tygodniu wracają z Ługańska (z terytorium samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Ługańskiej Republiki Ludowej - PAP) do swoich mieszkań i zastają je rozgrabione" - oświadczył Własenko na antenie ukraińskiej telewizji. Jego słowa zacytowała również agencja UNIAN.
Przedstawiciel lokalnych władz potwierdził, że podobne przypadki odnotowano też w okolicznych miastach Rubiżne i Popasna, zdobytych wcześniej przez rosyjskie wojska.
Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. Obecnie przebywa tam wciąż około 12-13 tys. osób.
Wiceszef kancelarii: prezydent Zełenski odwiedził Zaporoże
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził Zaporoże i spotkał się z ewakuowanymi mieszkańcami Mariupola - poinformował w niedzielę na Instagramie wiceszef biura (kancelarii) Zełenskiego, Kyryło Tymoszenko. Nie podał, kiedy odbyła się wizyta.
Tymoszenko opublikował na Instagramie krótkie nagrania i zdjęcia ze spotkania. Napisał: "Zaporoże. Rozmawiamy z mieszkańcami Mariupola". Na kadrach widać również Andrija Jermaka, szefa biura Zełenskiego.
To druga podróż Zełenskiego poza obwód kijowski od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji 24 lutego. Pod koniec maja prezydent Ukrainy odwiedził Charków.
Prezydent Zełenski odwiedził wojska na froncie w obwodzie zaporoskim
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził żołnierzy na froncie w obwodzie zaporoskim - poinformowało biuro (kancelaria) prezydenta w niedzielę wieczorem. W komunikacie podano, że Zełenski podziękował żołnierzom za obronę kraju.
"Podczas podróży roboczej do obwodu zaporoskiego prezydent Zełenski odwiedził pozycje żołnierzy ukraińskich na froncie. Szef państwa zapoznał się z sytuacją operacyjną na linii obrony" - głosi komunikat, opublikowany na oficjalnej stronie internetowej prezydenta.
Jak przekazano, Zełenski rozmawiał z żołnierzami, wręczył im odznaczenia państwowe i podarki. "Chcę wam podziękować za wielkie dzieło, za waszą służbę, za to, że bronicie nas wszystkich i naszego państwa" - powiedział. Wyraził też wdzięczność rodzinom żołnierzy.
Agencja Interfax-Ukraina podała, że Zełenski odwiedził sanatorium, w którym mieszkają uchodźcy zmuszeni do opuszczenia swoich domów.
Wcześniej w sobotę wiceszef biura Zełenskiego Kyryło Tymoszenko opublikował zdjęcia ze spotkania Zełenskiego z ewakuowanymi mieszkańcami Mariupola. Poinformował, że spotkanie odbyło się w Zaporożu. Nie podał, kiedy odbyła się ta wizyta.
Podróż do Zaporoża jest drugim wyjazdem Zełenskiego poza obwód kijowski od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji 24 lutego. Pod koniec maja prezydent Ukrainy odwiedził Charków.
Media: doradca prezydenta Arestowycz „jak Kaszpirowski”, to psychoterapeuta Ukraińców
Doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz stał się „głosem wojny” – oceniło rosyjskie Radio Swaboda, a jeden z komentatorów nazwał go „Kaszpirowskim naszych czasów”. Media mówią o „fenomenie Arestowycza” i opisują, że codziennie hipnotyzującym głosem prowadzi on "zbiorową terapię" dla swoich rodaków.
„Arestowycz to bez wątpienia fenomen. On tak przekazuje raporty ministerstwa obrony, że tych raportów już nikt szczególnie nie słucha. Wszyscy słuchają uwodzącego głosu Arestowycza” – skomentował w rozmowie z Radiem Swoboda ukraiński dziennikarz Łeonid Szwec.
Przy czym, choć jego analizy często są błyskotliwe i bardzo trafne, to nie raz i nie dwa mówił rzeczy, które były wzajemnie sprzeczne, albo dzielił się prognozami, które okazywały się niecelne.
Arestowycz regularnie komentuje sytuację na froncie i w polityce. Memem stały się już jego zapowiedzi, że wojna skończy się „za maksimum dwa-trzy tygodnie”, co z uporem powtarzał pomimo upływu kolejnych miesięcy. Sprawia wrażenie zblazowanego, w czasie nagrania potrafi zdjąć koszulkę, by przebrać się w ludową wyszywankę (tradycyjną ukraińską koszulę zdobioną haftem), nierzadko zdarza mu się zakląć.
Ma przy tym dużo dystansu do siebie i nie ukrywa, że najbardziej na świecie kocha siebie samego.
Mimo specyficznego stylu Arestowycza jego wypowiedzi i codzienne podsumowania znajdują w sieci setki tysięcy odbiorców. Codziennie wieczorem na YouTube'ie Arestowycz w rozmowie z rosyjskim opozycjonistą Markiem Fejginem mówi o sytuacji na froncie, m.in. przedstawiając własną interpretację podsumowań sztabu generalnego.
Doradca Zełenskiego stał się bohaterem licznych memów, a cytaty z jego wypowiedzi, np. ten o „maksimum dwóch-trzech tygodniach”, weszły na dobre do codziennego języka Ukraińców. W internecie można też znaleźć zdjęcie pigułek na uspokojenie, które zawierają „30 arestowyczów po 30 mg”.
„Leci na nas pięć głowic jądrowych. To znaczy, że Rosja ma o pięć głowic mniej. Zachowujemy spokój” – to jeden z najpopularniejszych memów poświęconych Arestowyczowi.
Ma wielu krytyków, którzy zarzucają mu m.in. nierzetelność czy nawet nieetyczność - nieodpowiedni styl mówienia o tak trudnej sytuacji, jaką jest wojna. Inni podkreślają, że trwa wojna wizerunkowa i prezydencki doradca skutecznie w tej wojnie walczy, przyczyniając się do zdecydowanej przewagi Ukrainy.
Arestowycz to człowiek o wielu twarzach, grał w teatrze i w kinie, ukończył uczelnię wojskową (jako tłumacz wojskowy), był na froncie w Donbasie, szkolił się na psychologa, pracował jako producent i specjalista od PR. Podobnie jak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który przed rozpoczęciem kariery politycznej był aktorem, jest obyty z kamerą.
„Słucham różnych ludzi, ale Arestowycz rzeczywiście zajmuje szczególne miejsce. Nawet jeśli porównać go z panem Konaszenkowem (generałem Igorem Konaszenkowem, rzecznikiem rosyjskiego ministerstwa obrony, który opowiadał m.in. o rzekomym testowaniu broni biologicznej na Ukrainie oraz szkoleniu „ptaków i nietoperzy bojowych” - PAP), to wszystko staje się jasne. Konaszenkow po prostu mówi jak robot i rozumiemy, jak nieprecyzyjną i nieprawdziwą informację przekazuje. Chociaż w Rosji on też ma swoich fanów” – mówił na antenie Radia Swoboda rosyjski publicysta i krytyk telewizyjny Aleksandr Melman.
Nowych bohaterów ukraińskiej opinii publicznej od wybuchu wojny pojawiło się więcej – miarą tej popularności są nie tylko setki tysięcy obserwujących ich konta na Facebooku czy w Telegramie, ale też ich częsta obecność na popularnym zwłaszcza wśród młodszych pokoleń TikToku.
To np. Witalij Kim, szef administracji obwodu mikołajowskiego, który, nie tracąc pogody ducha i uśmiechu, codziennie komentuje sytuację w tym atakowanym przez Rosjan regionie na południu Ukrainy. Nie ma nic wspólnego z armią, ale jest nazywany ukraińską „tajną bronią”, bo skutecznie podnosi na duchu swoich rodaków.
„Social ninją” czasów wojny, czyli specem od komunikacji w mediach społecznościowych, stał się doradca szefa MSW Anton Heraszczenko, którego kanał (Pravda Gerashchenko) na Telegramie obserwuje ponad 600 tys. ludzi. Heraszczenko publikuje tam newsy, doniesienia z frontu, ale również różnego rodzaju przecieki i – często mocne i emocjonalne – opinie.
Władze: prawie 60 proc. obwodu zaporoskiego jest pod okupacją rosyjską
Prawie 60 proc. obwodu zaporoskiego, regionu na południu Ukrainy, jest pod okupacją rosyjską; szef obwodu Ołeksandr Staruch poinformował o tym prezydenta Wołodymyra Zełenskiego podczas jego wizyty w regionie - podało w niedzielę wieczorem biuro szefa państwa.
W komunikacie na temat niedzielnej wizyty Zełenskiego biuro (kancelaria) prezydenta przekazało, że spotkał się on z szefem obwodu, władzami wojskowymi i przedstawicielami policji. "Ołeksandr Staruch poinformował prezydenta, że prawie 60 proc. terytorium regionu jest tymczasowo okupowane przez wojska rosyjskie. W części regionu trwają walki" - głosi komunikat kancelarii.
Wskazano w nim, że w obwodzie zaporoskim "stworzono huby humanitarne" w celu przyjęcia ludności z obszarów okupowanych i objętych działaniami zbrojnymi. Staruch mówił, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni najwięcej uchodźców przybyło z obwodu chersońskiego. Przybywają też mieszkańcy Mariupola.
Jak podało wcześniej biuro prezydenta, podczas wizyty w obwodzie zaporoskim Zełenski spotkał się z uchodźcami z Mariupola. Na spotkaniu z władzami regionu Zełenski polecił, by skoncentrowały się one na zapewnieniu schronienia i pracy przybywającym uchodźcom.
Armia: siedem osób zginęło w ostrzałach w Donbasie w ciągu doby
Siedem osób zginęło w obwodach donieckim i ługańskim w ciągu ostatniej doby w wyniku ostrzałów rosyjskich - poinformował w niedzielę wieczorem sztab Operacji Sił Połączonych, czyli sił ukraińskich w Donbasie. Wojska rosyjskie ostrzelały ponad 20 miejscowości.
W wyniku tych ostrzałów "zniszczonych i uszkodzonych zostało 41 obiektów cywilnych, w tym 33 domy mieszkalne" - podał sztab. Wśród uszkodzonych obiektów jest też szpital i wodociąg. Informując o siedmiu zabitych, sztab zastrzegł, że dane o ofiarach ostrzałów wciąż są ustalane.
Siły ukraińskie w Donbasie w ciągu doby odbiły siedem ataków przeciwnika i zniszczyły 18 jednostek sprzętu wojskowego, w tym cztery czołgi. Strącono dwa cele powietrzne - dodał sztab w komunikacie, opublikowanym na Facebooku.