Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odrzucił w środę doniesienia, jakoby to Rosja ponosiła odpowiedzialność za fałszywe alarmy bombowe ogłoszone w lokalach wyborczych podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.


Pieskow odrzucił też oskarżenia, że Rosja odpowiada za adresowane do USA przesyłki, które w drodze zajmowały się ogniem.
„Szczerze mówiąc, nie wiem, kto poważnie traktuje takie publikacje. One zupełnie się zdyskredytowały jako niewiarygodne” – oświadczył, cytowany przez agencję Interfax.
Doniesienia w tej sprawie nazwał bezpodstawnymi „wrzutkami dziennikarskimi”.
Federalne Biuro Śledcze (FBI) poinformowało we wtorek o fałszywych groźbach ataków bombowych, które zostały wysłane do lokali wyborczych w kluczowych stanach Georgia, Michigan, Arizona i Wisconsin.
Według danych FBI w samej Georgii odnotowano ponad 20 fałszywych alarmów bombowych. Biuro przekazało, że wiele gróźb zostało wysłanych z rosyjskich domen poczty elektronicznej. Sekretarz stanu Brad Raffensperger otwarcie oskarżył Rosję o próbę wpłynięcia na wyniki wyborów w USA. "Nie chcą, byśmy mieli sprawnie przeprowadzone, uczciwe i dokładne wybory, a jeśli uda im się nakłonić nas do walki między sobą, będą mogli uznać to za zwycięstwo" - powiedział dziennikarzom.
Zdaniem zachodnich służb bezpieczeństwa paczki, które w ostatnich miesiącach zapaliły się w magazynach firm logistycznych w Europie, były częścią rosyjskiego spisku mającego na celu wywołanie eksplozji na pokładach samolotów towarowych lecących do Stanów Zjednoczonych.(PAP)
ek/ akl/