Prezydent Karol Nawrocki jest otwarty na dyskusję o nominacjach ambasadorskich, ale wymagana jest jego wstępna zgoda na procedowanie danej kandydatury - powiedział w czwartek prezydencki minister Marcin Przydacz. Dodał, że kandydatury procedowane za prezydentury Andrzeja Dudy muszą zostać powtórzone.


Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz spotkał się w czwartek z wiceszefem MSZ Marcinem Bosackim i dyrektorem generalnym MSZ Rafałem Wiśniewskim. Rozmowa poświęcona była relacjom na linii Kancelaria Prezydenta-MSZ.
Po spotkaniu Przydacz ocenił, że było to one potrzebne i dobrze, że do niego doszło oraz dodał, że koordynacja i współpraca pomiędzy MSZ a Pałacem Prezydenckim jest „wskazana i potrzebna”. Przekazał, że udało się ustalić „obieg odpowiednich dokumentów, ale przy zachowaniu zasad konstytucyjnych”. - W tym sensie dokumenty i stanowisko MSZ, odpowiedni materiał tezowo-informacyjny będzie trafiał do Kancelarii Prezydenta - dodał.
Przydacz podkreślił, że jeśli rząd uzna za stosowne, to taka dokumentacja może objąć również stanowisko Rady Ministrów. - Natomiast w żaden sposób nie można tego traktować, tak jak to pojawiało się z ust przedstawicieli rządu, jako jakąkolwiek instrukcję, po prostu stanowisko, które może być wzięte pod uwag - powiedział szef prezydenckiego BPM.
Przekazał też, że przedstawiciele MSZ będą towarzyszyć prezydentowi w jego wizytach zagranicznych, ale - jak podkreślił Przydacz - to prezydent decyduje, kto wchodzi w skład jego delegacji. Zaznaczył, że mogą zdarzyć się takie sytuacje, w których udział przedstawiciela resortu dyplomacji „nie będzie konieczny z perspektywy interesu państwa polskiego”.
Polska dyplomacja „w stanie paraliżu”
Ocenił, że prezydent Nawrocki, obejmując kilka tygodni temu urząd, zastał polską dyplomację „w stanie paraliżu”, a w ponad połowie polskich placówek dyplomatycznych nie ma obecnie ambasadora; za ten stan rzeczy odpowiedzialnością obarczył premiera Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego. - To oni podjęli decyzję o siłowym zawróceniu 54 ambasadorów bez jakiegokolwiek uzasadnienia merytorycznego - powiedział szef BPM.
Dodał, że nastąpiło odejście od długiej i dobrej tradycji uzgadniania powołania i odwoływania ambasadorów przez ministra spraw zagranicznych, premiera i prezydenta.
Przydacz zapewnił, że prezydent jest „otwarty na dialog personalny” w kwestii ambasadorów. - Ale oczekujemy, że po pierwsze będą przestrzegane zasady konstytucyjne, a po drugie - przepisy ustawy, po trzecie - dobra tradycja, (liczymy), że MSZ wycofa się ze złej tradycji, prób dominacji i szantażu, a powróci do konstruktywnego dialogu - powiedział.
Jak dodał, „nie można się zgodzić na to, aby były procedowane kandydatury bez wstępnego sygnału ze strony prezydenta RP, co do zgody na daną kandydaturę”. - Uważamy, że wszystkie te kandydatury, które były procedowane za czasów poprzedniego prezydenta (Andrzeja Dudy - przyp. PAP) w oczywisty sposób muszą zostać powtórzone, ze względu na fakt zasiadania w fotelu prezydenckim innej osoby - zaznaczył szef BPM.
- Zaapelowaliśmy do MSZ o powrót do poprzedniej tradycji: najpierw uzgodnienie stanowiska w ramach trzech instytucji, następnie wniosek o agrément do państwa goszczącego (polskiego dyplomatę), finalnie akceptacja przez komisję spraw zagranicznych. I wtedy podpis listów uwierzytelniających i dany kandydat może wyjechać za granicę jako ambasador RP - powiedział prezydencki minister.
Jednocześnie - jak zauważył Przydacz - prezydent Nawrocki mówi wprost: „każda osoba, która bez jego wstępnej zgody, sygnału, który powinien paść w pierwszej kolejności z Pałacu Prezydenckiego, weźmie udział w tej nie do końca legalnej i omijającej przepisy procedurze, (...) nie będzie mogła już w trakcie kadencji prezydenta Nawrockiego uzyskać akceptacji na ambasadora”.
Przydacz zaapelował do wszystkich dyplomatów, którzy chcieliby objąć polskie placówki za granicą, aby najpierw uzyskali zgodę trzech instytucji - szefa MSZ, premiera i prezydenta. Dopytywany, czy spotkanie z Bosackim dotyczyło m.in. obsady ambasady w USA, Przydacz podkreślił, że w trakcie rozmowy nie było mowy o żadnych personaliach.
Stanowisko Kancelarii Prezydenta co do Klicha jest negatywne
Szef BPM były pytany o stanowisko Kancelarii Prezydenta RP ws. Bogdana Klicha, który kieruje polską placówką dyplomatyczną w Waszyngtonie w randze charge d'affaires. Przydacz odpowiedział, że stanowisko co do „pana kierownika placówki Bogdana Klicha” jest negatywne. - I im szybciej rząd się wycofa z tej kandydatury tym lepiej dla Polski, po wycofaniu się możemy dyskutować, jesteśmy otwarci na to, aby wskazać odpowiedniego, dobrego kandydata - powiedział prezydencki minister.
Przydacz pytany był m.in. o to, czy dojdzie do spotkania pomiędzy prezydentem Karolem Nawrockim a szefem MSZ Radosławem Sikorskim. - Do takiego spotkania dojdzie, jeżeli w tych podstawowych sprawach, o których dzisiaj dyskutowaliśmy z przedstawicielami MSZ będzie jakiś progres, będzie też odpowiedź, reakcja na te wnioski i oczekiwania pana prezydenta, to jasnym jest, że w przyszłości może dojść do takiego spotkania - odpowiedział prezydencki minister.
Przydacz podkreślił, że to nie może być tylko „spotkanie towarzyskie czy kurtuazyjne, tylko będzie tutaj oczekiwanie konstruktywnej postawy po stronie ministra spraw zagranicznych, której na razie jeszcze nie widać”.
Afera z listem od Trumpa
Przydacz pytany, czy jednym z jego tematów był list, który prezydent Karol Nawrocki otrzymał od prezydenta USA Donalda Trumpa, odpowiedział, że był to jeden z tematów. - Zgodziliśmy wszyscy w tym gronie, łącznie z przedstawicielami MSZ, że sposób procedowania tej sprawy przez ambasadę w Waszyngtonie był daleki od perfekcji, mówiąc najdelikatniej. Myślę, że możemy tutaj zamknąć ten temat - przekazał szef BPM.
Przypomniał, że list trafił do prezydenta „wczoraj w godzinach południowych, natomiast od samego rana już media miały informacje”, o jego istnieniu i treści. - Wydaje się po prostu bardziej profesjonalne, że najpierw list trafia do adresata, a później można komentować fakt jego istnienia. Pan kierownik (Bogdan) Klich zdecydował, że będzie odwrotnie, że najpierw media będą dyskutowały, a później prezydent się dowie - mówił. - To nie powinno wyglądać tak - zaznaczył Przydacz.
W środę rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował PAP, że list Trumpa do prezydenta Nawrockiego został przekazany stronie prezydenckiej bez żadnej zwłoki i zgodnie z obowiązującym trybem. - Nie rozumiem prób „ukręcenia” tu na siłę jakiejś afery - dodał rzecznik MSZ.
Wroński zaznaczył, że MSZ zna treść listu, ale „nie informuje o jego treści i w żaden sposób nie wykorzystuje politycznie tej sytuacji”. Dodał, że o jego treści może informować tylko strona prezydencka.
Sikorski: Nie pozwolę na odbieranie rządowi kompetencji, ani na ponowne upartyjnienie służby dyplomatycznej
Nie pozwolę na odbieranie rządowi jego kompetencji, ani na ponowne upartyjnienie polskiej służby dyplomatycznej - oświadczył w czwartek wicepremier, szef MSZ Radosław Sikorski.
Sikorski w czwartkowym wpisie na platformie X podkreślił, że prezydent ma „konstytucyjne prawo i obowiązek mianować, albo odmówić mianowania ambasadora, a minister spraw zagranicznych zgodnie z ustawą ma prawo złożyć o to wniosek”. „Nie pozwolę ani na odbieranie rządowi jego kompetencji ani na ponowne upartyjnienie polskiej służby dyplomatycznej” - oświadczył szef MSZ.
Przypomniał, że prawie wszystkie polskie placówki zagraniczne mają swoich kierowników, którzy „ciężko pracują na rzecz polskich interesów, także nad obsługą wizyt pana prezydenta”. ”Jedyne czego niektórym z nich brakuje, to jego podpisu na zgodnie z ustawą złożonych wnioskach” - dodał minister spraw zagranicznych.
Natomiast Bosacki nawiązując do wypowiedzi Przydacza stwierdził, że wbrew temu, co mówi prezydencki minister „nie jest prawdą, że polska dyplomacja jest w jakimkolwiek stopniu w stanie paraliżu”. - Polska dyplomacja działa profesjonalnie, dobrze, i tak intensywnie, jak pewnie rzadko w historii niepodległej RP - powiedział.
Przyznał, że to „niefortunne”, że na kilkudziesięciu zagranicznych placówkach reprezentują Polskę charges d'affaires, a nie ambasadorowie. Jak mówił, wynika to z braku podpisów pod nominacjami ambasadorskim ze strony byłego prezydenta Andrzeja Dudy i obecnego Karola Nawrockiego.
Wiceszef MSZ przekazał też, że z zadowoleniem przyjmuje ponowione zaproszenie dla szefa MSZ na rozmowę z prezydentem. Podkreślił także, że Sikorski jest gotowy na kompromis ws. niektórych nominacji ambasadorskich, ale żeby do niego doszło najpierw musi się odbyć spotkanie między oboma politykami.
Spór o nominacje ambasadorskie między rządem a Prezydentem RP trwa od marca 2024 r. Wtedy Sikorski zdecydował, że ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Ówczesny prezydent Andrzej Duda podkreślił natomiast, że „nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta".
W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy nie mają statusu ambasadorów, lecz charge d'affaires - taka sytuacja jest np. w USA, gdzie były szef MON w rządzie PO-PSL Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego. Andrzej Duda wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie uważa Klicha za odpowiednią postać na stanowisku ambasadora w USA. (PAP)
pab/ par/
kos/ sdd/ lm/