Niewypłacalność kilku banków, konieczność dokapitalizowania sektora przez państwo, spowolnienie akcji kredytowej i być może recesja – takie mogłoby przynieść przewalutowanie kredytów we frankach po kursie z dnia ich udzielenia. Specjalny raport nadzoru wskazuje wszystkie pułapki ewentualnych populistycznych decyzji.
Wydarzenia na Węgrzech i decyzje sądów w Hiszpanii i Chorwacji pobudziły nadzieje części polskich kredytobiorców, spłacających kredyty we frankach. Politycy opozycji wyczuli nastroje i podchwycili temat. Zaczęli napomykać o wprowadzeniu podobnych rozwiązań w Polsce.
Dla posiadaczy zobowiązań walutowych możliwość zmiany waluty po kursie korzystniejszym od dzisiejszego mogłaby się okazać bardzo korzystna. Dziś spłacają oni raty, które nie są znacząco wyższe od złotowych (a w wielu przypadkach niższe), ale wysoki dług wyrażony w złotych przywiązuje ich do kupionej nieruchomości. W badaniu Bankier.pl „Życie z frankiem – diagnoza” 40 proc. kredytobiorców miało dziś do spłaty więcej niż wartość ich mieszkania.
Banki nie zarobiły dzięki osłabieniu złotego
Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała właśnie raport szacujący skutki realizacji postulowanego przez niektórych scenariusza – umożliwienia kredytobiorcom przewalutowania kredytów na złote po kursie z dnia zaciągnięcia zobowiązania. Eksperci KNF zwracają uwagę, że wbrew powszechnie panującemu przekonaniu banki nie osiągają zysków dzięki osłabieniu polskiego złotego względem franka. Wraz z osłabieniem lokalnej waluty równolegle rosną zobowiązania banków wobec deponentów i kontrahentów transakcji, które pozwoliły sfinansować akcję kredytową we frankach. To równoważy wzrost należności od kredytobiorców.

Źródło: Hemera/Thinkstock
W raporcie podkreślono także, że takie rozwiązanie byłoby niesprawiedliwe, powodując nierówne traktowanie kredytobiorców. Wybierający ryzykowne kredyty walutowe odnosili korzyści, a w razie niekorzystnej zmiany warunków mieliby być chronieni przez państwo. Takiej pomocy nie otrzymaliby ci, którzy wybrali kredyty w złotych lub powstrzymali się od zaciągania kredytów.
40 mld zł strat i niewypłacalność
Z przeprowadzonych przez KNF symulacji wynika, że realizacja postulatów spowodowałaby radykalną zmianę sytuacji w polskim sektorze bankowym. Banki musiałyby zaabsorbować około 40-50 mld zł strat, wymazując zyski z ostatnich kilku lat. W siedmiu bankach współczynnik wypłacalności spadłby poniżej wymaganego minimum, czyli 8 proc. W trzech instytucjach straty pochłonęłyby cały kapitał, powodując niewypłacalność. Łączny wynik sektora bankowego w Polsce zmieniłby się z +8,1 mld zł (w czerwcu 2013 r.) na -36 mld zł.
Finansowe tsunami uderzyłoby w banki w różnym stopniu. Straty poszczególnych instytucji wynosiłyby od 0,1 mld zł do niemal 7 mld zł. Uszczuplenie kapitałów własnych, którymi należałoby pokryć stratę, spowodowałoby spadek funduszy własnych sektora o 31%. Współczynnik wypłacalności liczony dla całego sektora zmniejszyłby się do 11,3% (z dzisiejszych 15,2%). Efekt byłby widoczny mimo, że na kredyty w złotych banki muszą rezerwować mniej własnych środków.
Państwo wezwane na ratunek
W następnym kroku, zdaniem ekspertów KNF, aby nie dopuścić do kryzysu finansowego, niezbędne byłoby dokapitalizowanie banków. W wersji „oszczędnej” (do osiągnięcia współczynnika wypłacalności na minimalnym poziomie) oznaczałoby to wydatek 12 mld zł. Niektóre banki nie byłyby w stanie pozyskać środków od właścicieli lub rynku i z pomocą przyjść musiałby Bankowy Fundusz Gwarancyjny lub środki publiczne.
W najgorszym scenariuszu takie rozwiązanie dodatkowo zachwiałoby finansami publicznymi i spowodowało długoterminowe skutki w postaci obniżenia ratingów Polski i pogorszenia sytuacji gospodarczej. Zostałoby naruszone zaufanie do stabilności polskiego systemu finansowego.
Czarnowidztwo czy realizm?
Prognozy KNF pokazują konsekwencje scenariusza, który ma małe szanse realizacji. Pomysł przewalutowania kredytów we frankach zapewne nie zostanie zrealizowany. Nie oznacza to jednak, że od problemów kredytobiorców należy się odwrócić plecami. Brakuje chociażby mechanizmów, które wsparłyby osoby mające problemy w spłacie zobowiązania. Przymusowe przewalutowanie zagrożonego kredytu po dzisiejszym kursie powoduje, że dłużnik-frankowiec zostaje dodatkowo przygnieciony olbrzymim zobowiązaniem. Ten problem dotyczy na razie pojedynczych przypadków, ale będzie narastał z biegiem lat. Zamiast pobudzać emocje populistycznymi pomysłami, politycy mogliby się skoncentrować chociażby na naprawie ustawy o upadłości konsumenckiej.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl