Wydzielanie pieniędzy na życie, drobiazgowe rozliczanie z wydatków czy zakazywanie pracy to tylko niektóre formy przemocy ekonomicznej. Jej ofiarami w 70 proc. są kobiety. Doświadcza jej co najmniej 16 proc. z nich.


Jak twierdzi Urszula Nowakowska, założycielka Centrum Praw Kobiet, trudno jest o rzetelne statystyki dotyczące przemocy ekonomicznej. Świadomość tego, czym jest przemoc ekonomiczna, wciąż nie jest w Polsce wysoka. Badania przeprowadzone kilka lat temu na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wskazywały, że 16 proc. kobiet to osoby, które mieszkają lub w przeszłości mieszkały w gospodarstwie domowym, gdzie dochodzi lub dochodziło do przemocy ekonomicznej w rodzinie.
Kobiety same myślą, że wszystko zawdzięczają partnerowi?
Jeśli przemoc ekonomiczna dotyczy mężczyzn, którzy o wiele rzadziej padają jej ofiarą ze strony partnerki, to najczęściej dotyczy to starszych mężczyzn wykorzystywanych przez dzieci, w tym synów.
– Zdecydowanie częściej to panowie kontrolują panie, gdyż zwykle to oni więcej zarabiają – mówi Bankier.pl Urszula Nowakowska. – Przemoc ekonomiczna może dotyczyć np. wydzielania pieniędzy partnerce czy kontrolowania ich wydawania np. poprzez sprawdzanie paragonów. Jest to także utrudnianie czy nawet zakazywanie podjęcia pracy. Miałyśmy wiele takich sytuacji, gdzie kobiety żaliły się, że mężczyzna nie pozwalał im pracować, bo chciał, aby zajmowały się domem. To czyniło je zależnymi ekonomicznie od nich, bo nie miały później swoich pieniędzy, a mąż lub partner wypominał im, że wszystko jest jego, bo przecież ona nie pracuje. Natomiast to, że ona często wspierała go w działalności gospodarczej czy zajmowała się dziećmi czy chorymi rodzicami, nie było brane przez niego pod uwagę.
Jak twierdzi ekspertka, niestety często kobiety same o sobie też tak myślą i nie liczą swojego wkładu pracy domowej czy opiekuńczej, którą przecież też można wycenić.
Przeczytaj także
Pasożytowanie to też przemoc?
Zdarza się też, że mężczyzna, pasożytuje na pracy kobiety.
– To ona pracuje zawodowo, utrzymuje rodzinę, a on wciąż szuka pracy i żadna nie jest dla niego wystarczająco dobra lub próbuje rozkręcić biznes, ale ciągle napotyka na jakieś przeszkody. Ona natomiast wraca z pracy, zajmuje się domem i dziećmi, bo to przecież jej obowiązki, jak twierdzi. Kobiety, ponieważ miały dobre zarobki, często przez jakiś czas godziły się na to – opowiada Urszula Nowakowska.
– To też jest forma przemocy ekonomicznej. Tak samo jak niepłacenie alimentów czy nieprzyczynianie się do zaspokajania potrzeb rodziny. Pamiętam kobietę, która przez ponad rok utrzymywała męża, który ciągle napotykał na jakieś problemy i nie podejmował aktywności zawodowej, ale kiedy ona straciła pracę, a on w końcu ją podjął, wydzielał kobiecie pieniądze. Kiedyś przyszła do nas pieszo z Ursynowa, bo nie miała na bilet.
Gdy on zarobione pieniądze zatrzymuje dla siebie
Jak twierdzi założycielka Centrum Praw Kobiet, wiele z nich skarży się, że ich mężowie lub partnerzy zatrzymują zarabiane przez siebie pieniądze dla siebie, a one wydają własne zarobki na utrzymanie rodziny.
– Nie wszystkie kobiety sobie uświadamiają, że to też może być forma przemocy ekonomicznej – mówi Urszula Nowakowska.
– Jest to szczególnie odczuwalne, gdy on zdecyduje się odejść, a ona nie ma wiedzy o tym, jakimi środkami on dysponuje i nie ma do nich dostępu, a nawet nie wie, gdzie są ulokowane. Pamiętam rozmową z kobietą, która zajmowała wysokie stanowisko, dobrze zarabiała i w pewnym momencie zauważyła, że choć oboje z mężem mają wysokie dochody, to tylko ona wydaje pieniądze na bieżące potrzeby, wyjazdy i wakacje, a on swoje pieniądze gdzieś lokuje, twierdząc, że to będzie na przyszłość, na jakieś większe wydatki. Tymczasem ona nawet nie wie, gdzie i ile ich jest. Jednak potem może się okazać, że się rozstajemy, a on w międzyczasie może te środki przelać, gdzie tylko będzie chciał. Niestety takie sytuacje też się zdarzają.
Pracę w domu też można wycenić
Do Centrum Praw Kobiet zgłaszały się też panie wmanipulowane w zaciąganie kredytów.
– Często to on zaciąga zobowiązanie, ale przy wspólnocie majątkowej ona również za nie odpowiada – mówi Urszula Nowakowska.
– Mąż jednej z naszych klientek pracował na czarno i skutecznie ukrywał swoje zarobki, a ona była zatrudniona w szpitalu jako pielęgniarka. Dlatego komornik uznał, że łatwiej będzie ściągnąć długi z niej niż z niego. Niestety nie są to odosobnione przypadki.
Aby poradzić sobie z takimi sytuacjami, przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że to jest przemoc ekonomiczna.
– Często występuje ona razem z przemocą psychiczną, a nierzadko z czasem dochodzi także do tej fizycznej. Kiedy ktoś w sposób szczegółowy kontroluje wydatki, nie liczy się ze zdaniem drugiej osoby, to jest to niewątpliwie upokarzające – uważa ekspertka. – Na pewno warto interesować się finansami, nie bać się o nich rozmawiać i nie godzić się na wymieniane sytuacje, tylko stawiać jasne granice. Jeżeli nawet kobieta przez jakiś czas pracuje w domu, a nie zawodowo, to nie znaczy, że wszystko należy do jej partnera. Jej pracę też można wycenić jako niani, kucharki, sprzątaczki czy opiekunki osób starszych. To też jest konkretna i wymierna praca, która ma określoną cenę. Dlatego kobiety powinny stanowczo reagować na takie zarzuty.
Warto zadbać o swoje finanse
Według Urszuli Nowakowskiej należy ostrożnie podchodzić do zaciągania kredytów, które potem mogą wiązać kobietę z mężczyzną i uniemożliwić wyswobodzenie się z relacji, w której są ekonomicznie i psychicznie poniżane.
– Nie warto też wierzyć, że jak się będzie lepszą żoną, to on da jej dostęp do wszystkich środków – tłumaczy ekspertka. – Nigdy nie wiadomo jak się życie ułoży. Warto natomiast zadbać o swoje finanse - znać stan kont bankowych, wiedzieć jakimi środkami dysponujemy, nie oddawać związanych z tym decyzji wyłącznie partnerowi, a w niektórych sytuacjach rozważyć rozdzielność majątkową, aby nie być uwikłaną nieodpowiedzialne decyzje partnera. Pieniądze to często temat tabu, a tymczasem trzeba o nich rozmawiać.
Na pomoc w przypadku przemocy ekonomicznej można też liczyć we wszystkich organizacjach pomagających kobietom doświadczającym przemocy. Telefon do Centrum Praw Kobiet to 800 107 777.