W przełomowym wyroku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważne tzw. polisolokaty. Konstrukcję produktu uznano za „oszukańczą w niewiarygodnym stopniu”. Nieprawomocny jeszcze wyrok obwinia towarzystwo ubezpieczeń, ale zwalnia z odpowiedzialności doradcę, który wcisnął ten produkt klientowi. W przyszłym tygodniu w Sejmie będą toczyły się prace nad ustawą chroniącą konsumentów przed podobnymi sytuacjami.
Pierwsze czytanie projektu ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej odbędzie się w ramach obrad rozpoczynających się 21 lipca br. Jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, planowe regulacje mają rozwiązać problem konstruowanych na niekorzyść klientów polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Istnieje więc nadzieja, że nowe prawo uchroni przyszłych klientów instytucji finansowych przed produktami, które w głośnej ostatnio sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za "niewiarygodnie oszukańcze".
Przeczytaj także
Głośna ostatnio sprawa dotyczy wyroku z 27 marca w kwestii tzw. polisolokat, czyli produktów łączących instrumenty finansowe z ubezpieczeniem. Menedżer działający w branży drewna budowlanego pozwał firmę doradztwa finansowego, z której usług korzystał, i samego ubezpieczyciela, który oferował wspomniane polisolokaty. Sprawa o sygnaturze IIIC 1453/13 dotyczy dwóch umów ubezpieczenia na życie i dożycie z funkcją inwestowania składki regularnej w rynek kapitałowy za pośrednictwem ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego zawartych odpowiednio w 2009 i 2010 roku.
ReklamaMężczyzna dochodził zwrotu blisko 572.000 zł wpłaconych w ramach tych umów oraz odsetek ustawowych od tej kwoty. Uzasadniał, że zawarł te umowy w wyniku wprowadzenia w błąd, a warunki i regulamin produktów zawierały niedozwolone prawem zapisy. Dotyczyły one szczególnie wysokości opłaty likwidacyjnej zakładającej utratę wszystkich środków w przypadku rezygnacji z dalszego wnoszenia składek w ciągu pierwszych 3 lat trwania umowy.
Przeczytaj także
Podnosił również, że nie został dostatecznie poinformowany, a wszelkie załączniki do umowy otrzymał po jej podpisaniu. W piśmie przedstawionym w sądzie wskazywał, że w jego ocenie podpisane przez niego umowy zapewniały jedynie iluzoryczną ochronę ubezpieczeniową i powinny być uznane za nieważne jako sprzeczne z naturą stosunku prawnego ubezpieczenia.
Najpopularniejsze teksty Bankier.pl w 2015 roku
Przez cały rok intensywnie pracowaliśmy na to, aby dzięki naszym tekstom i nagraniom wideo czytelnicy byli bliżej finansów, lepiej je rozumieli i sprawnie zarządzali swoimi majątkami, firmami, oszczędnościami.
Winna konstrukcja produktu, nie agent
Sąd uznał obie umowy za nieważne od początku. To zaś oznacza, że pozwany ubezpieczyciel powinien zwrócić klientowi całość kwot, które ten zainwestował w związku z zawartymi umowami. W toku postępowania ustalono, że istotą problemu jest nie tyle niedopełnienie obowiązku informacyjnego o cechach produktu przez agenta, ile sama konstrukcja oferty. Nie znaleziono dowodów, aby to doradca sprzedający produkt świadomie i celowo, zawinił w tej sprawie. – Zdaniem sądu decydujące znaczenie ma tu takie celowe skonstruowanie oferty przez ubezpieczyciela, że była ona po prostu w niewiarygodnym stopniu oszukańcza. (…) Istotą problemu jest w niniejszej sprawie sam produkt, który w ocenie sądu jest tak skonstruowany, że żadna, choćby najlepsza o nim informacja nie spowoduje, że stanie się on uczciwy – czytamy w uzasadnieniu.
Przeczytaj także
Z ustaleń poczynionych przez sąd w toku postępowania wynika, że przystępując do ubezpieczeń grupowych, powód zawarł z pozwanym towarzystwem umowy ubezpieczenia na życie i dożycie, zgodnie z którą ubezpieczyciel miał wypłacić świadczenie w przypadku zgonu powoda lub jego dożycia do końca okresu odpowiedzialności wynoszącego 15 lat. Celem tego ubezpieczenia miało być gromadzenie i inwestowanie środków finansowych ubezpieczonego przy wykorzystaniu ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego powstałego z wpłacanych składek - pierwszej i bieżących, pomniejszonych o opłaty administracyjne. Fundusz miał powiększać wartości swoich aktywów poprzez lokowanie ich w certyfikaty emitowane przez wskazany bank albo w obligacje oparte na indeksie tego banku. Jak ustalono, bank i ubezpieczyciel byli w tym czasie stałymi partnerami.
Po zakończeniu okresu odpowiedzialności klient miał otrzymać kwotę odpowiadającą składce zainwestowanej, powiększonej o ewentualną dodatnią zmianę indeksu banku. Ustalono, że wartość tego indeksu była publikowana wyłącznie na płatnym anglojęzycznym internetowym serwisie finansowym B., a metoda jego wyliczania pozostawała ubezpieczonym nieznana.
Jednocześnie nie był to indeks wprost zależny od kursu akcji i obligacji firm będących przedmiotem obrotu na rynku regulowanym. Wartość funduszu była więc arbitralnie i w nieznany sposób ustalana przez prowadzącego go ubezpieczyciela.
Po dwóch latach ciągłego opłacania składek klient zorientował się, że im więcej wpłacał, tym więcej tracił. Z comiesięcznych informacji o stanie jego rachunku wynikało, że jego wartość stale i systematycznie spada. Mimo że w tym samym czasie kursy rynku papierów wartościowych notowanych na polskich i europejskich giełdach rosły.
W lipcu 2011 roku wypowiedział więc podpisane umowy. Jak wynika z informacji przekazanych w uzasadnieniu sądu do tego czasu opłacił składki na jeden z produktów w łącznej wysokości 571.896 zł. Wartość jego rachunku na dzień umorzenia ustalona była przez ubezpieczyciela na 313.517,12 zł, zaś wysokość pobranej opłaty likwidacyjnej wyniosła 250.813,70 zł. Wpłaty na drugi produkt wynosiły łącznie 67.436 zł, wartość rachunku na dzień umorzenia ustalona przez ubezpieczyciela – 23.272,41 zł, zaś wysokość pobranej opłaty likwidacyjnej – 18.617,93 zł. Kwoty te dobitnie pokazują skalę problemu i wysokość strat poniesionych przez konsumenta.
Ubezpieczyciel świadomie dążył do pozbawienia klienta środków
W uzasadnieniu wyroku napisano między innymi, że „każda z umów precyzyjnie i jasno określała świadczenie, do spełnienia którego zobowiązał się ubezpieczony. Natomiast świadczenie ubezpieczyciela zostało w tych umowach określone w taki sposób, że nie tylko nieznany był sposób jego wyliczenia, ale w dodatku w dużej mierze wysokość tego świadczenia zależała od arbitralnych decyzji ubezpieczyciela, na które ubezpieczony nie miał wpływu ani nawet nie miał o nich wiedzy”.
Przeczytaj także
Dalej mowa jest o celowym i skierowanym wyłącznie na osiągniecie zysku działaniu towarzystwa w zakresie takiego konstruowania oferty: „ pozwany ubezpieczyciel jako profesjonalista na rynku ubezpieczeń musiał zdawać sobie sprawę z tego, że takie a nie inne skonstruowanie ubezpieczeń (...) i (...) w sposób niedopuszczalny kształtuje jego świadczenie, zastrzega korzyści jedynie dla ubezpieczyciela, ukrywa pod skomplikowanie brzmiącymi tautologiami metodę wyceny aktywów funduszy, jednostek uczestnictwa i wartości rachunku ubezpieczonych, pod pozorem umów ubezpieczenia z elementem inwestycyjnym ubezpieczonego - przemyca w gruncie rzeczy sposób na bezpieczne inwestowanie własnych środków ubezpieczyciela, gdzie pewne zyski z tych inwestycji pochodzą nie z inwestowania ich w rynek kapitałowy, ale z ukrytego pobierania tych zysków ze składek ubezpieczonych: przy pomocy opłat administracyjnych, przerachowania wartości rachunku w stosunku do wartości początkowej, spreadu na zakupie i zbyciu certyfikatów i obligacji, manipulowania algorytmem opartym na indeksie (...) i wreszcie opłat likwidacyjnych.
Zdaniem sądu opracowanie takiego produktu musiało być świadome i nacelowane na osiągnięcie zysków kosztem wpłat ubezpieczonych. Dlatego też ubezpieczyciel powinien był zdawać sobie sprawę z nieważności tych umów i ich oszukańczego charakteru. To zaś oznacza, że od początku musiał liczyć się z obowiązkiem zwrotu wszystkich pieniędzy wpłaconych przez ubezpieczonych”.
Oszukańczy charakter produktów, których dotyczy sprawa podkreślany jest w uzasadnieniu wielokrotnie. Sąd stwierdził, że towarzystwo, które je oferowało świadomie dążyło do bezprawnego pozbawiania ubezpieczonych należnym ich środków. Wyrok pozostaje jednak nieprawomocny. Należy spodziewać się, że – wobec wysoce prawdopodobnej apelacji - nie jest ostatnim głosem w tej sprawie.




















































