Po piątkowych „występach” szefa Narodowego Banku Polskiego kurs euro dynamicznie ruszył w kierunku poziomu 4,50 zł. Prezes Adam Glapiński starał się bowiem mitygować oczekiwania na podwyżki stóp procentowych w Polsce.


- Podwyżka stóp procentowych, nawet symboliczna, w obecnych warunkach nie miałaby sensu – powiedział podczas piątkowego wystąpienia prezes NBP Adam Glapiński. To jasny sygnał dla inwestorów, że kierownictwo polskiego banku centralnego nie chce się zgodzić nawet na kosmetyczne podniesienie niemal zerowych stóp procentowych. Ponadto prezes Glapiński kolejny raz bagatelizował kwestię inflacji, uznając jej wzrost za "przejściowy" i niezależny od polityki pieniężnej.
Wypowiedzi prezesa Glapińskiego, choć nie były zaskoczeniem, to jednak mogły rozczarować tę część rynku i tych ekonomistów, którzy oczekują podniesienia kosztów kredytu jeszcze w 2021 roku. Rezultatem był wyraźny spadek rentowności polskich obligacji, co zmniejsza atrakcyjność inwestycyjną polskiej waluty.
Jeszcze w piątek po południu kurs euro podniósł się o trzy grosze, zatrzymując się dopiero tuż poniżej linii 4,50 zł. W poniedziałek o 9:40 wspólnotowa waluta była wyceniana na 4,4849 zł, czyli podobnie jak przed weekendem.
Jeszcze mocniejszy był dolar amerykański, w poniedziałek rano wyceniany na 3,7070 zł. Po raz pierwszy od czterech tygodni kurs USD/PLN znalazł się powyżej 3,70 zł, poniżej której udało się zejść w połowie maja.
Kurs franka szwajcarskiego wynosił 4,1232 zł i był już o ok. 7 groszy wyższy niż jeszcze na początku miesiąca. Za funta brytyjskiego płacono 5,2259 zł.
KK
























































