Wpływy ze zniesienia 30-krotności są założone w budżecie - deklaruje premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla poniedziałkowej "Rzeczpospolitej".


Premier w wywiadzie został zapytany o zapowiedziane podwyższenie płacy minimalnej. "Ludzie mniej zarabiający mogli się cieszyć, ale więcej zarabiający – nieco zaniepokoić. Koalicja Obywatelska mówi wręcz o wojnie PiS z przedsiębiorcami i lepiej zarabiającymi. Na ile to problem?" - pytał szefa rządu dziennikarz "Rz".
"Tworzymy dla przedsiębiorców najlepsze możliwe warunki do rozwoju. Zwłaszcza dla polskich przedsiębiorców. Gdybyśmy walczyli z przedsiębiorcami, to czy obniżylibyśmy CIT dla małych spółek z 19 do 9 proc. czy teraz proponowali mikrofirmom obniżkę obciążeń ZUS-owskich o blisko 500 zł miesięcznie?" - mówił Morawiecki.
"Narracja KO kompletnie się nie klei. Mamy w okresie rządów czterech lat PiS najwyższy przyrost średniego wynagrodzenia w porównaniu z poprzednimi kadencjami wszystkich poprzednich rządów. Nawet rząd Pawlaka, Oleksego, Cimoszewicza, czyli cztery lata, gdy wzrost PKB był nawet rzędu 7 proc., nie charakteryzował się takim wzrostem płac, również tych średnich i wyższych. Płaca minimalna, dopiero przez nas tak mocno już ruszona, skłoniła do myślenia kompleksowo o gospodarce. Generalnie całość wzrostu płac jest spójna z tempem podnoszenia płacy minimalnej" - podkreślił premier.
Dopytywany, czy w wizji PiS ten wzrost przeniesie się na wszystkie płace, na klasę średnią, szef rządu odpowiedział, że jest przekonany, że tak właśnie będzie. "Jest to pewien proces, a można nawet powiedzieć mechanizm naczyń połączonych. Wzrost płacy minimalnej skłania przedsiębiorców do lepszego usprzętowienia każdego miejsca pracy, do podnoszenia kwalifikacji pracowników, a w konsekwencji do wyższej efektywności pracy. Przecież o to nam wszystkim chodzi. Nie bez powodu najwyżej rozwinięte dziś państwa Zachodu, Szwecja, Holandia, Niemcy, Dania, mają najwyższe płace minimalne, a jednocześnie jedne z najwyższych współczynników udziału płac w gospodarce" - podkreślił Morawiecki.
Szef rządu był także pytany, czy zniesienie 30-krotności składek na ZUS to "roma locuta, causa finita". "Zapisaliśmy to w projekcie budżetu, ale ostateczna decyzja należy do Sejmu" - oświadczył premier.
"Chcę też podkreślić, że ewentualne wpływy ze zniesienia 30-krotności są założone w budżecie na zasadzie bardzo konserwatywnej, tzn. nie wynikają z przemnożenia liczby płacących osób w sposób automatyczny. Zdajemy sobie sprawę, że część osób może zareagować innymi formami pracy – choć bardzo byśmy tego nie chcieli. Warto pamiętać, że zniesienie tego limitu dotyczyłoby grupy, która stanowi ułamek ogółu zatrudnionych, ok. 2,3 proc., ale nie jest tak, że nie wsłuchujemy się w sygnały, które do nas napływają. Dyskusje na ten temat cały czas się toczą. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę, że jest to jeden z najbardziej regresywnych mechanizmów płacenia danin Europie" - oświadczył Morawiecki.
Na ten sam temat wypowiadał się w poniedziałek szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Zapowiedział, żjuż w tym tygodniu światło dzienne ujrzy rozwiązanie w sprawie 30-krotności składki na ZUS. Podkreślił, że rząd zobligowany terminami konstytucyjnymi musi podjąć decyzję ws. budżetu do końca tygodnia.
Sasin pytany o zapowiedź zniesienia limitu 30-krotności składki na ZUS odpowiedział, że nie ma jeszcze decyzji rządu w tej sprawie.
Podkreślił, że są różne opinie koalicjantów wśród Zjednoczonej Prawicy w rządzie, w tym wicepremiera Jarosława Gowina.
"Ja mogę powiedzieć o swoim punkcie widzenia i myślę, że duża część polityków PiS go podziela, że zachowanie tych rozwiązań, które są dotychczas jest niecelowe i niesprawiedliwe. Mamy oto sytuację, że osoby najlepiej zarabiające - powyżej 12 tys. zł, mają de facto w stosunku do swoich zarobków mniejsze obciążenia niż osoby zarabiające mniej, bo te składki płacą tylko do pewnej wysokości" - mówił Sasin.
"Nie widzę powodu, żeby taki stan rzeczy utrzymywać, natomiast są to też poważne pieniądze, które mogłyby trafić do budżetu i te pieniądze mogłyby służyć wszystkim obywatelom. Wydaje mi się, że ta decyzja powinna być taka, żeby ten limit znieść" - dodał.
Wicepremier podkreślił, że dyskusja na ten temat w rządzie "nie jest łatwa". "Będziemy chcieli znaleźć najlepsze rozwiązanie, praktycznie w tym tygodniu to rozwiązanie musi zostać znalezione" - powiedział.
Pytany, czy decyzja w sprawie 30-krotności składki na ZUS zostanie podjęta w tym tygodniu, odpowiedział, że "w sensie budżetowym tak". "Są terminy, które są terminami konstytucyjnymi, kres tego tygodnia to jest kres tych terminów" - podkreślił.
W projekcie budżetu na 2020 r. założono zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce). Z tego tytułu do budżetu w przyszłym roku mogłoby wpłynąć 5,1 mld zł. (PAP)