Jak wielu młodych Polaków, Łukasz zdecydował się na powrót po drastycznym spadku wartości brytyjskiej waluty. Kiedy wyjeżdżał do Anglii funt kosztował prawie 7 zł, teraz trochę ponad 4 zł. Łukasz nie jechał w ciemno. Miał kontrakt na 3,5 miesiąca. Jednak perspektywa wysokich zarobków, w przeliczeniu ok. 5 tys. zł miesięcznie, skusiła go do dłuższego pozostania na Wyspach.
- Zaczynałem od zbioru truskawek. Potem była fabryka przetwórstwa owoców, a na koniec roboty na budowach - opowiada Łukasz Gogolewski. - Co z tego, że zarabiałem ok. 200 funtów tygodniowo, jak jedną czwartą musiałem wydać, by mieć dach nad głową. Zarobionych ciężko pieniędzy zostawało w kieszeni niewiele.
Z tym, co mu zostało wrócił do Polski. - Pomyślałem: przystąpię do unijnego programu pomocy młodym rolnikom i jakoś to będzie - mówi Łukasz.
50 tys. zł z funduszy Unii Europejskiej, które miały mu ułatwić start, pozostały jedynie marzeniem. Pieniądze należały się młodym rolnikom, którzy w ostatnich 18 miesiącach nabyli gospodarstwo rolne. Potem jednak ktoś na górze zmienił zasady i okazało się, że Gogolewski rolnikiem został... o trzy miesiące za wcześnie. - Gdybym wiedział, że tak się stanie, rodzice zaczekaliby z przekazaniem mi ziemi. Pośpiechu nie było - denerwuje się Łukasz, który na razie będzie musiał obyć się bez nowego traktora.
Nie zraził się. Od tygodnia przez polskie ubojnie sprzedaje gęsi do Niemiec. Szacuje, że zarobi nawet 22,5 tys. zł. To mniej niż jego zarobki w Anglii, ale i tam, po odliczeniu wysokich kosztów wynajęcia mieszkania i bardzo drogiej żywności, niewiele zostawało mu w portfelu z miesięcznej wypłaty.
Rok temu ubojnie płaciły od 6,5 do 6,8 zł za kg gęsi. W przeliczeniu na dorosłą gęś ważącą średnio 6 kg dawało to od 39 do 41 zł. - Ten rok zapowiada się lepiej. Koszty produkcji pozostają na tym samy poziomie, ale kilogram gęsiego mięsa można dostać od złotówki do nawet dwóch więcej - mówi Gogolewski.
Ale żeby zarobić musiał się sporo nakombinować. - Tańszych pasz wyszukuję w Internecie. Dobrej jakości jęczmień udało mi się sprowadzić nawet z Węgier - opowiada młody rolnik.
Łukasz Gogolewski nie jest wyjątkiem. Z Anglii wróciła też 30-letnia Marta z Gorzkowic pod Piotrkowem. Pracowała w hotelu i zarabiała 1,1 tys. funtów miesięcznie. Po powrocie znalazła posadę w małej firmie, ale szybko się z nią rozstała. Założyła własny biznes. Od dwóch tygodni sprzedaje w sklepie z używaną odzieżą. Wzięła 13,5 tys. zł bezzwrotnej pożyczki z pośredniaka.
Również 31-letni Marek Bednarek z Piotrkowa jest znów w rodzinnym mieście. Nie wytrzymał rozłąki z żoną i dziećmi.
- Przez blisko trzy lata naprawiałem w Londynie autobusy, dostawałem 8 funtów na godzinę - mówi pan Marek. - Miesiąc temu wróciłem do kraju. Pieniądze to nie wszystko.
Nie wie jeszcze, czy wróci do pracy mechanika w beł-chatowskim PKS. Perspektywa pracy za niewiele ponad tysiąc złotych na rękę mu się nie uśmiecha. - Może otworzę własny zakład naprawy samochodów...
POLSKA Dziennik Łódzki
Krzysztof Kaniecki