Będziemy analizowali sytuację, trzeba podchodzić z bardzo dużą ostrożnością do oświadczeń ze strony Białorusi - powiedział w piątek w Polsat News wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, pytany o informacje o przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej przez polski śmigłowiec MI-24.


"Będziemy analizowali sytuację, natomiast z bardzo dużą ostrożnością trzeba podchodzić do tego rodzaju oświadczeń ze strony służb białoruskich, ponieważ są one bezpośrednim przedłużeniem reżimu Łukaszenki" - powiedział Jabłoński.
Wyjaśnił, że to, "co mówią (służby białoruskie - PAP), zwykle nie jest oparte na prawdzie, a mają one do osiągnięcia cel polityczny". Tłumaczył, że "tym celem jest najczęściej działanie nieprzyjazne wobec Polski, bo oni nas traktują jako państwo nieprzyjazne, zachowują się wobec nas, jako wobec państwa wrogiego, otwarcie to mówią".
"Różnego rodzaju prowokacje, do których dochodziło i których spodziewamy się jeszcze bardzo wielu, zwłaszcza w ciągu najbliższych 6 tygodni do czasu wyborów parlamentarnych, to niestety częste zjawisko, że Białoruś i Rosja takie działania podejmuje" - powiedział wiceszef MSZ. Dlatego - jak dodał - "należy podchodzić z dużą ostrożnością do wszelkich oświadczeń białoruskiej bezpieki lub służb".
MSZ w Mińsku oświadczyło, że w związku ze zdarzeniem wezwało na rozmowę chargé d’affaires RP na Białorusi i zwróciło się do strony polskiej o wszczęcie śledztwa w sprawie tego incydentu. Jabłoński pytany, "czy białoruski dyplomata również zostanie wezwany do polskiego MSZ?", odpowiedział: "Będziemy analizowali, jaka sytuacja dzisiaj ma miejsce, to, co się wydarzy w najbliższych godzinach i z pewnością będzie adekwatna reakcja". Natomiast - jak tłumaczył - "w tym momencie zbyt wcześniej, żeby mówić, jaka ona będzie".
Szef MSWiA: mamy do czynienia z prowokacją
„Jeśli chodzi o nasze relacje z Białorusią, to jesteśmy w dużym stanie napięcia. Co chwilę spotykamy się z różnego typu prowokacjami ze strony reżimu. W tym wypadku też mamy do czynienia z prowokacją” – podkreślił szef MSWiA Mariusz Kamiński.
„To jest jakby próba odpowiedzi na nasz bardzo ostry protest - na poziomie politycznym i dyplomatycznym - w kontekście naruszenia naszej przestrzeni przez śmigłowce białoruskie, które miało miejsce kilka tygodni temu” – sprecyzował szef MSWiA.
Wskazał, że sytuacja wymaga bardzo głębokiego monitorowania tego, co dzieje się na Białorusi. Przypomniał, że aktualnie odbywają się tam manewry z udziałem wojsk rosyjskich; również blisko naszej granicy, blisko Brześcia. „Mamy zgromadzone duże siły, które będą reagowały szybko i adekwatnie do zaistniałej sytuacji” – zapewnił.
Zwrócił uwagę, że mamy też – jak podał - ogromne wsparcie polityczne. Przytoczył, że w ostatnim czasie spotykał się z ministrami spraw wewnętrznych państw bałtyckich. „Zwłaszcza Litwa i Łotwa, które mają granice z Białorusią, mają te same problemy. Wszyscy byliśmy umocowani przez nasze głowy państw, naszych premierów, do wspólnych działań i wspólnych deklaracji politycznych. Jeżeli doszłoby do jakiegoś poważnego incydentu, incydentu krytycznego będzie natychmiastowa reakcja wszystkich naszych państw - wspólna, solidarna” – dodał Kamiński.
„Poszerzamy ten blok państw o państwa skandynawskie. Niedługo będziemy mieli rozmowy z Finami, z Norwegami, którzy mają granicę z Rosją, bo to też jest kolejny problem. Już jest planowane kolejne spotkanie w tym formacie międzynarodowym” – powiedział szef MSWiA.
Zauważył, że w ostatnich dniach rozmawiał również z koordynator amerykańskich służb specjalnych Avril Haines, byłą wiceszefową CIA, bliską współpracownicą prezydenta Bidena. „Wymienialiśmy się bieżącymi informacjami o tym, co się dzieje na Białorusi, o Grupie Wagnera, o możliwych prowokacjach. Także nasi sojusznicy są przygotowani też na możliwe jakieś negatywne scenariusze” - powiedział.
„Mówimy o tych sprawach publicznie, żeby reżim to usłyszał; żeby wiedział, że cena za każdą prowokację, którą on przygotuje będzie wysoka” – podkreślił Mariusz Kamiński.
Zapytany, czy będzie jakaś oficjalna odpowiedź na oskarżenia ze strony białoruskiej, odpowiedział, że jest to kwestia Ministerstwa Spraw Zagranicznych i procedur dyplomatycznych.
Białoruski Państwowy Komitet Graniczny poinformował w piątek, że śmigłowiec Mi-24 polskich sił zbrojnych jakoby naruszył przestrzeń powietrzną Białorusi. Maszyna miała poruszać się na "bardzo niskiej wysokości", wlecieć na terytorium kraju na odległość około 1200 metrów, a następnie zawrócić w kierunku Polski. Do zdarzenia doszło w rejonie (powiecie) brzostowickim obwodu grodzieńskiego – powiadomiły agencje Reutera i AFP, które przytoczyły oświadczenie Komitetu Granicznego. (PAP)
Autorki: Olga Łozińska, Gabriela Bogaczyk
szm/ oloz/ mrr/ gab/ mmu/