W ubiegłym roku Polacy założyli blisko 66 tys. nowych rachunków IKE i 92 tys. IKZE. To spory wzrost w porównaniu do danych za 2014 rok. Wszystko wskazuje na to, że Polacy przestali wierzyć w emeryturę z ZUS i zaczynają oszczędzać na własną rękę.
Indywidualne Konta Emerytalne i Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego stanowią trzeci, dobrowolny filar emerytalny. W odróżnieniu od pierwszego i drugiego filara (ZUS i OFE), pieniądze zgromadzone w IKE i IKZE są własnością klientów i w każdej chwili mogą zostać wypłacone. By zachęcić do oszczędzania na emeryturę, w obu przypadkach zastosowano tzw. zachęty podatkowe.
Osoby oszczędzające w ramach IKE nie zapłacą podatku od zysków kapitałowych (tzw. podatku Belki), jeśli wypłacą oszczędności z rachunku dopiero po osiągnięciu 60 lat (lub gdy wcześniej nabiorą uprawnień emerytalnych).


Z kolei oszczędności w ramach IKZE można już teraz odpisać od podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym. Po przejściu na emeryturę wypłata z konta zostanie objęta zryczałtowanym podatkiem w wysokości 10 proc.
Z danych opublikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że w ubiegłym roku wzrosła zarówno liczba prowadzonych IKE, jak i IKZE. Polacy otworzyli blisko 66 tys. nowych IKE, podczas gdy rok wcześniej było to niecałe 47 tys. W ciągu roku wartość oszczędności zgromadzonych na IKE wzrosła z 5 do 5,7 mld zł. Na koniec grudnia podmioty uprawnione prowadziły łącznie 859 tys. kont emerytalnych, z czego zdecydowana większość, bo aż 573 tys. prowadzona jest przez zakłady ubezpieczeń.
W 2015 roku Polacy założyli łącznie blisko 92 tys. nowych IKZE. Dla porównania, rok wcześniej przybyło 63 tys. IKZE. Na koniec roku instytucje uprawnione prowadziły 598 tys. IKZE, na których zdeponowano 622 mln zł. To wciąż niewiele, ale w porównaniu do danych za 2014 rok, saldo oszczędności zgromadzonych w IKZE wzrosło o 100 proc.
Mądrze wydaj 500+

Zamiast przejadać, lepiej odkładać gotówkę od państwa. Po 18 latach oszczędzania można dziecku opłacić studia, kupić samochód, a nawet mieszkanie.
Z badania „Postawy Polaków wobec finansów”, przeprowadzonego na zlecenie Fundacji Kronenberga, wynika, że zaledwie 16 proc. z nas regularnie odkłada pieniądze, z czego niespełna 30 proc. robi to z myślą o bliskich. Tak niskich statystyk do tej pory nic nie było w stanie poprawić. Dziś pomocną dłoń wyciąga rząd, rozdając 500 zł na drugie i kolejne dziecko.
Oszczędzanie na emeryturę samemu jest już nie tyle przywilejem, co koniecznością. Z wyliczeń ZUS-u wynika, że w ciągu pięciu lat zabraknie na renty i emerytury od 250 do nawet 400 mld zł. Braki okażą się jeszcze większe, jeśli zostanie obniżony wiek emerytalny. Dzisiejsi trzydziestolatkowie mogą być niemal pewni, że ZUS w obecnym kształcie nie przetrwa do czasu ich przejścia na emeryturę.