Ruch MAGA znajduje się dziś w głębokim kryzysie tożsamościowym, którego początki można datować na 13 czerwca, atak Izraela na Iran, moment symbolicznego pęknięcia zaufania wyborców do Donalda Trumpa - powiedział w środowym Studiu PAP Mateusz Piotrowski, analityk PISM ds. USA.


- W oczach członków ruchu MAGA Trump przestał być uosobieniem wartości MAGA, a zaczął jawić się jako polityczny oportunista. Zamiast mesjasza ruchu, dostrzegli w nim farbowanego lisa, który pełnił funkcję przejściowego przywódcy, lecz nie jest w stanie zapewnić trwałości idei. Coraz głośniej padają nazwiska alternatywnych liderów, takich jak J.D. Vance. Kryzys pogłębił się po amerykańskim ataku na irańskie placówki, który wielu uznało za uległość wobec Izraela. Dla części ruchu był to dowód, że ogon merda psem, a Trump porzucił ideę braku zaangażowania na Bliskim Wschodzie. Pojawiły się oskarżenia o zdradę podstawowej zasady ruchu, tzw. America First, a więc doktryny Najpierw Ameryka. To był początek otwartej dyskusji: kim tak naprawdę jest Donald Trump? - powiedział Piotrowski.
- Jednocześnie ruch MAGA to niejednorodne zjawisko, będące odpowiedzią na kryzys tożsamości Partii Republikańskiej po prezydenturze George’a W. Busha i porażkach w erze Obamy. Gdyby nie Trump i jego hasło Make America Great Again, republikanie dalej tkwiliby w politycznym zagubieniu. MAGA ewoluował z czasem – w 2018 roku znaczył coś innego niż w 2022, a dziś znów jest czymś nowym. Stał się dominującym nurtem w partii, choć nie wszyscy republikanie otwarcie się z nim identyfikują. Ci, którzy się mu sprzeciwiają, najczęściej kończą polityczną karierę, z własnej woli lub wskutek przegranych prawyborów. W rezultacie partia została przejęta przez zwolenników Trumpa. MAGA to dziś konglomerat różnych frakcji: od tradycyjnych fiskalnych konserwatystów, po zwolenników radykalnych teorii spiskowych. To ruch, który żyje i przekształca się razem z amerykańską demokracją - ocenił ekspert.
- Wśród frakcji ruchu MAGA wyróżniają się osoby, które swój polityczny kapitał budują na teoriach spiskowych. Przykładem jest Marjorie Taylor Greene – ikona ruchu, która zdobyła popularność dzięki radykalnym tezom, często bez potwierdzenia w faktach. Takie postawy rezonują z częścią społeczeństwa, które szuka prostych odpowiedzi na złożone pytania. Ruch MAGA znalazł także swoje media – podcasterów i influencerów w mediach społecznościowych, którzy stali się tubą jego przekazu. Często operują informacjami częściowo fałszywymi, ale ich celem nie jest prawda, lecz mobilizacja emocji. Podział społeczeństwa, ostry język i ciągłe podgrzewanie konfliktów – to stałe elementy tej strategii. Teorie spiskowe przestały być marginesem, a stały się jednym z głównych kanałów komunikacji politycznej - stwierdził analityk PISM.
Mateusz Piotrowski stwierdził, że teorie spiskowe odegrały istotną rolę w dojściu ruchu MAGA do władzy i nie były jedynie ornamentem ideologicznym. Zwrócił uwagę, że osoby głoszące takie tezy często trafiały na wysokie stanowiska państwowe – jak Pam Bondi czy Rush Patel – i realnie wpływały na politykę. Jako najlepszy przykład podał sprawę Epsteina, który był amerykańskim finansistą i skazanym przestępcą seksualnym, oskarżanym o wykorzystywanie nieletnich i prowadzenie siatki do handlu seksualnego z udziałem wpływowych osób.
Trump i jego otoczenie aktywnie wykorzystywali jego historię do mobilizacji elektoratu, sugerując, iż establishment ukrywa prawdę, mówiono wówczas także o tajnej liście klientów powiązanych z celebrytami, politykami Partii Demokratycznej oraz brytyjską rodziną królewską. Według niego teorie te miały podważać zaufanie do instytucji państwowych i jednocześnie kreować Trumpa jako jedynego kandydata, który, jak obiecał to podczas swojej pierwszej kadencji w latach 2017-21, „oczyści bagno”. Podkreślił jednak, że dziś ta sama narracja staje się pułapką – bo jeśli lista faktycznie istnieje, nie można wykluczyć, że znajduje się na niej również nazwisko Donalda Trumpa.
- Ta sprzeczność prowadzi do poważnych napięć wewnątrz obozu MAGA. Z jednej strony część jego ideologów i mediów społecznościowych domaga się ujawnienia listy Epsteina w imię prawdy i sprawiedliwości. Z drugiej – sam Trump oraz jego lojalne otoczenie dystansują się od tej sprawy, a nawet atakują własnych zwolenników, zarzucając im, że „rozpamiętują przeszłość”. Powstała schizma: jedni chcą iść na całość, nawet ryzykując upadek Trumpa jako symbolu, inni próbują zatrzeć ślady i chronić wizerunek lidera. Polaryzacja wewnątrz ruchu jest coraz głębsza. Prezydent znalazł się w sytuacji, w której każda decyzja niesie poważne koszty polityczne. Niezależnie od wyboru – zawiedzie jedną z frakcji. I to nie jest już tylko problem PR-owy, lecz realne zagrożenie dla spójności całego ruchu - ocenił Piotrowski.
Wojciech Łobodziński (PAP)
wal/ lm/