

W czwartek notowania palladu po raz kolejny w tym miesiącu poprawiły wieloletnie maksimum, osiągając najwyższy poziom od lutego 2001 roku. Główna przyczyna hossy w palladzie ma na imię Rosja.
Za uncję palladu w czwartek po południu płacono nawet 888 dolarów, czyli o 1,5% więcej niż dzień wcześniej. Od początku roku cena białego metalu wzrosła o 23%.
Przyczyn wyższych cen palladu jest kilka. Po pierwsze, jest to coraz lepsza koniunktura w branży motoryzacyjnej, która odpowiada za 2/3 popytu na metal wykorzystywany w katalizatorach spalin. Po drugie, zakończony w czerwcu i trwający przez pięć miesięcy strajk górników w RPA doprowadził do spadku produkcji i pojawiania się globalnego niedoboru.
Ale największe znaczenia na rynku ma sytuacja polityczna wokół Rosji, która dostarcza niemal połowę wydobycia palladu. Inwestorzy spekulują, że w razie nałożenia kolejnych sankcji Kreml może zdecydować o wstrzymaniu dostaw palladu. Taka sytuacja miała już miejsce w 2000 roku: wówczas cena metalu podskoczyła z 400 do przeszło 1000 dolarów za uncję.
Antycypując taki scenariusz inwestorzy wręcz rzucili się na pallad, od początku roku intensywnie kupując jednostki funduszy ETF inwestujących w ten metal. W rezultacie stan posiadania ETF-ów podskoczył do rekordowych 3,1 mln uncji wobec 2,17 mln na koniec 2013 roku.
K.K.























































