W lipcu, tuż przed premierą „Pokemon Go”, akcje Nintendo wystrzeliły w górę, w krótkim czasie podwajając swoją wartość. Teraz spółka ma okazję ponownie przynieść radość i zysk swoim akcjonariuszom – w tym tygodniu zadebiutować ma nowa gra japońskiego giganta – „Super Mario Run”.


Premiera „Pokemon Go” zwróciła uwagę nie tylko fanów gier, nowinek technologicznych (gra korzysta z rozszerzonej rzeczywistości - żeby robić postępy w grze, należy poruszać się w rzeczywistym świecie), ale także inwestorów – niecodziennie akcje spółki rosną w tak szybkim tempie (akcje Nintendo wystrzeliły w górę, zyskując ponad 100 proc. – od 17,75 USD na początku lipca do 37,37 USD niecałe trzy tygodnie później). Inwestorzy posiadający w swoich portfelach akcje Nintendo liczą na powtórkę z lipca za sprawą debiutu nowej gry – „Super Mario Run”. Entuzjazm można było odczuć już podczas konferencji Nintendo, na której zapowiedziano grę (7 września) – tego dnia kurs akcji poszedł w górę o 18 proc.


Postać Mario znana jest nie tylko fanom gier. Włoch-hydraulik stał się częścią popkultury, lecz dopiero teraz zadebiutuje na smartfonach. Najpierw okazję do wypróbowania nowych przygód Mario będą mieli posiadacze iPhone’ów – gra będzie miała swoją premierę na systemie iOS już 15 grudnia. Właścicielom androidów pozostaje czekać - póki co nic nie wiadomo o planach wypuszczenia gry na ich system, choć możemy spodziewać się, że za jakiś czas i oni doczekają się premiery „Mario”. Trudno sobie wyobrazić, żeby Nintendo ominęło rynek, który może dostarczyć firmie sporych zysków.
A jeśli chodzi o zyski, to jest szansa, że będą one całkiem spore. Zwrócenie się w stronę gier mobilnych przez Nintendo okazało się bardzo dobrym krokiem. Fenomen „Pokemon Go” przerósł oczekiwania twórców, a także oczekiwania co do zysku z tego projektu. Jednak do Nintendo nie dociera całość przychodu, jaki generuje „Pokemon Go” (analitycy twierdzą, że jest to zaledwie ok. 13%). „Pokemon Go” powstało we współpracy Niantic Lab z Nintendo, a wcześniej w Niantic zainwestowali oni wspólnie z Google i Pokemon Company. Tym razem całość zysków trafi do Nintendo.
Drugą różnicą między wspomnianymi tytułami jest fakt, że „Pokemon Go” zostało stworzone w modelu free to play (za grę nie trzeba płacić), natomiast występują w niej mikropłatności (gracze za rzeczywistą gotówkę mogą dokupić w grze różne przedmioty/dodatki). „Super Mario Run” pozbawione będzie mikropłatności, natomiast, aby móc zagrać w pełną wersję gry (trzy pierwsze poziomy dostępne będą za darmo), trzeba będzie zapłacić 9,99 USD.
W piątek akcje spółki poszły w górę o 3,65 proc., natomiast na przestrzeni całego tygodnia wzrost wyniósł 8,3 proc. i obecnie za jedną akcję spółki należy zapłacić 32,10 USD. Aby przebić szczyt, na jakim była spółka przy okazji pokemonowego szaleństwa (37,37 USD), kurs musiałby podskoczyć jeszcze o niecałe 20 proc. i nie wydaje się to czymś niemożliwym do spełnienia. Fenomenu „Pokemon Go” zapewne nie uda się powtórzyć, natomiast „Super Mario Run” może okazać się finansowym sukcesem.
SK